-No to chyba warto ustalić jakąś taktykę, co?- stwierdził Paczol niemal od razu po naszym prze teleportowaniu.
Spojrzałam na niego z miną mówiącą "serio?". Ja ledwo się jeszcze trzymałam na nogach, a w głowie nie przestało mi się kręcić. Jednym słowem czułam się tragicznie i nie byłam w stanie normalnie myśleć, a co dopiero przemyślać jakieś plany bojowe.
-Dajcie mi pięć minut- mruknęłam, po czym oparłam się ramieniem o jedno z drzew obok. Odetchnęłam głęboko świeżym powietrzem, by niczego dookoła siebie nie zchawcić. Miałam wrażenie, że cały żołądek wywróci mi się zaraz do góry nogami.
Reszta widocznie albo mnie nie usłyszała, albo totalnie zignorowała, bo już po chwili usłyszałam głos Nojrachta.
-Ja to bym najpierw ogarnął gdzie w ogóle jesteśmy- odparł- nie kojarzę zbytnio tego miejsca.
-Ja też- dodał Nexe.
-Pewnie to gdzieś jeszcze głębiej tego durnego lasu- stwierdził Bremu.
A ja, gdy tylko się w miarę ogarnęłam postanowiłam podejść bliżej nich, jednak dalej nie czułam się za dobrze.
-Na pewno- tym razem to ja się odezwałam.
-Najpierw zająłbym się jakąś taktyką, żeby mieć przewagę- ponownie stwierdził Paczol.
Z jednej strony, ma rację, a z drugiej zrobiłabym najpierw jakieś rozeznanie terenu, czy coś w tym stylu- stwierdziłam w myślach. Ale mądra nagle się stałam. Chociaż to pewnie i tak tylko przejściowe.
-I tak ją mamy- odparł Nojracht- dostaliśmy przecież jeszcze kompas- wziął przedmiot z dłoni Paczola.
-Wiesz w ogóle jak się tym czymś posługiwać?- zapytał w jego kierunku Kislu, gdy ten zaczął machać metalowym kółkiem w powietrzu i jakoś dziwnie się mu przyglądać.
-Eeeee... nie- odpowiedział krótko chłopak- ale mogę cię zahipnotyzować- dodał rozbawiony- zamień się w kurczaka.
-Dobra, daj mi to- podeszłam szybko i zabrałam kompas z jego dłoni, po czym kucnełam i położyłam go na w miarę równym kawałku ziemi- ktoś tu widocznie nie uważał na lekcjach geografii w podstwówce- stwierdziłam z uśmiechem, a po chwili dodałam- z tego co mężczyzna mówił, kompas nie wskazuje północy, tylko najbliższą przeciwną drużynę- poczekałam, aż igła przestanie się ruszać- czyli jedna z nich jest w tamtym kierunku- wskazałam tam dłonią.
-Dobra robota- stwierdził Bremu, po czym poklepał mnie po ramieniu i ruszył w tamtym kierunku.
-A masz chociaż jakiś pomysł, skoro tak ochoczo tam idziesz?- zapytał Paczol.
-Tak- odparł, spoglądając w jego kierunku- spontan.
~|°|~
-I tak to właśnie się kończą te twoje spontaniczne pomysły- stwierdził szeptem wkurzony Paczol.
-A twoje plany i strategie byłyby niby lepsze?- odparł nieco głośniej Bremu- stracilibyśmy tylko niepotrzebnie cenny czas .
-Ciszej chłopaki- Nexe spróbował tę dwójkę uciszyć- potem będziecie się kłócić, ale nie teraz.
Jako iż tamta dwójka już miała sobie dalej dogryzać, my staraliśmy się ich uciszyć i jednocześnie sami być cicho. Na szczęście jednak tamci się powstrzymali i zostawili to na później. Chociaż pewnie już wtedy będzie po wszystkim i nie będą już na siebie, aż tak bardzo wkurzeni. Oczywiście jeśli wygramy, bo jak nie to pewnie będą na się o to nawzajem obwiniać i znając życie ich kłótnia będzie trwała jeszcze parę dobrych tygodni.
-Jeszcze przed chwilą widziałam tu Jawora- usłyszałam pod sobą jakiś kobiecy głos, przez co przycisnęłam plecy jeszcze mocniej do pnia drzewa, a oddech znacznie przyspieszył mi tempa. Oby nas tylko nie zauważyli. Kogokolwiek tu przyprowadziła.
-Musiało ci się przewidzieć- stwierdził jakiś niski, męski głos- albo... znaleźli sobie jakąś kryjówkę- dodał.
-To chyba warto ich poszukać- tym razem rozpoznałam ten głos. Graf?- wysłać kilka osób, żeby się rozejrzały.
-Moim zdaniem nie powinniśmy się rozdzielać- odparł mężczyzna- jeśli chcemy wygrać musimy trzymać się razem.
-Racja- poparł go po chwili ciszy Graf, a ja poczułam jak coś powoli wysuwa mi się z kieszeni. Kompas! Wysunął się już całkowicie, ale na szczęście złapałam go w locie. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na przedmiot w mojej dłoni. Chciałam go wcześniej oddać Paczolowi, jednak ten stwierdził, żebym to ja się nim zajęła, jednocześnie powierzając mi dość sporą odpowiedzialność. Jeszcze trochę i by nas znaleźli. I to przeze mnie! Wtedy to bym na pewno się pożegnała z życiem.
Gdy tylko tamta trójka się oddaliła usłyszałam głos Jawora.
-Że Graf i Magister są w jednej drużynie to wiem- stwierdził- ale skąd tam do cholery się wzięła Dariatka?- zapytał.
-No właśnie- zawtórował mu Sitrox.
-Czyżby nielegalne przetrzymanie wbrew jej woli?- zastanowił się na głos Nojracht.
-Wątpię- odparł Paczol- po pierwsze to nieludzkie, a po drugie wtedy raczej nie naskarrzyła, by na nas do Magistra.
-W sumie racja- mruknęłam.
-Twoim zdaniem Macgajster i słowo nieludzkie, nie pasują do siebie?- zapytał Nexe- przecież to jego drugie imię.
-Krystian. Po pierwsze obudź się! To świat realny, a nie minecraft!- Bremu na chwilę przerwał- no prawie. A po drugie rozmawiamy teraz na poważny temat.
-Może ich drużyny mają sojusz?- tym razem głos zabrał Kislu, kontynuując jednocześnie poprzedni temat.
-Strzał w dziesiątkę Rafał- usłyszałam na dole czyjś głos. Tylko nie to. Ktoś wyczaił naszą kryjówkę.
Spojrzałam na chłopaka. Brunet z okularami.
-No Blacha. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Nie możesz tak po prostu na nas nakablować- stwierdził Nexe.
Już chłopak był gotowy krzyknąć do pozostałych, że wie gdzie jesteśmy, ale dostrzegłam u niego nutę zawahania. To pewnie przez słowa chłopaka.
-Wybaczcie, ale nie mam innego wyboru. Jeśli tego nie zrobię to mnie wywalą. Dobrze o tym, wiecie- i zanim ktokolwiek zdążył jakkolwiek zareagować, chłopak krzyknął- Tu są!
No to mamy konkretnie przesrane.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, a jeśli tak to komentujcie, gwiazdkujcie i obserwujcie, by rozdziały pojawiały się regularnie i często.
Kc was wszystkich i do zobaczonka
:3
CZYTASZ
ZGIŃ LUB ZABIJ • Kwadratowa Masakra
Fanfiction❝ Zostałam zmuszona do walki na śmierć i życie. ❞ © SindSwayer 2020 | zawieszona |