Rozdział 6

3.4K 269 20
                                    

Hej,

ostatnio trochę szaleję z rozdziałami, ale jakoś wena mi dopisuje :D Dziś mamy słodkie oblicze Diabła, ale bez obaw. Jeśli lubicie jego mroczną i szaleńczą stronę, to już niedługo pojawi się też sporo ostrzejszych scen! 

Jeśli macie już jakieś przemyślenia po tych pięciu rozdziałach to śmiało. 

*

☀ Diabeł

Mój styl życia jest co najmniej ryzykowny, niemniej jednak zazwyczaj znoszę to z godnością. To jeden z tych nielicznych dni, kiedy wracam kompletnie pijany i upalony, a w moich żyłach zamiast krwi płynie morderczy koktajl substancji odurzających. Tak bardzo świętowaliśmy ostatnie zlecenie, że nas poniosło.

Już prawie jesteśmy wolni.

— O kurwa — mamroczę, gdy but nie chce spaść z mojej nogi.

Muszę przytrzymywać się ściany, żeby nie upaść prosto na twarz.

Kolejną rzeczą jaką pamiętam jest miękka pościel na której leżę, jednak kompletnie nie mam pojęcia, jak właściwie się tam dostałem. Sypialnia jest skąpana w ciemnościach, a chłód pościeli połączony z klimatyzacją skutecznie studzi moje rozpalone ciało. Wszystko dookoła wiruje, a jedyną rzeczą jaką widzę, jest...

Chwila, czy to twarz?

Zdecydowanie tak. Rozmazana, ale łagodna i piękna. Ta cudowna istota ma jedno oko zielone, a drugie niebieskie i wygląda jak...

— Anioł — mamroczę, ledwo trzymając głowę w pionie. — Piękny...

Mam wrażenie, że coś mówi, ale nic z tego nie rozumiem.

Wyciągam dłoń do przodu, a potem gładzę delikatnie skórę tej cudownej istoty. Później znów wszystko zlewa się w czerń.

Świadomość wraca do mnie po raz drugi, gdy jakimś cudem nasze ciała stykają się dosłownie wszędzie, a ja wiszę nad twarzą tej dziewczyny. Jest taka piękna, łagodna, naturalna. Mógłbym tak wymieniać bez końca, tonąc w jej kojącym dotyku. Czuję dłonie, które przeczesują moje wojskowo obcięte włosy i głaszczą zmęczoną twarz.

To takie cudowne.

Wdycham jej zapach, a potem chowam głowę w zgięciu szyi. Mój członek budzi się do życia, gdy wyłapuję delikatne westchnienia.

— Piękna jak anioł — mamroczę.

Z jakiegoś powodu chcę, żeby to wiedziała.

Znów na mnie patrzy, a ja mimo kompletnego odurzenia mogę się skupić tylko na tych pełnych ustach. Są zapraszająco rozchylone i szepczą coś, jednak sens kompletnie do mnie nie dociera. Nie mam już hamulców, dlatego nachylam się, robiąc to, co podpowiada mi instynkt.

Liżę dolną wargę, a potem ją zasysam, co owocuje kolejną dawką westchnień. Jej dotyk jest lekki jak piórko motyla, jednak pcha mnie na granicę wytrzymałości. W tej chwili czuję tak wiele, że wszystkie hamulce puszczają. Skupiam się tylko na tych ustach, które ulegają moim własnym. Gdy w końcu nasze języki się stykają, wzdychamy.

Zaciskam dłonie w pięści, kurczowo trzymając się pościeli, bo doznanie jest oszałamiające.

Każde liźnięcie jest powolne, głębokie i tak zmysłowe, że upaja mnie bardziej niż butelka whisky.

— Och — wyrywa jej się.

Schodzę niżej. Muskam nosem szyję, a potem liżę i gryzę najdelikatniej jak tylko umiem. Potrzebuję jej blisko siebie. To rozpaczliwe wołanie z głębi serca. Co takiego ma w sobie ta niebiańska istota, że tak bardzo mnie woła?

Władca piekieł (LA Tales #2) I ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz