❧Rozdział XXVI- "Szkoda tylko, że przegraliśmy" ❧

434 41 3
                                    

Wszyscy w mgnieniu oka zeszliśmy szybko z drzew, na których wcześniej znaleźliśmy bezpieczną kryjówkę. No... w miarę bezpieczną. Pomijając fakt, że jednak ktoś nas znalazł, to wejście, jak i zejście z tych gigantów nie było za prostą czynnością. 

Jako iż członkowie przeciwnego teamu mogli się zjawić w każdej chwili, nasza drużyna chciała się jak najszybciej wycofać z tego miejsca, jednak po chwili zorientowaliśmy się, że zostaliśmy okrążeni. Zauważyłam, że było to dość sporo osób. Z szesnaście na pewno. Czyli faktycznie, jednak został zawarty jakiś sojusz.

Przejechałam wzrokiem po twarzach ich wszystkich. Rozpoznałam tylko kilka. Grafa, Mandzia oraz Ewrona. 

Wszyscy stali w miejscu, jakby nie wiedząc jaki będzie następny ruch. Prawda była taka, że nikt nie chciał wykonać pierwszego kroku. Mimo wszystko jednak byli przyjaciółmi. Spotykali się razem na serwerze i grali w minecraft'a albo jakieś inne gry, a czasami nawet spotykali się na żywo. Nikt nie myślał, że ich znajomość skończy się w ten sposób. W tym miejscu, gdzie będą musieli decydować o życiu swoich przyjaciół.

-Wszyscy wiemy, dokąd nas to prowadzi. Miejmy to już za sobą- stwierdził jeden z mężczyzn.

-Masz rację Zaha- odparł Paczol- trzeba to zakończyć.

W mgnieniu oka ze spokojnego miejsca, zmieniło się ono w prawdziwy harmider. Każdy rzucił się na każdego. Na niektórych twarzach widziałam zdecydowanie i determinację, a na pozostałych wszystko było na odwrót. Strach mieszał się ze złością, która nie wiadomo nawet skąd się wzięła. Wszyscy wiedzieli, że nikt nie ma wyboru. "Albo ja stracę, życie, albo ktoś inny"- to pytanie krążyło między umysłami graczy. Nikt raczej nie chciał stać się tą drugą opcją.

Poczułam nagle  jak w tym całym harmiderze, ktoś chwyta mnie za nadgarstek i próbuje zsunąć z niego chustę. Nie ma takiej szansy. Tak łatwo się nie dam. Po moim trupie.

Chwyciłam dłoń chłopaka, po czym ją wykręciłam, na co ten jęknął z bólu. I to ja zabrałam mu materiał, przez co ten rozpłynął się w powietrzu, a na jego miejscu pojawiło się dwóch kolejnych.

Wystraszona cofnęłam się kilka kroków do tyłu, jednocześnie natrafiając na kolejną osobę, która, chwyciła mnie za jedno ramię. Podbiegł drugi chłopak i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, chwycił mnie za drugie. Zaczęłam się szarpać. Nie mogę przegrać. My nie możemy.

Kątem oka widziałam jak kilkoro członków mojej drużyny już nie ma w polu widzenia, a to oznacza tylko jedno- zabrali im chusty.

Zostali tylko Paczol, Bremu i Sitrox, jednak oni tak jak i ja, również nie mieli za dużej szansy na wygraną. Nie ma to jak niehonorowa walka, kilkunastu przeciwko czteru.

Zacisnęłam zęby i wyrwałam z uścisku jedne ramie. Nie mogę dać im się tak łatwo. Nie teraz.

Zauważyłam, że jeden z chłopaków pewien wygranej odsłonił rękę i najwidoczniej bardziej się nią nie przejmował, więc zanim się zorientował wykorzystałam sytuację i zsunęłam mu chustę z dłoni.

-O nie- powiedział tylko, zanim całkowicie rozpłynął się w powietrzu. No to jednego mam już z głowy.

-Nie no, poważnie?- usłyszałam znajomy mi już głos- z jedną dziewczyną macie problem?

Ewron.

Jego widok tak mnie zdezorientował, że zanim zdążyłam cokolwiek zrobić już byłam trzymana przez dwójkę chłopaków za ramiona. Tak jak wcześniej. Teraz to ja mogę powiedzieć- "Nie no, poważnie?".

Chłopak podszedł bliżej, mnie.

-Nie uważacie, że trzech na jedną to trochę niesprawiedliwe- stwierdziłam, na co ten tylko wzruszył ramionami, zbliżył się jeszcze kilka kroków do mnie i  widocznie chciał zsunąć chustę, lecz mimo to, że miałam mocno trzymane ręce, szybko odsunęłam dłoń.

ZGIŃ LUB ZABIJ • Kwadratowa MasakraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz