Rozdział XVIII

543 61 15
                                    

 Standardowa akcja. Midoriya podkradł się do zmęczonego po całym dniu pracy bohatera, wykorzystując zapadający zmrok. Następnie strzelał pociskiem z trucizną w jego stronę. Toksyna nie miała natychmiastowego działania, więc musiał czymś zająć swojego przeciwnika przez najbliższe kilka minut.

Zawodowiec w tym czasie orientuje się, że jest atakowany. W końcu został ranny. Przyjmuje pozycję obronna i czeka, uważnie obserwując otoczenie.

Midoriya poprawił swój długi szalik, kryjąc się w ciemnościach, których nie dosięgło światło latarni. Był środek zimy i przez panujący chłód widział jak jego oddech tworzy niewielkie obłoczki białej pary.

To była jego pierwsza misja, odkąd zdecydował się wrócić ze swojej przerwy świąteczno-sylwestrowej. Tak, wziął urlop od zabijania. Wigilia w Japonii jest czasem spędzonym z ukochaną osobą, ale on nie miał kogoś takiego. Dlatego właśnie część tego dnia spędził w dormitorium razem zresztą klasy pierwszej C. Udawał, że się integruje, ale tak naprawdę to nie rozmawiał nawet z nikim innym niż Shinso. Szybko więc wrócił do swojego pokoju, gdzie przez resztę wieczoru ostrzył swoje podręczne noże, które jako jedyne trzymał na terenie U.A.

Czas między świętami, a Sylwestrem poświęcił Inko. Kobieta zasługiwała na to, żeby nie być samotną w te ostatnie dni w roku. Jednak trzydziesty pierwszy grudnia spędził samotnie. Również następnego dnia nie udał się do żadnej świątyni, żeby prosić o cokolwiek jakiś bogów. Nigdy wcześniej mu nie pomogli, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Wolał sam zapracować na swój sukces.

Tak więc miał sporo wolnego. Teraz jednak zdecydował się wrócić. Media znów szalały na temat Zabójcy Bohaterów, odkąd ucichła sprawa z miastem Deika. Dzięki informacjom od Dabiego, Midoriya domyślał się, że było zamieszane w to Bractwo Złoczyńców. Oficjalna wersja brzmiała jednak tak, że zwykli obywatele obronili się przez złoczyńcami, ponieważ bohaterowie nie byli w stanie im pomóc. W efekcie nasiliły się ruchy oporu żądające przywrócenia możliwości nieograniczonego korzystania z mocy bez żadnych konsekwencji prawnych.

Izuku nie wiedział do końca czyją stronę obrać w tej sprawie. On sam działał nielegalnie, ale przecież to byłoby skrajnie niebezpieczne, gdyby każdy mógł się bawić w bohatera.

Czy był hipokrytą?

Ostatecznie postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy. Nie znał wszystkich szczegółów sprawy, więc nie zamierzał wyciągać pochopnych wniosków. Wiedział tylko, że cały ten syf miał związek z Bractwem Złoczyńców, a akurat z nimi nie chciał mieć nic do czynienia.

Wracając jednak do tematu, sprawa z Daika przycichła i media wróciły do tematu młodocianego Zabójcy Bohaterów. Mimo iż przez okres świąteczny był na urlopie, to niepokoje społeczne się nasiliły. Spodziewano się jego powrotu z jakimś większym przytupem. Taka cisza przed burzą.

Tymczasem Midoriya wykonywał swoją standardową robotę. Pseudobohater, sprawdzone metody i nic poza tym. Nie zamierzał spełniać niczyich oczekiwać. Sam zdecyduje, kiedy podejmie się jakiegoś przedsięwzięcia na szerszą skalę. Na razie było mu zimno i chciał już móc wrócić do swojego pokoju, gdzie czekała go ciekawa lektura na temat zaawansowanej chemii organicznej.

Deku skoczył do przodu. Znajdował się na wysokości kilku metrów i teraz leciał w dół. Zbliżył się do bohatera i wymierzył mu mocnego kopniaka w tył głowy. Mężczyzna zorientował się szybko w sytuacji, ale nie zdążył w porę odskoczyć czy się uchylić, więc musiał przyjąć na siebie część uderzenia. Zachwiał się, po czym oddalił od Midoriyi na kilka metrów.

– Kim...

Izuku nie czkał, aż heros zdąży coś powiedzieć. Szybko rzucił jednym z noży, który wbił się w środek klatki piersiowej jego przeciwnika. Tak naprawdę to była to tylko pokazówka. Rzucanie ostrzami nie miało w sobie praktycznego zastosowania jeśli chodziło o walkę. Nawet jeśli taki nóż był nasączony trucizną, to i tak w ostatecznym rozrachunku nie dawał zbyt wielkiej przewagi.

Will you be mine? || Villain DekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz