Zayn
Od rana siedzę w biurze, wciąż dopełniając umowy dotyczące nowych inwestycji. Jeden mały błąd i stracimy większość majątku firmy, ale jestem pewien, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Jeszcze dwa tygodnie intensywnej roboty i będę mógł sobie pozwolić na małe wakacje z Victorią. Chcę jej wynagrodzić te miesiące i spędzić z nią jak najwięcej czasu. Jest tylko jeden mały szczegół, który wszystko komplikuje.
Tylko tobie on przeszkadza.
Potarłem twarz dłońmi i z westchnieniem zacząłem wpatrywać się w test ciążowy, który leżał na biurku. Zmarszczyłem brwi i podniosłem wzrok, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Ryan wszedł do środka i z uśmiechem na twarzy zaczął do mnie podchodzić.
- Co cię tak bawi? - zapytałem od niechcenia i oparłem się o oparcie krzesła. - Znowu wpadłeś na jakiś popierdolony pomysł? Nadia nie ma cię jeszcze dosyć?
- Bardzo śmieszne. - prychnął i wyskoczył na blat biurka. - Przyszedłem zobaczyć, czy te papiery cię jeszcze nie zabiły. Siedzisz nad tym od prawie tygodnia. Umowa na pewno jest już dopracowana w stu procentach, daj sobie trochę odpocząć.
- Nie pieprz mi nad uchem tak jak Victoria, proszę cię. - warknąłem. - Już jedna irytująca istota w tej chwili mi wystarczy.
- Jedna? - głos mu zadrżał, więc spojrzałem w jego stronę i zauważyłem, że trzyma w rękach test z dwiema kreskami. - Zayn, czy ty chcesz mi coś powiedzieć? Victoria jest... Wy będziecie mieć dziecko?
- Co?
- Trzymam w łapie pozytywny test ciążowy.
- Jasmine go tutaj zostawiła, kiedy chciała mnie wrobić w ojcostwo. - westchnąłem i zabrałem mu kawałek plastiku z ręki. - Przez to wszystko zapomniałem go wyrzucić.
- Victoria o tym wie?
- O czym ma wiedzieć? Nie mówiłem jej o tym...
- Ona wie, że spałeś z Jasmine? - przerwał mi i zeskoczył z biurka.
- Oczywiście, że nie. Przecież by mnie zabiła, a dopiero co zdążyłem ją odzyskać.
Wstałem z fotela i poprawiłem swoją pogiętą już koszulę. Miałem ją wyprasować już dawno temu, ale od kilkunastu dni jedyne co robię to siedzę w pracy, albo śpię u Victorii. Chciałbym jej zaproponować, żeby zamieszkała ze mną w moim mieszkaniu, ale cholernie boję się odrzucenia. Przecież dopiero co zaczęło się wszystko układać. Może to dla niej za szybko?
- A tak w ogóle, to co u Martinez? Dawno z nią rozmawiałem, a to do niej nie podobne. Gdybym nie odzywał się dwa dni, to pewnie zaczęłaby mnie już szukać. - zaśmiałem się i spojrzałem na szatyna, który uśmiechał się głupkowato. - Co jest?
- Od wczoraj już nie Martinez.
- O czym ty kurwa... Nie! - prawie wrzasnąłem, kiedy uśmiechał się zwycięsko i kiwał głową. - Oświadczyłeś się jej? Ryan Collins postanowił być wobec kogoś zobowiązany?
- Nawet nie wiesz jak się bałem, że ich nie przyjmie.
- Kurwa, gratulację! - podszedłem do niego i zamknąłem w mocnym uścisku.
Poczułem się dziwnie, ale oczywiście cieszyłem się szczęściem swoich przyjaciół. Ale jak pomyślę o fałszywym pierścionku zaręczynowym, który wciąż nosi moja dziewczyna...
- Zayn. - szatyn szturchnął mnie, przez co wyrwałem się z zadumy. - Pytałem, czy jedziesz już do domu. Wszyscy już wyszli z firmy.
- Tak. - odetchnąłem i zamknąłem teczkę, która od tygodni leży na biurku. - Zanieś to do gabinetu mojego ojc... Na salę konfederacyjną. Jutro na spotkaniu wszystko przedstawię.
CZYTASZ
Let Me Love You
RomanceCzego się spodziewać, kiedy spadkobierca rodzinnej, włoskiej mafii upatrzy sobie za cel dwudziestojednoletnią pracownicę kwiaciarni? P r o b l e m ó w. Cause they say, "All good boys go to heaven, but bad boys bring heaven to you''