Rozdział 3

22.3K 569 213
                                    

Victoria

Ciszę w mieszkaniu przerywał tylko chodzący zegar na ścianie i moje stukanie nogą o podłogę. Było grubo po drugiej w nocy, a ja przeglądałam wszystkie oferty mieszkań, na jakie natrafiłam. Miałam czas do jutra wieczór, aby wynieść się z mieszkania. Wszystkie oferty były za drogie, nie można było posiadać zwierząt lub były dostępne dopiero za kilka miesięcy. Podsumowując, zostałam bez dachu nad głową. Spojrzałam na okno znajdujące się naprzeciwko mnie i wpatrywałam się w odbijające się światła samochodów przez kilka minut, intensywnie nad czymś myśląc. Pomysł, który przyszedł mi do głowy po zobaczeniu małej karteczki od mężczyzny, był popieprzony. Nie miałam jednak w tej sytuacji innego wyjścia i musiałam się modlić, że mój plan wypali. Dlatego zamiast pójść spać, zaczęłam pakować wszystkie ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy, które znajdowały się w moim małym mieszkaniu. O godzinie siódmej rano wyszłam z dwiema walizkami i zamykając drzwi na klucz, ruszyłam do kwiaciarni. Na szczęście miałam klucze z poprzedniego wieczoru, więc zostawiłam tam moje rzeczy i wróciłam się po mojego kota, który ledwo zniósł podróż na rękach przez tak ruchliwe miejsce, jakim jest ulica Los Angeles. Jednak udało mi się go bezpiecznie przetransportować do kwiaciarni i czekając na właścicielkę, dopracowywałam mój plan. 

 - Co to jest? - starsza kobieta spoglądała na zwierzę, które zaczęło ocierać się o jej nogi zaraz po tym, jak przyszła. 

 - Musiałam go wziąć z domu, wyprowadzam się. Mogłabyś go popilnować przez kilka godzin? Muszę coś pilnie załatwić, proszę! - wręcz błagałam. 

 - Tylko kilka... - mruknęła i zaczęła przygotowywać stanowisko swojej pracy.

 - Dziękuję! A i walizki są na zapleczu. - rzuciłam i wybiegłam na ulicę.

Wiatr nagle się zerwał przez co kartka, którą trzymałam w ręce prawie mi wypadła. Wpisałam szybko ciąg liczb w klawiaturę i odliczając do trzech, wybrałam numer.

 - Tak? - odezwał się po czterech sygnałach dobrze znany mi już głos.

 - Nie chcę przeszkadzać, ale podał mi Pan ten numer wczoraj w kwiaciarni, chciałam zadzwonić do Zayna, ale nie mam z nim niestety kontaktu. Kazał oddać rzeczy, które wczoraj zabrałam.

Alessio nie odzywał się przez chwilę, przez co zaczęłam wątpić, że to wszystko wypali. 

 - Gdzie mam je odebrać? - odezwał się wreszcie i usłyszałam otwieranie jakiś drzwi. 

 - Możemy pod moim mieszkaniem, wyśle adres. - powiedziałam i odetchnęłam z ulgą. 

Szybko dotarłam pod kamienicę i weszłam do środka, aby nie stać na ulicy. Dopiero po chwili wyszłam na chodnik i starając się jak mogę, wymusiłam aby moje oczy się zaszkliły, a pojedyncze łzy spłynęły po moim policzku. W tym samym czasie czarne auto zatrzymało się centralnie przede mną. Alessio zaczął iść w moim kierunku, a ja modliłam się, żeby druga część poszła tak sprawnie jak pierwsza.

 - Dlaczego panienka płacze? - zapytał podchodząc bliżej mnie.

 - J-ja... - starłam się przybrać najboleśniejszy ton głosu. - Chciałam oddać rzeczy, ale przez przypadek wzięłam także kopertę z pieniędzmi od Zayna. Moja okolica nie należy do najbezpieczniejszej, przez co banda dresów wyrwała mi kopertę i wszystkie rzeczy, byłam tak przerażona... - załkałam i spojrzałam na mężczyznę, czekając na jego reakcję.

Alessio zmarszczył brwi i obejrzał się wokół siebie. 

 - Nic panience nie zrobili? Jakieś rany... 

 - Nie! To znaczy prócz przerażenia, nic mi nie jest. Tylko że rzeczy Zayna i jego pieniądze zniknęły. Nie wiem jak się mu z tego wytłumaczę. - kłamałam jak z nut. 

Let Me Love YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz