Rozdział XI

687 74 5
                                    

 Midoriya siedział w obskurnym pokoju motelowym i ostrzył swoje noże. Słońce zaszło już jakiś czas temu, a Stain jeszcze nie wrócił. Chłopak nie martwił się jednak. Wiedział, że jego mentor poszedł tylko na zwiady i nigdy nie zrobiłby nic ryzykownego bez wcześniejszego przygotowania. Nie bał się też, że mężczyzna mógł pójść na misję bez niego. W końcu nie po to zabierał go aż do Hoth, żeby teraz zostawiać go samego. Ponadto, Izuku był już z nim na kilku akcjach i już zdążył udowodnić, że jego obecność bywa pomocna.

Skończył przygotowywać ostrza i wsunął je na swoje miejsce w jego zbroi. Był już gotowy, ale z braku lepszego zajęcia zaczął raz jeszcze sprawdzać stan swoich gadżetów, trucizn oraz substancji chemicznych.

Wkrótce przez jedyne okno w pokoju wsunął się Stain. Midoriya popatrzył na niego z uniesioną jedną brwią. Jego mentor rzadko się spóźniał i chłopak był nieco zaskoczony.

– Spotkałem starych przyjaciół – wyjaśnił mężczyzna, widząc pytające spojrzenie Izuku.

– To znaczy?

– Bractwo Złoczyńców zaprosiło mnie na małe pogaduchy przy herbatce.

– Znowu chcieli z tobą współpracować? – głos piegowatego aż ociekał pogardą.

– Tak. Tym razem stwierdziłem jednak, że możemy ich wykorzystać.

– Co masz na myśli? - zaciekawił się Midoriya. Nie sądził, że Zabójca Bohaterów będzie chciał wchodzić w jakiekolwiek układy z tą bandą podrzędnych degeneratów.

– Chcą zaatakować dzisiaj Hoth. W gruncie rzeczy jest to nam na rękę. Narobią zamieszania i odciągną od nas niepotrzebne zainteresowanie. Po za tym, żeby naprawić to miasto, potrzebne jest więcej ofiar.

Izuku zastanowił się nad słowami mężczyzny. W dużej mierze miał rację. Ofiary były potrzebne, a sami nie byli w stanie załatwić wielu bohaterów za jednym razem. Po za tym takie Bractwo Złoczyńców miało na tyle dużo siły i możliwości, że daliby radę załatwić jakąś naprawdę grubą rybę. To był całkiem niezły plan, jednak Midoriya wciąż miał pewne wątpliwości.

– Podczas zmasowanego ataku w mieście będzie więcej zmobilizowanych zawodowców – zaczął chłopak. – Czy to nam jednak nie zaszkodzi? Będzie większe prawdopodobieństwo, że ktoś nas zauważy.

– Wystarczy, że będziemy dostatecznie szybcy i dobrze ukryci. Takie zamieszanie sprzyja skrytobójcom.

– Niech będzie... – zgodził się niepewnie piegowaty. Mimo wszystko zawsze ufał osądowi swojego mentora.

– A teraz pakuj manatki, młody. Ruszamy.

Oboje wyskoczyli przez okno do powoli pogrążającego się w mroku miasta.

***

Midoriya obserwował ze swojego miejsca na dachu Staina, który właśnie przyciskał zawodowego bohatera do ściany, oraz najbliższą okolicę. Ciągle miał złe przeczucia, więc wolał być ostrożny i jak najbardziej skoncentrowany.

Nagle z oddali dobiegł go odgłos wybuchu. Izuku spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył ogromne ilości czarnego dymu wyłaniające się spośród wieżowców.

– Młody? – zwrócił się do niego Zabójca Bohaterów na tyle głośno, żeby chłopak mógł go usłyszeć kilka pięter wyżej.

– Wybuch pięć kilometrów na południe stąd – poinformował go zielonowłosy. – To chyba Bractwo Złoczyńców.

Will you be mine? || Villain DekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz