❧Rozdział XLIII- Oko❧

304 30 15
                                    

Pov. [? #1]

-Nie złapaliśmy jej. Oko zaginęło- zdałam raport, wzrok mając wlepiony prosto w ziemię. Starałam się utrzymać na baczność, jednak z każdym słowem coraz bardziej miałam ochotę się skulić i zapaść pod ziemię. Nerwowo przełknęłam ślinę, ale mimo wszystko, czułam na sobie jego wzrok. Wzrok przepełniony pustką. 

Nic nie powiedział. Nawet nie zareagował, a to oznaczało najgorsze. 

-Ale poszukiwania trwają.- Dodałam szybko.- Creepery i pająki, przeszukują cały teren. O zmroku dołączy do nich reszta- mówiłam co jakiś czas się jąkając.- Znajdziemy ją...

-Kazałem ci pilnować oka!- Wrzasnął, zrywając się z tronu i sprawiając przy tym, że wszystkie szyby w oknach pękły, a płomienie  świec zgasły. Teraz jedynym oświetleniem, był nastający wschód słońca.- Pozwoliłaś je ukraść tej...! Tej...! Zdrajczyni!- dokończył, po chwili znów opadając na swoje siedzisko. Dłuższy czas milczał, jakby się nad czymś zastanawiając.- Masz dwa dni, żeby ją znaleźć.- Dodał spokojniej.- Inaczej to ty za to zapłacisz.

Nerwowo przełknęłam ślinę.

-Tak jest.

Pov. [? #2]

-Sil!- Nade mną rozbrzmiewał zdenerwowany głos mężczyzny, trzymającego mnie w ramionach. Zadrżałam, co on zapewne wyczuł. Mimo ciepła od niego bijącego, dalej czułam chłód, a wręcz mróz. Do czasu oczywiście, aż położył mnie na jakimś kocu, przy kominku.- To nie wygląda dobrze.- Zapewne dostrzegł strzałę tkwiącą w moim ramieniu. W sumie trudno było jej nie zauważyć. Zakrwawiona ręka, pewnie też nieźle rzucała się w oczy. 

Ja nie czułam już nic, nawet bólu. Jedyne czego chciałam to zamknąć oczy i odpłynąć w krainę snów. Czułam się naprawdę wyczerpana. Tylko pięć minut. Przymknęłam powieki, obracając głowę nieco na bok.

-Cholera! Sil! Nie zasypiaj!- Krzyknął, biorąc moją twarz w swoje ręce. To skutecznie mnie rozbudziło.  

-Jesteś nawet uroczy jak się denerwujesz- wymamrotałam z cichym rozbawieniem. Nie spuszczałam z niego wzroku. Naprawdę był zmartwiony.- To tylko strzała- uspokoiłam go, dłoń kładąc na jego policzku.- Wyliżę się z tego. Już nie z takich rzeczy wychodziłam cało.

-Muszę ci to opatrzeć.- Wstał z ziemi, najwyraźniej nie zwracając większej uwagi na końcówkę moich wypowiedzi. Swoją dalej utrzymaną w powietrzu dłoń opuściłam, nie spuszczając z niego wzroku. Przegrzebał kilka szafek w poszukiwaniu jakiś przydatnych rzeczy. Z jednej wyjął kilka kawałków materiału, jakieś skóry, wodę i kilka innych przedmiotów.- Gdzie trzymasz potiony?- zapytał, przeszukując kolejną szufladę.

-Górna szafka, na lewo- odparłam, odwracając wzrok ku ogniu w kominku. Uśmiechnęłam się, słysząc strzelanie iskier, a przy okazji odczuwając przyjemne ciepło na twarzy.- Nie to lewo.- Nie musiałam nawet tam patrzeć, by wiedzieć, że sięgnął do złej szafki.- Tak właściwie po co ci potiony?- zapytałam, widząc jego cień na ścianie na przeciwko. Usiadł obok.- Przecież nic mi nie jest.

Słysząc to, gwałtownie nabrał powietrza. Chwycił za moje ramię, co wywołało u mnie głośne syknięcie. 

-Miałaś pecha.- Stwierdził, odcinając nożem rękaw koszuli, by nie ruszać strzały w ręce. Zdjął resztę i teraz miałam na sobie tylko stanik.- Strzała była zatruta.-Moje źrenice jakby nagle się rozszerzyły. Jeszcze nigdy nie miałam takiego przypadku.- Jak nie podamy ci szybko odpowiednich leków, to nie skończysz najlepiej.

No to pięknie. Teraz ręka będzie się leczyć dwa razy dłużej.

-Ja pierdole- warknęłam, gdy powoli zaczął wyciągać strzałę. Zacisnęłam ręce w pięści.-Możesz delikatniej?- zwróciłam uwagę, mało przyjaznym tonem. 

Krzyknęłam, gdy gwałtownym ruchem, wyjął ją do końca. W oczach stanęły mi łzy bólu, gdy oblał ranę mieszanka jakichś ziół. Mężczyzna szybko zatamował krwawienie, bym nie straciła więcej krwi, aniżeli to konieczne.

-Dałbym ci jakieś znieczulenie, ale nie wyciągnęłabyś żadnych pożytecznych wniosków z dzisiejszego zajścia- stwierdził, obwiązując ramię, kilkoma skrawkami materiałów. - Taka już rola starszego brata.- Uśmiechnął się.- Jutro będę musiał zobaczyć ranę i w najgorszym wypadku podamy ci "regenerację".- W moich oczach zaiskrzyła nadzieja.- Powiedziałem "w najgorszym".- Przypomniał.- Jeżeli nie będzie takiej konieczności to tego nie zrobię. Musisz się nauczyć, że nie warto się tak narażać. Zwłaszcza jeśli jesteś poszukiwany.- Wstał, a gdy tylko ja również próbowałam się podnieść, przypomniałam sobie jak bardzo boli mnie ramię i przez to upadłam na plecy. Jęknęłam. - Idź spać. Jutro sobie poszalejesz.

Prychnęłam cicho pod nosem, przewracając się na drugi bok. Po chwili poczułam jak przykrywa mnie kocem. 

-Dzięki- mruknęłam.

-Dobranoc, Sil.- Wyszedł z pomieszczenia, a ja zacisnęłam rękę na materiale. 

Najważniejsze, że się udało, a mój brat wcale nie musi o tym wiedzieć.

Pov. Triss

-Wrócimy na kolację- krzyknął Ewron, zatrzaskując za nami drzwi. 

Staliśmy tak chwilę w ciszy, aż oboje jednocześnie wybuchliśmy śmiechem. Ja miałam wrażenie jakbym miała się zaraz popłakać ze śmiechu, a brzuch chyba nawet zaczął mnie od niego niemal boleć. Ruszyliśmy w kierunku lasu.

-Oni naprawdę myślą, że się pogodziliśmy.- Jakoś udało mu się cokolwiek powiedzieć między ciągłymi napadami śmiechu.

-Jeszcze te ich przerażone miny, bo niemal wszyscy poprzegrywali w zakładach.- Zatrzymaliśmy się przy jednym z drzew. Oparłam się o nie, ręce chowając w kieszeniach bluzy.- Myśleli, że nie wrócimy do domu, przez następne kilka dni.

-Tymczasem my zapukaliśmy w drzwi tego samego dnia i Mandzio z Thorkiem zgarnęli całą pulę- dodał z szerokim uśmiechem.- Ale i tak trzeba ich jakoś pozbawić fantów.

-Trzeba było to nagrać- zmieniłam temat, śmiejąc się pod nosem.- Na pewno trafiłoby na kartę na czasie.

-Pewnie! Z resztą dawno się tak nie uśmiałem- stwierdził.- To niewielkie kłamstewko było warte swojej ceny.

-Co racja to racja. Warto odbiec trochę myślami od tego wszystkiego co się tu dzieje.

-Myślisz, że nas szukają?- to pytanie zupełnie niespodziewanie padło z jego ust, a może po prostu zastanawiał się na głos.- Już jakiś czas nas nie ma. Na pewno ktoś musiał zauważyć, że zniknęliśmy.- Że akurat teraz wzięło mu się na takie nostalgie?

-Na pewno. Trzeba tylko czekać, aż nas stąd wyciągną. A tymczasem, wracajmy. Chyba znowu zbiera się na deszcz.- Dostrzegłam nadciągające ciemne chmury. 

Ruszyliśmy w kierunku domu, wracając do żartów z tych głupich bałwanów.

S.s.

Drużyna krwistej pełni: (czerwoni + żółci)

- Macgajster- Zaha- Sitrox- Nojracht- Tobiasz- Leesoo

Drużyna srebrzystej fali: (zieloni + niebiescy)

- Nexe- Triss- Graf- Jawor- Mandzio- Ewron- Thorek- Bremu



















ZGIŃ LUB ZABIJ • Kwadratowa MasakraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz