Rozdział X

697 73 19
                                    

 Czwórka chłopców zawędrowała już dość daleko w las, a zaczynało powoli zmierzchać. Ich lider nie przejmował się jednak tym o ogóle i wciąż uparcie szedł naprzód.

– Daleko jeszcze? – zapytał pulchny chłopczyk, który wlókł się na samym końcu ich pochodu.

– Jeszcze trochę. Zaraz będziemy – odpowiedział ich przywódca.

– Ale wiesz... – zaczął niepewnie najwyższy z nich o nieco przydługich czarnych włosach. – Jest już późno, a mama kazała mi wrócić dziś wcześniej.

– Mi tak samo – dodał grubasek, żywo przytakując głową.

– Tchórzycie?! – zapytał gniewnie pierwszy w ich pochodzie, odwracając się gwałtownie.

– Nie... – zaczął się tłumaczyć brunet. – Ale mama...

– Nie ważne! Nie potrzebuję was! Wracajcie sobie do domu, słabeusze! – zaczął krzyczeć ich lider.

Dwójka chłopców spojrzała na siebie niepewnie. Oboje bali się być w lesie po zmroku, ale jeszcze bardziej obawiali przyznać się do tego przed swoim przyjacielem, niepisanym przywódcą ich małej grupki. Bardzo jednak nie chcieli tu teraz być. Ich wyobraźnia podsuwała im wizję niestworzonych potworów, które mogły na nich czekać w mroku nocy.

– Przepraszamy, Kacchan... – odezwał się ten najpulchniejszy. – Obiecujemy, że wrócimy tu z tobą jutro...

– Mówiłem, że was nie potrzebuję! – wrzasnął blondyn.

Chłopcy wzdrygnęli się, ale już przecież podjęli decyzję. Pożegnali się i razem ruszyli w drogę powrotną, zostawiając Katsukiego za sobą.

– Nie idziesz z nimi? – zapytał Bakugo chłopca, który wciąż stał obok niego.

– Chcę iść z tobą – odpowiedział mu cichy głos.

– Ehh... Niech będzie. Chodźmy.

Dwójka przyjaciół wznowiła swój marsz. Blondyn szedł na przodzie, wskazując odpowiedni kierunek, a drobny chłopiec był kawałek za nim i próbował nadążyć za swoim towarzyszem. Co jakiś czas się potykał, ale dzielnie wędrował dalej.

W końcu dotarli na miejsce docelowe, którym okazała się być niewielka grota w dużej skale tuż nad brzegiem płytkiej rzeki.

– Wow – powiedział mniejszy chłopiec, zbliżając się do jaskini. Jego oczy świeciły z podekscytowania.

– Mówiłem, że to świetne miejsce – ogłosił Katsuki dumny, że wywarł takie wrażenie na swoim koledze.

– To prawda! To najlepsze miejsce na tajną bazę! – ekscytował się dalej ten drobniejszy.

– Wrócimy tu jutro, kiedy będzie widno. Wtedy pokażę ci wszystko dokładnie.

Przez czas ich marszu słońce zdążyło już całkowicie zajść i teraz w lesie panował półmrok. Widoczność stawała się coraz gorsza i nawet Bakugo zmartwił się, że to może być problem w drodze powrotnej.

– Chodźmy do domu, Izuku – zarządził blondyn.

– Dobrze, Kacchan.

Chłopcy ruszyli w drogę powrotną tą samą ścieżką, którą wcześniej tu przyszli. Bakugo znał tę trasę już bardzo dobrze, więc był pewien, że bez problemu uda mu się wrócić na osiedle, na którym mieszkali wraz z Midoriyą. Bardzo szybko zrobiło się całkowicie ciemno, ale Katsuki w ogóle się tym nie przejął.

– Kacchan... – odezwał się niepewnie Izuku.

– Co?

– Jest już bardzo ciemno.

Will you be mine? || Villain DekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz