Atmosfera przy śniadaniu była jak zwykle napięta. Nikt się nie odzywał, a nawet bał się wykonać jakikolwiek nieodpowiedni ruch. Było to oczywiście spowodowane przez moją toksyczną relację z Ewronem. Wystarczyło, by którekolwiek z nas się odezwało, by przerodziło się to w nieprzyjemną wymianę zdań, która z kolei niedługo później zamieniała się w kłótnię.
Przypominało to trochę reakcję małej iskry, która po wylądowaniu na kawałku starej, suchej gazety, rozpalała się coraz bardziej, aż w końcu, gdy zabrakło przestrzeni, płomień powoli gasł.
-Triss, możesz podać mi sól?- Zapytał Nexe, przerywając ciszę i wyciągając ku mnie dłoń. Już miałam chwycić wspomniany przedmiot, ale uprzedził mnie Ewron, który szybciej podał go chłopakowi i uśmiechnął się zwycięsko. Odkaszlnęłam znacząco.
-Przepraszam, ale od kiedy nazywasz się tak jak ja? To chyba mnie Nexe o to poprosił.- Powiedziałam, obie brwi mając uniesione do góry.
-Nie przesadzaj już Triss. Po prostu pogódź się z tym, że przegrałaś i tyle.- Wzruszył ramionami.
-Tyle, że to nie był żaden wyścig.- Powoli zaczynałam się już denerwować.
-Dobra, mamy tego dosyć!- Mandzio uderzył pięścią w stół, powodując nagły podskok adrenaliny u każdego kto siedział przy stole. Najwidoczniej wolał zapobiec powstającej kłótni, niż potem leczyć jej skutki. Wystraszona puściłam widelec, powodując brzdęk przez jego dotkliwe zetknięcie się z talerzem. Przez chwilę nie rozumiałam o co mu do końca chodziło.- Wasza dwójka musi się wreszcie pogodzić! Jesteśmy drużyną, a wasze sprzeczki w niczym nam nie pomagają.- Dodał spokojniej. Każdy pokiwał głową, pokazując, że się z nim zgadza.
Ewron milczał, dalej wpatrując się w talerz z jedzeniem. Grzebał w nim widelcem jakby miał zaraz wykopać z pod spodu jakiś skarb. Ja także postanowiłam się nie odzywać.
-Skoro tak... to będziemy musieli zastosować nieco radykalne środki.- Spojrzał na trójkę chłopaków, siedzących obok siebie, po jednej jego stronie.- Chłopaki, tak jak planowaliśmy.- Ci bez słowa wstali. Dwóch podeszło do Ewrona, a do mnie tylko jeden. Thorek chwycił mnie za ramię i szepnął cicho do ucha.
-Dla twojego dobra lepiej się nie wyrywaj.- Pociągnął mnie delikatnie ku górze, nakazując tym, żebym wstała. Tak też zrobiłam. Spojrzałam w kierunku Ewrona, dalej nie do końca rozumiejąc co się dzieje.- Chodź.- Powiedział, a po chwili poczułam jak ciągnie mnie w kierunku drzwi wyjściowych.
Chwila. Co? Powoli chyba zaczynałam rozumieć co takiego się tu wyrabia, jednak postąpiłam za radą chłopaka i powstrzymałam niepotrzebne uwagi. Dalej szłam bez słowa.
Zerknęłam za siebie. Zobaczyłam Ewrona idącego zaledwie kilka kroków za mną. Co chwila zadawał pytania i nawet próbował się wyrwać Bremowi i Nexe, jednak dwóch na jednego było dosyć niesprawiedliwe. Ta cała scena przypominała mi momenty z filmów o tajnych agentach, gdy to ci "źli" przestępcy prowadzili ich na przesłuchanie.
Gdy mój wzrok znów powędrował ku drzwiom, nagle znalazły się strasznie blisko. Mandzio otworzył je, a reszta wypchnęła nas na zewnątrz. Dobra... tego się nie spodziewałam. Niemal upadłam na kolana, jednak w ostatniej chwili złapałam równowagę i oszczędziłam sobie kilku siniaków.
-Ej!- krzyknął brunet, podbiegając do zamykających się drzwi. Gdy te trzasnęły z hukiem uderzył w nie pięściami.- Otwierajcie! To jakiś prank?! To nie jest śmieszne?!- wrzasnął.- Ja pierdolę.- Przeklął pod nosem.
-Chłopaki, to nie czas na takie zabawy- dodałam coś od siebie.
-Chciałbym, ale nie- odparł Thorek zza uchylonego okna.- Dopóki się nie pogodzicie, nie wpuścimy was do środka. Chyba sprawiedliwy układ.- Chyba się przewidziałam, ale na jego twarzy właśnie pojawił się uśmiech. Jego to bawi? Zmarszczyłam brwi zdenerwowana.- To nie na nasze nerwy, by znosić wasze ciągłe marudzenie i wyzywanie jak bachory. Dorośnijcie.
-Chyba sobie ze mnie jaja robisz!- Ewron był naprawdę nieźle wkurzony. Gdybym się lepiej przyjrzała to pewnie dostrzegłabym nawet pulsującą żyłkę.
-Jak już mówiłem, nie- odparł.- A teraz jeśli pozwolicie, pójdziemy dokończyć śniadanie. W spokoju i przyjaznej atmosferze.- Zamknął okno i niedługo później cała grupka odwróciła się, odchodząc.
No chyba nie... chociaż... przynajmniej nie będę musiała zmywać po śniadaniu, a była właśnie moja kolej.
---
-Je pierdole.- Wkurzona kopnęłam kamień, który potoczył się przed siebie, wpadając do kałuży.
Jakby nie mogli nas wyrzucić z domu w jakąś ładniejszą pogodę? Wiatr na dworze i jeszcze zapowiada się deszcz. Założyłam ręce na klatkę piersiową, podnosząc wzrok ku niebu. Ciemne chmury, gromadziły się nad nami, nieprzyjemnie grzmiąc. Jeszcze na dodatek nie dokończyliśmy śniadania. Poczułam jak burczy mi w brzuchu. Głodna jestem.
Na dodatek nie mogliśmy iść do przeciwnej drużyny, bo zakazano nam jakichkolwiek interakcji mkędzyteamowych. Jaki to ma niby cel?
-Już całkiem im odbiło- burknął wściekły Ewron.- Zachciało im się rozrywki. Jeszcze czego.
-Zawsze możemy się najzwyczajniej w świecie pogodzić.- Na moje słowa zmarszczył brwi, a usta rozwarły się, jakby chciał coś powiedzieć.- Daj mi dokończyć.- Podniosłam ostrzegawczo dłoń.- Możemy trochę poudawać, a przy okazji odwzajemnić się żartem i zrobić z nich nieuważnych głupków. Nie powinni byli zostawiać nas samych.
-W sumie... Jak tak bardzo chcą rozrywki to możemy im ją zapewnić.- Wstał spod drzewa, pod którym do tej pory przesiadywał. Otrzepał sobie brudny od ziemi tyłek i podszedł bliżej. Wyciągnął ku mnie dłoń.- To co? Chwilowy rozejm?- Uśmiechnął się z jakimś takim błyskiem w oku.
-Rozejm- potwierdziłam, uściskując dłoń. Odwzajemniłam uśmiech. No to zapowiada się niezła zabawa.
---
Biegła przez las, przeskakując nad zerwanymi gąłęziami i kałużami utworzonymi przez padający deszcz. Krople wody uderzały prosto w jej twarz, nieco ją dezorientując. Coraz to kolejne ruchy, były mniej precyzyjne. Prześlizgnęła się na błocie pod niską gałęzią, po chwili znów biegnąc na dwóch nogach.
Obok jej głowy przeleciała strzała, nie należąca jednak do szkieleta. Wyglądała inaczej. Dziewczyna wiedziała kto jest jej właścicielem i zdawała sobie doskonale sprawę, że znajduje się w beznadziejnej sytuacji.
-Nie dajcie jej uciec!- Krzyk docierający do jej uszu i kolejne strzały przemierzające ze świstem powietrze. Tym razem należące do mijanych kościotrupów.
Wrzasnęła gdy w ramię trafiła ją jedna z nich. W oczach stanęły łzy, z zewnątrz zapewne niezauważalne, przez mokrą od deszczu skórę. Niemal upadła na kolana, chwytając się za ramię.
"Jeszcze tylko trochę. Już niedaleko.", powtarzała w myślach.
Mimo bólu, zacisnęła zęby i ruszyła dalej. Jej pościg był już niedaleko. Słyszała wściekłe warczenie wilków gończych.
Ostatnie co pamiętała z tej ucieczki to tylko otwierający się u jej nóg właz, męski głos i przyjemne uczucie ciepła.
Wiem, wiem, jestem leniwą kluchą co jej się nie chce pisać.
Przepraszam, że musieliście tyle czekać i błagam was o wybaczenie 😢
S.s.Drużyna krwistej pełni: (czerwoni + żółci)
- Macgajster- Zaha- Sitrox- Nojracht- Tobiasz- Leesoo
Drużyna srebrzystej fali: (zieloni + niebiescy)
- Nexe- Triss- Graf- Jawor- Mandzio- Ewron- Thorek- Bremu
CZYTASZ
ZGIŃ LUB ZABIJ • Kwadratowa Masakra
Fanfiction❝ Zostałam zmuszona do walki na śmierć i życie. ❞ © SindSwayer 2020 | zawieszona |