☀ Morgan ☀
W nocy nie mogę zmrużyć oka nawet na sekundę.
Leżę w łóżku i wpatruję się w sufit, a moje oczy robią się suche jak wiór. Widzę, jak światła nocnego Los Angeles tańczą na ścianach. Szukam ukojenia w tym nienachalnym żółtym świetne, ale to nie pomaga. Nic nie pomaga. Nic nie może zastąpić tej dziury, która właśnie powstała w moim sercu.
Jedyne szczęście w nieszczęściu jest takie, że jemu doskwiera to samo.
Wyraźnie słyszę, jak chodzi w kółko za ścianą, klnie i warczy. Telefon dzwoni bez przerwy, a on ciska rozkazy jak dowódca na wojnie. Gdzieś w środku ciekawi mnie, co właściwie się tam dzieje, ale zranił mnie za mocno. Głównie dlatego nie wstaję z łóżka, gdy znów robi się cicho. Nie idę do niego, ani nie proszę o uwagę, czy o czułość.
W tej chwili naprawdę jestem bliska tego, by go znienawidzić.
Sama nie wiem, co właściwie czuję na myśl o dziecku.
Mimo wszystko, powinien zareagować inaczej.
Zdaję sobie sprawę, że pewnie nie jestem osobą, która będzie najlepszą matką na świecie. Cholera, przecież ja nawet nie miałam dobrego wzorca w domu. Byłam niechciana i podrzucana. Co poczuję, jak zobaczę własne dziecko? Co będzie, jeśli nie poczuję nic? W tej chwili właśnie to przeraża mnie najbardziej, ale powtarzam sobie, że muszę ochłonąć.
Potrzebuję czasu, jednocześnie mam wrażenie, że go nie mam.
W końcu świta.
Drzwi się otwierają, a w nich staje Stephen, ubrany w dresy i zwyczajną koszulkę. Ma bose stopy i przeraźliwie podkrążone oczy, jakby podobnie do mnie nie zmrużył oka nawet na chwilę. Prawie mi go żal.
A potem znowu przypominam sobie przebieg poprzedniego wieczoru i żal znika tak szybko, jak szybko się pojawił.
— Spakowałaś się?
Staję naprzeciwko niego, ubrana tylko w piżamę. Twarz mu drga, gdy spuszcza wzrok na moje ciało, ukryte pod satynowym materiałem.
— Nie — odpowiadam. — Nie ma wiele do zabrania.
— Zrób to. Za chwilę musisz być gotowa.
— I gdzie mnie wywieziesz? Nad rzekę? Zalejesz moje martwe ciało betonem?
Krzywi się.
— Na litość, Moe. Odpuść ten dramatyzm, bo to do ciebie nie pasuje.
— Dalej nie zmieniłeś zdania? — Patrzę na niego. — Nie powiesz nic więcej?
— Nie mogę. A ty musisz zniknąć z tego mieszkania.
Odwracam się od niego, bo serce mi pęka.
Mam ochotę paść na kolana i pytać go bez końca, co zrobił z moim Stephenem, który potrafił mnie tulić. Potrafił także dać czułość, chociaż uparcie twierdził, że było inaczej.
— Żegnaj, Morgan.
Odwracam się, nim odejdzie.
— Co z dzieckiem, Stephen? — mówię głosem niewiele głośniejszym niż szept. — Co z naszym dzieckiem.
— To twoja decyzja.
— A czego ty chcesz? — pytam, na granicy łez.
— Nie pakuj się w kłopoty.
Wychodzi za drzwi i znika.
Mam nadzieję, że to on mnie zawiezie. Fantazja o ostatnich minutach ukradzionych w tej paskudnej sytuacji trzyma mnie przy zdrowych zmysłach, ale i ona rozbija się o okrutną rzeczywistość. To Tate zabiera mnie w ciszy do samochodu, a później rusza w trasę. Włącza radio i próbuje mnie zagadać, chociaż widzi, że nie jestem w stanie rozmawiać.
CZYTASZ
Władca piekieł (LA Tales #2) I ZAKOŃCZONA
RomanceChris. Diabeł. Władca Piekieł Miał wiele imion, jednak żadne z nich nie było prawdziwe. Od porzucenia gangsterskiego życia dzielił go już tylko ostateczny krok, ale wtedy wszystko musiało się skomplikować. Wewnętrzny głos kazał zabrać mu ze sobą po...