prolog

5.3K 324 51
                                    


😈 Diabeł 😈

Stoję przed jednym z największych idiotów, jakich w życiu spotkałem i cierpliwie słucham jego prymitywnej opowieści. Doprawdy, nie mam pojęcia, jak ten facet mógł sobie wyobrażać, że umknie wymiarowi sprawiedliwości. Gdyby nie trochę bystrzejsi kumple, już dawno grzmociliby go od tyłu na spacerniaku, bo co jak co, ale reputację to on miał. Zwykły kretyn jakich wiele, wypełniony po brzegi zgnilizną i zepsuciem. Jedno spojrzenie i człowiek wie, że jego życie nie wnosi niczego dobrego do tego świata.

— I prawie by się kurwa udało — kontynuuje ten troglodyta.

Cholera, ten gość śmierdzi, jakby nie kąpał się od tygodnia. Mam ochotę wrzucić go do jakiegoś jeziora. Idiotą się urodził, ale bycie brudasem stanowiło już jego własny wybór. Krzywię się z obrzydzeniem.

— Gdyby nie te wścibskie dzieciaki — rzuca z boku Tate, a cała reszta wydaje z siebie ryk śmiechu.

Rechocą w najlepsze, podczas gdy nasz utalentowany orator milknie. Krzywi się lekko i rzuca na ziemię niedopałek, by zdeptać go swoim wielkim butem. Doskonale widzę jego żółte zaniedbane zęby, które odsłaniają się przy nerwowych ruchach warg.

— Szmata myślała, że od tak sobie wskaże na mnie paluchem! I będzie sobie żyła jakby nigdy nic! Już ja jej pokazałem!

Spluwa na ziemię, a mnie przechodzą dreszcze. Uśmiech ekspresowo znika z mojej twarzy, gdy dociera do mnie sens tych słów.

— Coś ty narobił? — pytam chłodno. — I przypomnij kim ona jest.

— Jakąś biegłą, kurwa. Chłopaki mnie odbili i ją też złapaliśmy, co nie. — Śmieje się. — Sprzedamy ją na dziwkę do Meksyku, ale jak chcesz, to możesz się z nią zabawić najpierw!

Wszyscy się śmieją, a ja przechodzę w tryb drapieżnika. Ten kretyn cieszy się w najlepsze i przy tym w ogóle nie widzi, co narobił. Zasada jest prosta. Nie zadzierasz ze służbami, bo gdy sprawy zajdą zbyt daleko, nikt znajomy już nie pomoże. Ani najbardziej wyszczekany prawnik, ani najcelniejszy snajper.

Kurwa jego mać.

— Mam rozumieć, że ściągnąłeś nam na głowę cały aparat ścigania i porwałeś biegłą sądową? — Mój głos jest zimny. — Ty cholerny idioto. Co z nią zrobiłeś?

Wymieniamy spojrzenia z chłopakami i widzę, że myślą to samo. Ten skończony palant sabotował nas od środka i sam nawet o tym nie wiedział. Kiedy podchodzę do niego bliżej, widzę, że zaczyna się bać. Ma czego, skoro tak nas załatwił.

— Ona... — zaczyna.

Nie kończy, bo z rogu pomieszczenia rozlega się stłamszone jęknięcie. Zerkam w tamtą stronę i nie od razu dostrzegam związaną i zakneblowaną kobietę z brudnym materiałem w ustach. Stawiam wolne kroki w jej stronę, a krzyki się nasilają. W boleśnie powykręcanych dłoniach trzyma worek, który najwyraźniej zdarła sobie z głowy. Zapewne ledwo widzi, bo jedno oko wręcz zamyka się od opuchlizny. Druga połowa twarzy wygląda nieco lepiej, choć daleko jej do ideału. To naprawdę żałosny widok i od razu przywodzi myśl, że ta niegdyś piękna kobieta kompletnie nie pasuje go brudnego, zacienionego pomieszczenia.

Kogoś mi przypomina.

Ona wygląda jak Molly.

— Zdarła sobie worek z głowy i nie dość, że zna nasze głosy, to widziała twarze — cedzę przez zęby.

A potem się uśmiecham. Winowajca tej hecy drży ze strachu, gdy krok za krokiem zmniejszam dzielącą nas odległość. Klękam przed nią i z sardonicznym uśmieszkiem przyglądam się jej twarzy. Wygląda bardzo źle. Brudne ubranie, zaniedbane włosy i wszędzie pozostałości po przemocy. Wzdryga się, gdy sięgam do kieszeni płaszcza. Pewnie spodziewa się broni i marszczy lekko brwi, kiedy w mojej ręce dostrzega latarkę. Jednym przekręceniem rozpraszam ciemność w tym zagrzybiałym pomieszczeniu i celuję jej w twarz. Ma wyjątkowe oczy, jedno ciemnozielone, a drugie ciemnoniebieskie. Piękna, przerażona i bez dwóch zdań wkurwiona.

Jęki spod tej brudnej szmaty w jej ustach tylko się nasilają.

— Diable, przepra...

— Zamknij mordę — mówię gładko.

Pozbywam się szmaty z jej ust. Spodziewam się salwy wrzasków, ale ona tylko łapie każdy oddech z takim entuzjazmem, jakby miał być jej ostatnim.

— A więc biegła, tak? — pytam, unosząc brew. — Może jakaś diagnoza? Albo nie, mam coś lepszego. Chcesz uczynić świat lepszym miejscem dzięki łapaniu przestępców?

Jej wzrok jest obojętny, gdy omiata moją twarz. Widzi elegancki płaszcz i garnitur, co pewnie lekko zbija ją z tropu. Ja i moi pracownicy raczej nie przypominamy tego skretyniałego brudasa, który ją przetrzymywał.

— Jeśli... — zaczyna, ale szybko urywa. Jej głos jest zdarty, jakby krzyczała zbyt długo. — Jeśli liczysz na ubaw, to przykro mi. Wiesz co? Wymiar sprawiedliwości to syzyfowa praca. Złapiesz jednego, a pojawia się pięciu kolejnych jak ty. Oszczędź nam tego i po prostu mnie zastrzel.

Jestem pod wrażeniem, bo spodziewałem się miałkiej gadki. Liczyłem na opór, a zamiast tego dostałem kogoś tak znużonego tym wszystkim, jak ja.

Dlatego sięgam do tyłu i wyjmuję broń. Na niej nie robi to już żadnego wrażenia.

— Diabeł? — pyta znowu żółtozęby śmierdziel.

Cholerny sprawca całej tej farsy.

— Narobiłeś nam niezłych kłopotów — mówię wesoło.

Wstaję na równe nogi i na nowo przechadzam się w kółko po brudnym pokoju.

— Ja przepraszam. Myślałem, że się ucieszysz. Bo ty...

Nie kończy zdania. Strzelam mu w głowę, bo mam już serdecznie dość tego pierdolenia. Jest bałagan i trzeba go jak najszybciej uprzątnąć. Ignoruję to, że krew bryzga po moim ulubionym karmelowym płaszczu. Kto wie, może są tam gdzieś kawałki tego ociężałego mózgu. Pieprzę to. Ze stoickim spokojem podziwiam, jak w jego oczach stopniowo gaśnie życie, a z dziury na czole zaczyna się sączyć ciemna krew. Najpierw opada na kolana, a potem wywraca się do przodu i cichnie na dobre. Świat i tak będzie lepszym miejscem bez niego.

— Tate? — Mężczyzna ekspresowo pojawia się w zasięgu mojego wzroku. — Sprawdź, gdzie pracuje nasza pani biegła i wrzuć im do śmietnika zgubę. Aha, dodaj jakąś karteczkę, bo prezent bez liściku to nie prezent.

— Co napisać? — pyta, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

— „Nie ma za co." — Uśmiecham się i zabezpieczam broń.

— A co robimy z nią?

Wszyscy zaczynamy patrzeć na kobietę, a ona ponownie wyje w knebel.

— Zabieram ją — stwierdzam tylko.

Jest już moja. 

*

Nie zapomnijcie wpaść na moje social-media:

☀ Instagram: elianalascaris_autorka

☀ Facebook: Eliana Lascaris - strona autorska

Władca piekieł (LA Tales #2) I ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz