Rozdział 2

4.5K 303 38
                                    


Dobry wieczór, 

w końcu mam dla was drugi rozdział! Pisanie tej historii idzie mi trochę powoli, ale musicie mi wybaczyć. Chcę żeby wypadło autentycznie i emocjonalnie, a to wymaga ode mnie dużo skupienia przy pisaniu. 

Mam nadzieję, ze podołałam! 

Zawsze chętnie poczytam wasze teorie, przemyślenia i opinie. Każdy komentarz jest na wagę złota <3 

Przyjemnej lektury, 

Wasza Eliana

*

Morgan

Mam wrażenie, że całe moje ciało jest zesztywniałe z bólu, ale jednocześnie to właśnie ten ból utrzymuje mnie na powierzchni. Skutecznie odgania upragniony sen. To trochę tak, jakby mój organizm doskonale wiedział, że musi działać w trybie bezustannego zagrożenia, co nie mijało się z prawdą. Moje życie stoi pod ogromnym znakiem zapytania, a po trzech tygodniach w wilgotnej piwnicy bez okien nie mam już wielkich nadziei. W tych samotnych godzinach, gdy wszyscy znikają, a ja zostaję przywiązana, często myślę o śmierci.

Chwilami jawi mi się jak wybawienie.

— Śpisz? — słyszę obok siebie.

Wzdrygam się, więc on już na pewno ma swoją odpowiedź.

Diabeł. Mam wrażenie, że to przezwisko naprawdę do niego pasuje.

— Już docieramy na miejsce.

— Zrób to szybko — mówię.

Moje gardło jest tak zdarte, że każde słowo przychodzi mi z trudem. Tygodnie bez jedzenia dość mocno odbiły się na mojej kondycji. Odarły mnie ze wszystkiego, czym była dawna Morgan. Teraz mam wrażenie, że jestem tylko wydmuszką.

Wpadam w apatię, by tylko się odciąć. Nie chcę nic czuć.

— Co mam zrobić szybko?

Drżę, gdy dociera do mnie, że musi być bardzo blisko.

— Och, mała — mruczy. — Nie mam zamiaru cię zabijać, już to mówiłem. Jedziemy do mnie. Zobaczysz, spodoba ci się.

Te słowa wyzwalają we mnie coś niedobrego. Zaczynam bujać się w przód i w tył, ale on nie zwraca na to uwagi. Nie mówi nic więcej, nie ściąga mi worka z głowy, nie pociesza. Zamiast tego odpala radio, a potem wyłącza klimatyzację i opuszcza szyby, dzięki czemu gorące letnie powietrze wypełnia samochód. To trochę pomaga. Na tyle, że w którymś momencie po prostu usypiam.

*

Kiedy odzyskuję przytomność, wjeżdżamy w jakieś chłodne i ciemne miejsce. Samochód robi dwa kółka, a potem gaśnie. Najwyraźniej to cel podróży, bo nieznajomy zdziera mi worek z głowy, przez co na moment zostaję oślepiona.

— Jesteśmy na miejscu. Nie próbuj uciekać, bo i tak cię złapię.

— Nie mam na to sił.

Doskonale wiem, że w takim stanie by mi się to nie udało. Tli się we mnie wola walki, ale przegrywa z oszałamiającym strachem, który przyprawia mnie o ból brzucha. Jego podniesiona dłoń wystarcza, bym skuliła się ze strachu, zasłaniając głowę przed ciosem. Dopiero po dłuższej chwili dociera do mnie, że on po prostu chciał rozpiąć pas, a nie mi przywalić.

Widzę w tych błękitnych oczach jakąś zmianę.

— Chodź.

Chcę, ale nie mam siły utrzymać się na nogach. Całe moje wątłe ciało drży, gdy z trudem gramolę się na zewnątrz. To podziemny parking, a nasze sylwetki otula wątłe światło lampy wzbudzanej na ruch. Dookoła jest kompletnie pusto, jednak gdy dostrzegam drzwi windy odbijające się w przyciemnianej szybie jego samochodu, robi mi się słabo. Znów nachodzą mnie myśli.

Władca piekieł (LA Tales #2) I ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz