Time skip *dwa tygodnie*
Minęły kolejne dwa tygodnie. Dwa tygodnie w tym dziwnym świecie.
Nie wiem czy się cieszyć, że tyle przetrwałam, czy raczej płakać, że ten koszmar dalej trwa. Dalej mam nadzieję, że to tylko zły koszmar z którego zaraz się wybudzę.
Odetchnęłam, przymykając oczy.
W czasie tych dwóch tygodni odbyły się dwa zadania. Pierwsze znowu przegraliśmy, jednak z drugim poradziliśmy sobie najlepiej ze wszystkich drużyn. W sumie to może dlatego, że było najbardziej normalne ze wszystkich do tej pory i przypominało bardziej zabawę dla dzieci, aniżeli te co wcześniej.
Pierwsze zadanie polegało na pójściu do lasu, gdzie trzeba było spędzić noc, a następnie wrócić o godzinach porannych. Może i byśmy wygrali, jednak nie było to możliwe przez to, że po drodze zaatakowała nas wielka horda pająków (czyt. dwa) i zgubiliśmy się dwa razy.
To wcale nie jest tak, że ktoś zgubił mapę... ekhem... Jawor... ekhem.Zadziwiające, że tym razem na głosowaniu nie głosowało na mnie jakoś bardzo dużo osób. Zaledwie dwie, co mnie dość zdziwiło.
Wtedy właśnie zamiast mnie odpadł Pathmage.
Drugie zadanie polegało na strzelaniu do siebie z łuków zakończonych czerwonym czymś co sprawiało, że strzała przyczepiała się do ciała, nie raniąc przy tym przeciwnika. Zaraz po tym nie można było jej odkleić, co mówiło o tym, że osoba została trafiona.
Na koniec były podliczane punkty i muszę się pochwalić, że trafiłam Ewrona z pięć razy, a on mnie, ani razu. Nie wiem jakim cudem, ale jakoś mi się to udało.
Jestem z siebie naprawdę dumna.---
Siedziałam właśnie przy stole w kuchni, popijając swoją ulubioną miętową herbatę. Było późne popołudnie i dość kiepska pogoda, więc nigdzie dzisiaj nie wychodziliśmy, nawet pobiegać rano. Właśnie. Będąc przy temacie. Dzięki temu codziennemu bieganiu naprawdę poprawiła mi się kondycja, a nawet to polubiłam. Jeszcze nigdy moje nogi nie wytrzymywały tak długo jak teraz.
Wzięłam łyk herbatki, przeglądając jednocześnie dzienniczek w którym do tej pory nie zapisałam żadnych nowych informacji. Przez te dwa tygodnie nie zdarzyły mi się żadne dziwne sytuacje, nie dostałam żadnych liścików, nie widziałam żadnej tajemniczej osoby. Brak nowych informacji. Brak czegokolwiek.
Do kuchni wszedł Graf, więc zamknęłam szybko dzienniczek, który przed chwilą przeglądałam. Spojrzał w jego kierunku, jednak po chwili odwrócił wzrok i podszedł do szafki, by wyjąć z niej kubek.
-Hej Triss- nalał do czajnika wody.
-Hej- odparłam, patrząc jak otwiera następną szafkę, a na jego twarzy pojawia się poirytowanie.
-Czy nie można odkładać, rzeczy na jedno miejsce? To naprawdę takie trudne?- powiedział wkurzony- brudasy- burknął pod nosem.
-Co tym razem?- zapytałam
-Kawa- odpowiedział szybko, przeglądając jednocześnie kolejną szafkę.
-Tam jest- wskazałam palcem w kierunku stojącej na parapecie kawy i zaśmiałam się cicho.
-Dzięki- zabrał z parapetu przedmiot. Po czym podszedł do drzwi- Czy ktoś może łaskawie mi powiedzieć, czemu kawa leżała na parapecie?!
Zaśmiałam się. Prawda jest taka, że dobrze wiedziałam kto ją tam położył, jednak jestem na tyle miłosierna, że postanowiłam nie wkopywać tej osoby.
CZYTASZ
ZGIŃ LUB ZABIJ • Kwadratowa Masakra
Fanfiction❝ Zostałam zmuszona do walki na śmierć i życie. ❞ © SindSwayer 2020 | zawieszona |