❧ Rozdział IV- Tajemnicza Zagadka (część III)❧

880 52 33
                                    

Szkielet razem ze swoim znajomym z "pracy" dalej stali na dole i raz próbowali nawet się do nas na górę dostać, ale widocznie nie posiadali takowych umiejętności. Na szczęście. Z tego co widziałam creeperowi szczególnie trudno było się tutaj wspiąć, bo w końcu nie posiadał czegoś takiego jak ręce. I dobrze. Przynajmniej nie wybombi nam drzewa w powietrze.

Ponownie głęboko odetchnęłam. Czułam się tak jakby właśnie moje płuca paliły się żywym ogniem. Jedyne czego teraz tak naprawdę głęboko pragnęłam to woda i chwila spokoju. O tym pierwszym mogłam jedynie pomarzyć, a to drugie nie było mi nawet dane, gdyż usłyszałam obok głos jednego z moich nowo poznanych znajomych- Żelaznego. Serio, koleś zaczyna mnie powoli irytować, a zarazem porządnie wkurzać. Znamy się od niecałej godziny, a on już zdążył nasłać na nas trójkę potworów. No... może dwójkę, bo zombie nawet do nas nie zdążył dotrzeć.

-To było...- chłopak zaczął mówić, ale na chwilę przerwał widocznie szukając jakiegoś odpowiedniego słowa, na opisanie zaszłej sytuacji- niesamowite, szalone, niebywałe... no po prostu wow!- dokończył zachwycony, na co ja tylko przelotnie na niego spojrzałam i wróciłam do oglądania jednego nieruchomego punktu prosto przed sobą.

Dopiero teraz sobie uświadomiłam jakie to było groźne i niebezpieczne, ale na szczęście już po wszystkim i nie muszę się obawiać tych stworów na dole. Chyba?

Kątem oka widziałam jak Graf dalej próbuje rozpracować tą dziwną skrzynkę, widać, że naprawdę zależy mu na rozgryzieniu jej. Ewron widocznie również znalazł sobie zajęcie...

Rzucał do potworów szyszkami...

Stwierdziłam, że będzie lepiej jeśli zostawię  to bez komentarza. Jedyne co zrobiłam to tylko spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym: "serio?", ale on udał, że tego nie widzi, po czym wrócił do swojej wcześniejszej czynności, co szczerze powiem, dość mnie zirytowało.

Żelazny jeszcze coś do mnie mówił, ale jak to mówią "Żelazo nigdy nie zamknie swej mordy". Nie mówią tak? Pffff... I co z tego? Od teraz to moje nowe powiedzonko.

Nagle do moich uszu dobiegł zbawienny w tym momencie głos Grafa, zwrócony do chłopaka obok.

-Żelazny chodź tu na chwilę- teraz przynajmniej będę miała choć na chwilę spokój. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym spuściłam wzrok na dół, ale niczego nie zobaczyłam. Widocznie szkielet oraz creeper poddali się, albo poszli po resztę swoich kolegów. Ciekawe co będzie kolejne. Jeszcze tylko brakowało, by withera na nas nasłali, a może od razu jeszcze smoka endu. Imprezę zrobimy.

Oparłam głowę do tyłu, przymykając powieki. Westchnęłam, mając cichą nadzieję, że to na dzisiaj koniec przygód, jednak nie dano mi się nacieszyć tą chwilą spokoju, ponieważ w powietrzu uniósł się jakiś dziwny trzask. Jakby drewna? Otworzyłam szybko oczy, po czym mój wzrok powędrował w miejsce tego dźwięku. Ujrzałam leżącą na ziemi rozwaloną skrzynkę.

-Czyli jednak da się ją rozwalić- stwierdziłam w kierunku wściekłego Grafa, który z kolei patrzył gniewnym spojrzeniem w stronę wystraszonego Żelaznego. Na co on się tak złości? Przecież chłopak otworzył nam skrzynkę. 

Postanowiłam skorzystać z zaistniałej sytuacji i jako pierwsza podejść do  zniszczonego przedmiotu, jednak gdy już tam byłam, zobaczyłam kucającego  przy rozrzuconych wszędzie szczątkach drewna Ewrona. Trzymał on w dłoni jakąś kartkę. Chciałam podejść bliżej, lecz powstrzymała mnie jego wyciągnięta w moim kierunku dłoń, na znak "stop".  Podniosłam jedną brew do góry, nie wiedząc o co chodzi. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

-Nie dla karakaństwa- powiedział w moim kierunku, a ja się poczułam jak nagle w środku mnie się gotuje ze złości. Miałam ochotę mu porządnie walnąć w ten jego śliczny ryjek, ale powstrzymał mnie głos Grafa. 

-Co to?- podszedł do Ewrona, a ten mu podał swoje znaleziska.

-Pieprzony rasista- burknęłam pod nosem i ignorując jego wcześniejsze zdanie podeszłam do chłopaka, który teraz trzymał podaną rzecz, po czym spojrzałam na najbardziej tajemniczy w tym momencie przedmiot, czyli kartkę.  

Była to jakaś mapa z czerwonym krzyżykiem na środku. Czyli teraz tylko wystarczy dojść do podanego punktu i przeżyć? Spoko. Mi pasuje. Wole to, niż siedzieć i umrzeć marnie w tym miejscu z tymi debilami.

-Jakaś mapa- stwierdził Ewron. 

-Brawo kurde. Amerykę Odkryłeś- odparłam w kierunku stojącego po drugiej stronie, bruneta, na co ten mnie totalnie zignorował i wrócił wzrokiem na kawałek papieru przed nami. 

-Tylko gdzie my jesteśmy?- tym razem odezwał się Żelazny.

-To chyba jest jezioro- wskazałam palcem na podany punkt, a po chwili dodałam- a to las, w którym właśnie przebywamy, więc teraz tylko trzeba ogarnąć gdzie leży ten zasrany zbiornik wodny i możemy iść na małą wycieczkę. 

-Żelazny- Graf zwrócił się do blondyna obok, na co ten na niego spojrzał, więc kontynuował- wdrap się na jedno z drzew i sprawdź gdzie jest to jezioro- polecił, a chłopak nawet nie protestował. Widocznie wiedział, że to jego zadośćuczynienie za te potwory, które na nas co prawda przez przypadek nasłał. Ale jednak to on je nasłał.

Już po chwili Żelazny był na samym czubku, ale oczywiście nie mogło obejść się bez małych komplikacji po drodze. Na przykład w czasie wspinania odkrył, że ma niewykryty wcześniej, jakimś cudem lęk wysokości, a na samej górze prawie się pod nim złamała gałąź. Ten człowiek to na prawdę, istny chodzący pech. Nie zazdroszczę mu.

-Tam jest- krzyknął do nas, wskazując jednocześnie ręką w podanym kierunku, natomiast drugą, górną kończyną trzymał się kurczowo drzewa, by przez przypadek nie spaść do nas na dół. Chociaż wydaje mi się, że byłoby to najszybsze i najlepsze rozwiązanie. Wiem. Jestem okrutna.

Chłopak powoli zaczynał schodzić na dół, więc my zaczęliśmy ustalać już między sobą kierunek naszej wyprawy.

-Czyli będziemy musieli iść w tamtą stronę- stwierdził Graf, pokazując w tamtym kierunku.

-Na to wygląda- odparł Ewron.

-Teraz tylko musimy zaczeka...- zaczęłam mówić, ale przerwał mi głuchy dźwięk za mną- już jest- stwierdziłam, po czym odwróciłam się i moim oczom, tak jak przypuszczałam, ukazał się leżący na ziemi Żelazny.

-Kurdebele. Czemu ja?- zapytał cicho, po czym wstał ociężale z ziemi. Widocznie nie spadł z wcale tak wysoka. Nikt mu nie odpowiedział na wcześniej zadane pytanie, tylko ruszyliśmy w kierunku wcześniej podanym przez Grafa. Oby chłopak się nie pomylił.

-No to, misia w teczkę i na wycieczkę- powiedziałam wesoło, na rozluźnienie atmosfery, co mi chyba nie wyszło, bo nikt na mnie  nie zwrócił nawet większej uwagi, więc westchnęłam zirytowana.

To będzie długa i nudna podróż.

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Następny za niedługo <3

Do zobaczenia!



ZGIŃ LUB ZABIJ • Kwadratowa MasakraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz