Rozdział 20

17K 496 170
                                    

Zayn

Wczoraj zaniosłem Victorię do łóżka, bo prawie zasypiała w moich ramionach. Przykryłem ją kołdrą i ubierając się w jakieś luźne ubrania, poszedłem opatrzeć stłuczoną rękę. Nie chciałem przerywać tego, co brunetka zainicjowała, ale ból już nie do zniesienia. Musiałem też załatwić pigułkę, która uratuje mój błąd. Prawie nigdy nie używałem prezerwatyw, ale przecież brunetka nie bierze tabletek. Byłem zbyt odurzony tym wszystkim, żeby myśleć o czymś, o co nigdy nie dbałem. Dostałem dosyć duży opierdol od dziadka, który czekał na mnie na ławce przed ich domem. Być może postąpiłem lekkomyślnie, ale nie mogłem przejść obok tego obojętnie, po tym co zrobił mojej dziewczynie. Wróciłem do niej nad ranem, wyczerpany tłumaczeniem się i planowaniem dalszych poczynań. Przebrałem się w dresy i nie mając nawet sił zgasić małej lampki w sypialni, rzuciłem się na łóżko. Uważając na moją zabandażowaną rękę, położyłem się twarzą do nagich pleców brunetki i wpatrując się w jej nieopalone ślady od bluzki, zasnąłem. Jednak nie minęło nawet dwie godziny, kiedy usłyszałem piskliwe głosy, które pochodziły z plaży.

- Pieprzone bachory... - przekręciłem się na drugi bok z zamiarem przytulenia mojej lubej, ale moje ramię spotkało się tylko z zimnym prześcieradłem. - Victoria-a-a-a!

Przewróciłem się na plecy i usłyszałem szum z łazienki obok pokoju.

- Co? - dziewczyna wystawiła głowę zza drzwi, stojąc z ręcznikiem w ręce i mokrymi włosami.

- Wracaj do mnie, jest jeszcze wcześnie. - wyciągnąłem rękę, ale zaraz potem upadła z powrotem na jasną pościel.

- Jest już prawie popołudnie, Zayn. Obiecałam już komuś naleśniki. - powiedziała i wyszła z łazienki.

Miała na sobie moją koszulkę, która sięgała jej za uda i długie, lekko za duże na nią skarpetki.

- Robisz naleśniki dla kogoś innego, niż ja? - udałem urażonego, na co przewróciła oczami i wyciągając jakąś buteleczkę z walizki, popsikała się jakimiś bardzo słodkimi perfumami.

- Jak się pośpieszysz, to może też się załapiesz. I wytłumaczysz mi, skąd ten opatrunek na ręce.

Zostawiła mnie samego w pokoju, pozostawiając po sobie jedynie duszącą, słodka woń w powietrzu. Leżałem tak jeszcze kilka minut, dopóki nie usłyszałem odgłosu smażenia na patelni i zapachu ciasta. Zwlokłem się leniwie z łóżka i poszedłem wziąć szybki prysznic. Umyłem jeszcze zęby i wytarłem moje długie włosy, żeby nie kapała z nich tak bardzo woda. Zdecydowanie muszę iść je podciąć, ale brunetka mnie pewnie za to znienawidzi. Usłyszałem jakiś męski głos z kuchni, więc ubrałem na siebie moje ulubione szare dresy i biały podkoszulek. Wchodząc do salonu, zauważyłem Ryana, który stał nad Victorią i próbował zaglądnąć na patelnię. Prawie strącił łokciem miskę z blatu, więc uderzyła go z całej siły chochlą w żebra. Jęknął z bólu i odwrócił się, zauważając mnie przez to.

- Jest i nasza śpiąca królewna. - zakpił i wyprostował się. - Wiesz, jak ciężko było zdobyć to małe gówno tutaj? W tej aptece babka patrzyła się na mnie jak na mordercę.

Prychnąłem na jego słowa i usiadłem na wysokim krześle, które stało przy wydzielonej wyspie kuchennej. Mężczyzna zrobił to samo i wzdychając, podparł się na łokciach.

- Chciałbym, żeby to Nadia robiła mi naleśniki rano. - wymamrotał pod nosem, przez co brunetka zatrzymała swoje ruchy.

- Chcesz jeść surowe ciasto? - zapytała chłodno, odkładając z impetem miskę.

- Nie, no co ty. Twoje też będą dobre, a nawet lepsze. Kocham cię, wiesz o tym? - próbował się podlizać, przez co spojrzałam na niego.

Chyba poczuł na sobie mój wzrok, bo odwrócił twarz w moją stronę i zamilkł.

Let Me Love YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz