❧Rozdział XIII- "Co jest?!"❧

564 53 8
                                    

Zza horyzontu słońce zaczęło powoli wschodzić, budząc życie dookoła. Jego promienie sprawiły, że ptaki, które zaczęły powoli i wesoło do siebie ćwierkać, tworzyły nawet sobie nieznane pieśni.

Słońce starało się przeciskać pomiędzy upartymi i rozłożystymi koronami drzew. Które tworzyły wielki las otaczający niewielkie jezioro, gdzie jego tafla wodna pod wpływem porannych promieni zaczęła się mienić przeróżnymi oraz przyjemnymi dla oka barwami co wyglądało wręcz przepięknie, a zarazem magicznie.

Muszę przyznać, że aż trudno było w tym momencie odwrócić od niego wzrok, czego dość długo nie robiłam

Delikatnie, uśmiechając się pod nosem, oparłam głowę o rękę i po chwili odetchnęłam wilgotnym, porannym powietrzem.

Od gdzieś tak niecałej godziny stoję przy barierce dość niewielkiego tarasu znajdującego się tuż obok domu. Wcześniej jakimś cudem go nie zauważyłam, chociaż wejście do niego znajdowało się w kuchni, tuż na  przeciwko wejścia. Czasami jest tak, że po prostu nie mogę uwierzyć w swój iloraz inteligencji. Który często wynosi -1. Tak jak na przykład w tym momencie.

Dalej zamyślona podniosłam powoli do ust kubek z jakąś herbatą, która była mieszanką jakiś różnych ziół. Sama nie wiem jakich, bo nie chciało mi się czytać etykiety na opakowaniu, ale wątpię, by to była jakaś trucizna czy coś w tym rodzaju. Upiłam trochę napoju, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się grymas niezadowolenia.

Wystudzona.

Po prostu świtnie! Przełknęłam z trudem napój i odetchnęłam ze zrezygnowaniem. Nawet nie zdążyłam upić łyka.

Nienawidzę zimnych napoi, a już szczególnie to herbaty. No może oprócz jakiś shaek'ów z McDonald's, czy zimnej Coli.

Tak to właśnie jest, jak bez większego celu gapi się w taflę wody.

No cóż. Będzie trzeba zrobić sobie nową herbatę, ale chyba tym razem  naleję sobie po prostu wody. Nic nie poradzę na to, że taki ze mnie leń. Aż przypomniała mi się ta rymowanka, którą powtarzaliśmy w przedszkolu.   "Na tapczanie siedzi leń, 
Nic nie robi cały dzień!" Te słowa w niektórych momentach idealnie odzwierciedlają moją duszę i życie.

W międzyczasie zdążyłam dojść do drzwi następnie lekko je uchylić, po czym przejść przez nie na palcach i zamykając jak najciszej tylko umiałam. Aż taka wredna nie jestem, by budzić chłopaków z samego rana. Poza tym do późna wczoraj gadali na różne tematy. Głównie na temat nowych samochodów i różnych trików w grach. Zachowywali się tak jakby wszystko co się tutaj wydarzyło okazało się tylko złym snem i tak naprawdę nie istniało. Ja siedziałam cicho zamyślona na łóżku i słuchałam ich jednym uchem, gdzie drugim wszystko wylatywało. Co prawda zamieniłam parę zdań z Nojrachtem, Nexe oraz Sitroxem, a muszę przyznać, że całkiem fajni z nich kolesie. Można z nimi normalnie, po ludzku pogadać i jednocześnie się dobrze bawić oraz trochę pośmiać. 

Aż uśmiechnęłam się pod nosem, na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Było całkiem śmiesznie. Nie chcę myśleć co by było, gdybym trafiła do drużyny niebieskiej. Ewron nie dałby mi żyć, a nawet nie wiem co mu zrobiłam, że traktuje mnie jak totalnego śmiecia. Jestem po prostu nowa na Kwadratowej Masakrze i tyle. 

Odetchnęłam, jednocześnie spoglądając na trzymaną przeze mnie w dłoni, butelkę z wodą, którą nalewałam wody do tego samego kubka co wczoraj wieczorem. 

Gdy wróciłam z powrotem na taras, to ponownie oparłam się o barierkę, spoglądając na krajobraz przed sobą.

-Wcześnie wstałaś- nagle usłyszałam za sobą głos Nexe, dobiegający od drzwi na taras. 

Spojrzałam delikatnie uśmiechnięta w jego kierunku, a po chwili ciszy odpowiedziałam.

-Jakoś nie mogłam spać- powiedziałam następnie dodając i z powrotem odwracając wzrok w kierunku jeziora- za dużo tego wszystkiego. Te wszystkie nowe informacje. Świat minecraft'a. Potwory. Drużyny. Zadania na śmierć i życie. Ten cały stres. Aż głowa zaczyna mnie od tego wszystkiego boleć- wypowiadając ostatnie zdanie chwyciłam się za nią ręką.

Chłopak podszedł i stanął obok mnie. 

-Chyba każdy ma takie odczucia- stwierdził.

-Naprawdę? Wczoraj wieczorem  wydawaliście się być tacy beztroscy. Tak jakby wszystko co się tutaj wydarzyło nigdy nie istniało i okazało się być tylko koszmarem- odparłam, dalej patrząc w taflę wody.

-To tylko tak wygląda z zewnątrz. A przynajmniej tak jest u mnie. Moim zdaniem jednak duża część chłopaków nie chce po prostu tego pokazać, że się boi, a reszta stara się to za tłumić śmiechami oraz żartami. W końcu niecodziennie wchodzi się do gry komputerowej, w której można stracić życie- odparł.

-Pewnie masz rację- stwierdziłam, tym razem odwracając w jego kierunku wzrok.

-Halo! Ja zawsze mam rację- odparł uśmiechnięty, na co ja się cicho zaśmiałam i szturchnęłam go łokciem w ramię- tak pogrywasz?- i zaczął mnie łaskotać.

- Nexe... przestań!- powiedziałam pomiędzy napadami śmiechu, ale ten nie przestał- proszę - tym razem chłopak zaprzestał swoich działań, a ja odetchnęłam z ulgą.

- Tym razem ci daruję, ale żeby to  się więcej nie powtórzyło- pogroził mi palcem.

Ponownie oboje się zaśmialiśmy,  jednak uśmiech zszedł nam z twarzy, gdy nagle zawiał bardzo silny wiatr, a nad jeziorem zaczęły zbierać się potężne, ciemne chmury.

-Co jest?- usłyszałam głos Paczola, który wybiegł szybko na taras. 

-Nie mamy zielonego pojęcia- odkrzyknął mu Nexe.

-Chodźcie zbudzić resztę!- tym razem to ja zabrałam głos.

Chłopacy niemal od razu mnie posłuchali i w mgnieniu oka już cała drużyna stała na nogach.

-Co się dzieje?- zapytał dalej zaspany Yoshi.

-Właśnie tego nie wiemy- odpowiedział mu drużynowy.

-Ale nie wygląda to za dobrze- dodałam. W tym momencie usłyszeliśmy nagły trzask, jakby coś nagle uderzyło z impetem w nasz budynek.

-Co robimy?- krzyknął z zapytaniem Jawor.

-Na pewno nie możemy zostać tutaj!- stwierdził szymek, a wiatr się nasilał, tak, że aż całym budynkiem trząsło.

-Może ten cały "prowadzący" chce nas po prostu wywabić na zewnątrz!- pomyślał na głos Paczol.

-Może masz rację!- zgodził się z nim Bremu.

-No to chodźcie zobaczyć co się tam dzieje- zadecydował drużynowy, a mnie nagle zalała fala niepokoju.

-Myślicie, że to, aby na pewno bezpieczne?!- zapytałam podążając za nimi.

-Nie wiem- stwierdził Nojracht- ale nie możemy tu sterczeć i czekać, aż stanie się coś złego.

Ja dalej zaniepokojona, tylko pokiwałam głową, na znak, że się zgadzam i ruszyłam szybko za chłopakami. 




ZGIŃ LUB ZABIJ • Kwadratowa MasakraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz