3 - Nasze początki 🌱

372 24 9
                                    


🌱

Nadszedł dzień, w którym mój szef miał wylecieć służbowo w podróż. Ewelina od początku dnia chodziła rozweselona, bo nienawidziła naszego szefa w każdym momencie. Nie mogła na niego patrzeć, ale nigdy nie podała konkretnego powodu, dlaczego aż tak bardzo go nienawidzi. Nie pytałam, bo po co?

Wzięłam głęboki oddech, gdy znalazłam się pod drzwiami od gabinetu Dawida. Znajdował się on na najwyższym piętrze budynku, a z jego okien rozciągał się przepiękny widok na całe miasto - uwielbiałam patrzeć na Wrocław, zwłaszcza wieczorami. Małe, świecące punkciki, poukładane blisko siebie, stanowiły część obrazu jak z pocztówki. Najciekawszy był Sky Tower, umieszczony kilka kilometrów dalej, ale niemalże w tej samej linii co klub. Chyba poczekam dziś do wieczora, aby móc przyjrzeć się miastu i jak to miałam w zwyczaju - znów przeanalizować nadchodzący weekend.

Zapukałam w szybę, ale nawet nie czekałam na jakiekolwiek pozwolenie wejścia, po prostu wpadłam do środka. Szatyn siedział na swoim ogromnym fotelu i rozmawiał energicznie przez telefon. Oparłam się o jego biurko i zdjęłam płaszcz, rzucając go na kanapę. Trochę tutaj jeszcze posiedzę, więc warto się rozebrać.

— Czekałem na ciebie — powiedział, kończąc rozmowę na odległość. Zwolnił mi fotel, wskazując na niego ręką. — Przejmujesz od teraz moje stanowisko. Jeśli coś by się działo, dzwoń — dodał ostro, a ja pokiwałam głową.

Zebrał jeszcze wszystko, co potrzebował i wyszedł z pomieszczenia, zostawiajac mnie bez słowa. Chwyciłam za pierwszą teczkę, leżącą na skraju blatu. Podeszłam do okna z papierami w ręku, patrząc na parking. Gdy jego Ferrari odjechało, dałam znać Ewelinie, że może przyjść - ja sama w życiu bym tego nie ogarnęła. Podziwiałam go za to, że był w stanie to wszystko poukładać i dopiąć na ostatni guzik.

Rudowłosa pojawiła się w pokoju szybciej, niż się spodziewałam - miałam nawet wrażenie, że koczowała pod drzwiami i czekała tylko, aż dostanie wiadomość ode mnie. Uśmiechając się ironicznie pod nosem, podeszła do biurka, subtelnie przejeżdżając palcami po dokumentach. Spojrzała na nie, a następnie zwróciła się w moją stronę.

— Od czego zaczynamy? — zapytała, a ja westchnęłam.

— E - mail — powiedziałam. Tam zapewne będzie wiele próśb i rezerwacji na weekend, jak i na jutro. Dziś były kategorycznie odmawiane jakiekolwiek osobiste spotkania, a pub działał dopiero od późniejszej godziny.

Ostrowska miała pod sobą cały klub, łącznie z dziewczynami i ochroniarzami. Oboje rządziłyśmy tym domem towarzystwa i każdy o tym wiedział. Tyle tylko, że ja kurczowo trzymałam się mojego szefa, za to ona zawsze stawiała na swoim. Była niesamowicie pewna siebie, a ponadto miała niewyparzony język. Kiedyś palnęła nawet w stronę Skowrona, że nie jest przystojny i nie ma krzty inteligencji. Tak się wtedy na nią wkurzył, że dowalił jej pięciu klientów jednej nocy. A co w tym wszystkim najśmieszniejsze? Że ona bez problemu dała sobie z tym radę i każdy facet był zadowolony nadzwyczaj. Od tamtego czasu Dawidowi zdarzało się na nią mówić niezniszczalna.
Jej to pochlebiało, lubiła być w centrum uwagi i wręcz kochała, gdy ktoś nader się nią interesuje. Potrafiła działać na mężczyzn tak, że nawet najwierniejszy mąż zdradziłby swoją żonę.

— Zobacz — powiedziała rozśmieszona. Zwróciła na siebie moją uwagę, podczas gdy ja byłam zajęta logowaniem się na skrzynkę mailową. — Nasze początki.

Pokazała mi jakieś stare teczki, które nie były wyciągane z szafek jakieś kilka lat. Za to Ewelina buszowała w nich teraz i była w swoim żywiole. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale ona miała to głęboko w nosie.

— Pokaż — powiedziałam, chwytając za teczkę z moimi inicjałami. Przeraziłam się na widok zdjęcia młodej mnie, zaczynającej tutaj pracę. Wyglądałam okropnie i prawdopodobnie byłam na nim po zarwanej nocce.

Siedziałam skulona na krześle, a długie włosy upięte w warkocz spływały po moich ramionach w dół. Dziękowałam Bogu, że zdecydowałam się je skrócić do ramion, bo wyglądałam o niebo lepiej. Patrzyłam przerażonym wzrokiem w stronę aparatu, a moje spojrzenie było zupełnie nieobecne. Spojrzałam na datę na odwrocie papierku, kilka tygodni po moim pierwszym zleceniu. Tak bardzo nie chciałam tam wtedy być, ale wiedziałam, że nie ma innego wyjścia niż ten sposób na zarabianie pieniędzy.

Data urodzenia i inne dane osobowe, a na dole kartki napisana opinia przez jednego z moich klientów. Nawet jej nie przeczytałam, tylko odrzuciłam kartki w bok i wzięłam się za pożyteczną pracę. Wiadomości było pełno - poczta elektroniczna nawet musiała co poniektóre wrzucić do spamu. Zjechałam na sam dół i zaczęłam wypisywać imiona i nazwiska osób, które jako pierwsze dokonały rezerwacji na najbliższe wieczory. Czasem żałowałam, że nasz klub jest tak popularny, że aż zjeżdżali do niego mężczyźni z drugiego końca Polski.

Przeniosłam wzrok na rozpiskę dostępnych w ten weekend dziewczyn. Lista była długa, a imiona i nazwiska dwoiły mi się w oczach. Podałam Ewelinie kartkę z zapisanymi danymi klientów, a ona od razu zaczęła się zastanawiać, kogo gdzie dopasować. Znała pracujące tutaj kobiety o wiele lepiej niż ja i doskonale wiedziała, która do czego się nadaje.

— Klara dwóch nie ogarnie, ale Tamara już tak — zaczęła myśleć na głos. Zapisała coś szybko na kartce.

— Tamara? Jakaś nowa? — zapytałam, unosząc brew do góry. Rzadkie imię, którego tutaj jeszcze nie słyszałam.

— Ukrainka - rzuciła beznamiętnie rudowłosa, zapisując dalej. — Skowron ściągnął ją z jakiegoś rosyjskiego burdelu. Chcieli za nią sporo kasy, ale w końcu się dogadali. Zaraz zapytasz, skąd wiem, więc uprzedzam pytanie - rozmawiałam z nią kilka razy. Nawet sympatyczna dziewczyna. Ale ma za duże ambicje. I chce być jak ty.

Spojrzałam na Ewelinę, która nadal grzebała w kartkach, nie spoglądając na mnie. Jako jedyna dziewczyna w tym klubie, chyba szczerze mnie lubiła i nie chciała mnie wygryźć z mojego stanowiska. I dlatego się przyjaźnimy. Ja robię swoje, ona robi swoje.

— Ale jej to nie wyjdzie — dodała po chwili, wybuchając śmiechem.

Przewróciłam oczami, biorąc się za kolejne ważne sprawy na weekend. Trzeba było sprawdzić zasoby alkoholu, bo drinki będą lały się litrami i bar prawdopodobnie tego tak szybko nie ogarnie. Warto też było zatrzymać się przy zapasach jedzenia, które w okrojonym wyborze serwował nasz klub.

— Musimy zejść na dół, chyba, że wiesz, ile zostało jeszcze alkoholu — powiedziałam. Podniosła na mnie wzrok i zagryzła wewnętrzną stronę policzka, zastanawiając się.

— Dawno nie zaglądałam na zaplecze — odgarnęła swoje włosy do tyłu. — Jesteśmy zmuszone tam zejść.

Pokiwałam głową i wstałam z miejsca, by pokierować się do drzwi. Ruda ruszyła za mną, rzucając niedbale kartki i długopis na drewniany blat. Zamknęłam drzwi na kod, który był banalnie prosty - cztery ostatnie cyfry. Ale bezpieczeństwo przede wszystkim. Dawid trzymał zbyt dużo pieniędzy w sejfie, żeby gabinet mógł zostać otwarty na dłużej niż dwie minuty.

Zjechałyśmy windą na dół, a następnie weszłyśmy do magazynu na tyłach. Wcale nie małego. Od góry do dołu piętrzyły się ogromne regały z dużą ilością półek. Na każdej z nich były poukładane niezbędne towary, które wykorzystywane były codziennie. Niezależnie od pory dnia i tak znalazł się ktoś, kto potrzebował porządnych procentów. Nie wspominając o tym, co działo się weekendy.

Dwa wolne dni pod koniec tygodnia przerażały mnie najbardziej - zwłaszcza w takich sytuacjach jak teraz, gdy Dawida nie było. Chodziłam cała spięta od rana do wieczora, a cały świat odchodził w odstawkę. Liczył się tylko klub i nic więcej. Wszystko musiało być idealnie zaplanowane, nic a nic nie działo się spontanicznie. Dosłownie nic.

🌱

Cześć wam! Wracam do was z tą książką, bo prawie ją skończyłam, więc i ją zacznę wstawiać. Macie taki lekki rozdział na początek ✋🏻 Buziaczki!

🌱 𝙸'𝚖 𝙽𝚘𝚝 𝙵𝚛𝚎𝚎 ~ Maciej Janowski 🌱 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz