27 - Pamiętaj te słowa 🌱

172 16 5
                                    

🌱

— Rozmawiałam z nią — powiedziałam cicho.

Leżałam właśnie z Maćkiem w jego sypialni, w dzień wyjazdu na dzisiejsze zawody, na które miał mnie zabrać, bo mu to obiecałam. Był późny ranek i spodziewałam się, że zaraz wpadną tutaj Pawliccy, budząc nas i robiąc hałas na całe miasto. Mieliśmy wstać godzinę temu, ale było nam tak dobrze, że żadne z nas nie miało na to żadnej ochoty.

— I co? — zapytał, wyrwany z transu.

— Ma rodzinę, a ja mam dwie siostry przyrodnie — powiedziałam, wzdychając głośno.

— Też takie ładne, jak ty? — zapytał, a ja poczułam, jak mimowolnie kąciki moich ust podnoszą się w górę. Nadal podobałam się mu tak samo, jak na początku i pociągałam go w dokładnie taki sam sposób, jak przy naszych pierwszych spotkaniach.

— Nie wiem — przyznałam. — Nie widziałam ich, przyszła sama.

— Może powinnaś dać jej szansę? — zapytał, a ja gwałtownie podniosłam się w górę, patrząc mu prosto w oczy.

— Nie — powiedziałam stanowczo po dłuższej chwili, po czym upadłam z powrotem na materac, układając się w wygodnej pozycji. Chwilę później słyszałam, jak szybkie nogi wbiegają po schodach i dobrze wiedziałam, że spóźniliśmy się naprawdę mocno.

— Wstawać, lenie! — wrzasnął Piotrek, który znalazł się w sypialni, otwierając gwałtownie drzwi od pomieszczenia. — Ja wiem, że wy nie spaliście, ale Janowski, jedziesz na Grand Prix, no halo!

Jęknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej, po czym ubrałam na moje nogi kapcie, które stały pod łóżkiem Maćka. Bywałam tutaj już dużo razy, więc zadomowiłam się na dobre i wszędzie walały się moje rzeczy. Można było powiedzieć, że prawie tutaj mieszkałam, bo gdy tylko miałam wolne noce, znajdowałam się u niego w domu. Gdybym mogła, zamieszkałabym tutaj na stałe, tyle tylko, że to byłoby podejrzane i Dawid na pewno by się domyślił, co jest grane.

Wstałam na nogi i podeszłam do mojej białej walizki, która stała w rogu pomieszczenia. Przewróciłam ją, rzucając na niewielki dywan na podłodze. Gdy odpięłam zamek, moim oczom ukazały się ubrania, które były pozwijane w najmniejsze kostki tak, aby zmieściły się w wyznaczonym do tego miejscu. Wyciągnęłam to, co zamierzałam dzisiaj ubrać, aby było mi w miarę wygodnie. Wygodnie to mi było w sukienkach i wysokich butach, ale Maciek i Pawliccy wcisnęli mi koszulkę ze sklepu Maćka i byłam zmuszona się w nią ubrać. Dobrałam do tego plisowaną spódniczkę i botki na grubym obcasie, by za bardzo nie wyróżniać się z tłumu. Równie dobrze mogłabym tam pójść w zajebiście - krótkiej spódniczce i wysokich kozakach, ale tego nie zrobiłam. Po co prowokować ludzi?

— Gdzie my tak w zasadzie jedziemy? — zapytałam na wpół przytomnie, przecierając oczy. Zapomniałam na chwilę, że mam doklejane rzęsy i pomodliłam się w duchu, by zbyt wiele z nich nie odleciało.

— Do Niemiec, do Teterow — wyjaśnił Maciek, podnosząc się z łóżka. Usiadł na jego skraju i wlepił wzrok w podłogę.

— I ty tam pojedziesz, tak? — zapytałam, a on pokiwał leniwie głową.

Jezus, dla tego sportu musiałam wstawać wcześnie rano i jeszcze jechać w cholerę dużo kilometrów, ale zgodziłam się. Zgodziłam się dla niego, bo mnie o to poprosił. A ja nie miałam serca mu odmówić. On to kochał i dla tego żył, a może ja tego nie rozumiałam, to jednak żyłam tym w jakimś stopniu dla niego. Nie mogłam uwierzyć w to, jak wielu ludzi lubi ten powalony sport, który polegał tylko na jeździe w kółko i wzajemnym mijaniu się nawzajem. Nigdy tego nie pojmę, naprawdę...

Związałam się z żużlowcem, nie wiedząc, że nim jest. I już nic na to nie poradzę, tak po prostu wyszło. Niech robi to, co sprawia mu przyjemność, ja nie będę negować, nie będę pytać, nie będę mieć pretensji. Nie będę zazdrosna, nie będę urządzać kłótni i sprzeczek, bo wyjechał na jakiś czas. Skoro on tak żył, to ja musiałam się do tego dostosować. Bo i moje życie było trudne i zakręcone, a on się przyzwyczaił i rozumiał. Więc i ja zrozumiem jego. Kiedyś.

— Nie wierzę, że tam jadę — mruknęłam, chwytając za kosmetyczkę i wchodząc do jego łazienki.

— Nie musisz — zauważył, stając na nogi. Widziałam każdy jego ruch w lustrze, nim nie zniknął mi z pola widzenia.

— Ale jadę. Dla ciebie — powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Znalazł się obok mnie i złapał w talii, całując w głowę. Myślałam, że się rozpłynę, naprawdę...

— Wiem, wiem — odparł. Spojrzał prosto w moje oczy, a jego kąciki warg drgnęły lekko w górę. To był taki cudowny widok. Ja po prostu kochałam momenty, w których był szczęśliwy. Stanęłam na palcach i dałam mu buziaka w policzek, mierzwiąc jego blond włosy.

Panie Boże, dziękuję ci za to, że mi go zesłałeś.

🌱

— Wdech, wydech — powiedziałam sama do siebie, próbując się uspokoić. Niby się nie stresowałam, ale jednak nie mogłam się uspokoić.

Stałam w parku maszyn, próbując sobie pójść na trybunę, ale to było nieziemsko trudne. Maciek był już ubrany w kevlar i stał w swoim boksie, przygotowując się do pierwszego biegu. Wokół unosił się zapach potu i metanolu, w parku maszyn było niesamowicie duszno i gorąco. Wokół kręcili się żużlowcy, było słychać ryk motorów i nazwiska wypowiadane przez niemieckiego speakera. To była zupełnie inna atmosfera niż ta we Wrocławiu. Tutaj nie było już drużyny, każdy jechał dla siebie i walczył o największy cel. Miałam ochotę szarpnąć Maćka i wyprowadzić go stąd, aby nie pozwolić mu na to piekielne ściganie. Szatańsko się o niego bałam, bałam się, że w którymś momencie się przewróci i już nie wstanie.

I nadejdzie koniec.

Przeszłam kilka kroków w przód, ściskając materiał mojej skórzanej kurtki. Znalazłam się w miejscu, w którym stały już motory Janowskiego i odnalazłam go wzrokiem, podchodząc bliżej niego. Był w trakcie zakładania rękawic, kiedy mnie zauważył.

— Kocham cię — powiedziałam cicho, patrząc prosto w jego krystaliczne oczy. Chwyciłam jego twarz w dłonie i pocałowałam mocno, wpijając się uważnie w jego wargi.

Pamiętaj te słowa.

— Ja ciebie też — szepnął, chwytając mnie w talii i przysuwając jeszcze bardziej do siebie. Odchylił się w tył i sięgnął w tył po czapkę z napisem red bull. Założył ją na moją głowę i uśmiechnął się szeroko, okręcając mnie wokół własnej osi.

— Wierzę w ciebie — mruknęłam, oddalając się od niego. Odnalazłam wzrokiem braci Pawlickich, którzy na mnie czekali i ruszyłam w ich stronę.

Chwilę później siedziałam już na trybunie VIP i po prostu czekałam.

Powietrze zdawało się pachnieć milczeniem.

🌱

Hej wam! Ten dzień miał być zajebisty, a wcale nie jest; szkoda mi w cholerę Maćka i Emila, ale cieszę się z Dominika i Fredki!
Dziś są urodziny Maćka i liczyłam na to, że wszystko fajnie się ułoży, a tu proszę... oby jeszcze udało się odrobić!

🌱 𝙸'𝚖 𝙽𝚘𝚝 𝙵𝚛𝚎𝚎 ~ Maciej Janowski 🌱 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz