Rozdział XII

639 67 20
                                    

 Todoroki tylko przez chwilę był zdezorientowany przez otaczający go dym. Szybko odnalazł się w sytuacji i wycelował lodowy atak w Midoriyę, który akurat zamachnął się na niego ze swoim nożem. Izuku odskoczył na tyle sprawnie, że udało mu się uniknąć przymrożenia lub co gorsze przebicia przez jakiś sopel.

Midoriya wskoczył na kontener, a potem złapał się za gzyms. Odbił się od ściany, poleciał nad Shoto i jednocześnie rzucił w niego kilkoma nożami. Cały czas goniła go lodowa fala, którą na bieżąco tworzył jego przeciwnik.

Żadne ostrze nie trafiło w cel, ale Izuku się tego spodziewał. Wyciągnął przed siebie swoją prawą dłoń, na której nosił rękawicę, którą skonstruował własnoręcznie. To właśnie dzięki niej zabił po raz pierwszy. Lewą dłonią złapał się za nadgarstek i wtedy z rękawicy wystrzeliły trzy niewielkie pociski. Todoroki był zaskoczony, ale udało mu się uniknąć dwóch z nich. Jeden trafił go w ramię i nastolatek zachwiał się nieznacznie od siły z jaką został raniony.

– Co to było?! – krzyknął. Złapał się za ramię i przez jego palce zaczęła przeciekać wąska strużka krwi. Jego spojrzenie było gniewne, ale wciąż skoncentrowane na przeciwniku.

– A takie tam moje sztuczki – powiedział swobodnie Izuku i nawet wzruszył ramionami.

Jego rękawica miała wbudowany mechanizm podobny do pistoletów, ale słabszy. Jego pociskami nie były jednak kule, a dawki różnych trujących substancji, które sam tworzył w swoim laboratorium. Todoroki właśnie dostał niewielką dawką jednego z takich chemikaliów i wkrótce powinno być widać efekty.

Wściekły Shoto w tym czasie zaatakował po raz kolejny. W stronę Izuku mknął lodowy szlak. Zanim jednak go dosięgnął, chłopak uskoczył. Nie uchronił się jednak całkowicie. Poczuł jak lodowe ostrze przecina jego kostium w pasie. Na jego ciele powstała długa na dziesięć centymetrów rana. Była jednak na tyle płytka, że piegowaty stwierdził, że może ją na razie zignorować.

Powietrze na uliczce coraz bardziej się ochładzało. Było już widać oddech Todorokiego, a jego prawa ręka pokrywała się szronem.

– Nigdy nie pozwolę się pokonać komuś, kto walczy tylko na pięćdziesiąt procent – powiedział Midoriya, przystępując tym samym do drugiej części swojego planu.

– Nie wiesz, o czym mówisz! – odkrzyknął mu bliznowaty.

– Może i nie. Wiem tylko tyle, że prawdziwy bohater daje z siebie wszystko, a nie tylko tyle ile uzna za stosowne.

W stronę Izuku pomknęła kolejna lodowa fala. Chłopak skoczył, odbił się od ściany kamienicy, a potem ześlizgnął po powstałej mroźnej konstrukcji. Na lodzie został niewielki ślad krwi.

– Nigdy nie użyję swojej lewej strony w walce! – krzyczał dalej heterochromik.

– Bo co? Bo tatuś jest niedobry? – kontynuował Midoriya, patrząc na swojego rówieśnika z pogardą. – Tyle, że to twoja moc, a nie jego, skończony kretynie! I ty śmiesz nazywać się bohaterem?!

Todoroki zaatakował po raz kolejny lodową falą. Ta była jednak dużo potężniejsza niż poprzednia. Izuku poczuł jak lodowe ostrze wbija się w jego udo. Wypuścił z siebie powietrze i zagryzł zęby z bólu. Kątem oka zauważył jednak, że jego przeciwnik wyraźnie się zachwiał.

– Możesz robić ze mnie mrożonkę do woli – zaczął Midoriya, ignorując piekący ból uda i boku. – Zobaczymy, kto dłużej wytrzyma. Bohaterze.

W Todorokim coś jakby drgnęło i chłopak bardziej się zachwiał. Trucizna, którą wtoczył mu zielonowłosy musiała już zacząć działać.

Will you be mine? || Villain DekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz