24 - Radykalny krok 🌱

189 16 16
                                    

🌱

Stałam tam, patrząc na tego człowieka, który teraz leżał i ledwo oddychał. Wysoki obcas od moich butów spoczywał teraz na jego biodrze, choć wiedziałam, że nie ma nawet siły na jakikolwiek ruch. Nie musiałam długo czekać, by usłyszeć ciężkie kroki mojego szefa, zmierzającego w moją stronę. Jego twarz była naznaczona przez złość i widać było, że buzują w nim emocje.

— Nikogo nie zabiłaś, jeszcze żyje — powiedział spokojnie, zwracając się do mnie.

Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki oddech, analizując całą sytuację w mojej głowie.

— Ty skurwysynie — powiedział, wyciągając pistolet ze swoich spodni i celując w leżącego pod nami człowieka. — W moją Weronikę? Nawet porządnie zabijać nie umiesz, skoro to kobieta prawie zabija ciebie.

Ściągnął kaptur z jego twarzy, a ja zaczęłam uważnie się mu przyglądać. Nigdy wcześniej go nie widziałam, ale Dawid chyba go rozpoznał, bo tylko prychnął pod nosem. Chwilę później naładował broń i strzelił prosto w jego klatkę piersiową, a ja aż odskoczyłam w tył, gdy usłyszałam gwałtowny huk. Boże, teraz do mnie dotarło, że leży przed nami trup, do którego śmierci przyczyniliśmy się obydwoje. Ja zaczęłam, a on dopełnił dzieło.

Splunął, po czym wyciągnął telefon i wybrał kontakt do jednego ze swoich ludzi. Gdy skończył załatwiać sprawę, przywołał mnie do siebie gestem dłoni, a po chwili wyszliśmy z ciemnej uliczki. Staliśmy przed nią, pilnując, by w to miejsce dotarła odpowiednia osoba.

— Kto to jest? — zapytałam po dłuższej chwili milczenia i wpatrywania się w chodnik. Uniosłam głowę w górę, podczas gdy Dawid był w trakcie odpalania papierosa.

— Nie znam jego imienia, ale zabija ludzi na zlecenie — powiedział, zaciągając się po chwili skrętem. — Ktoś chce twojej śmierci Weronika, tylko jeszcze nie wiem, kto.

Teraz do mnie dotarło. Ktoś go wynajął po to, żeby pozbawił mnie życia albo co najmniej ranił tak, bym była w ciężkim stanie. Nadal tego nie pojmowałam, nadal nie rozumiałam, po co ktoś chciałby uderzać we mnie. Owszem, jest to jakaś droga do mojego szefa, ale jak widać, wcale nie jestem łatwą zdobyczą.

— Zaraz tu Grycan przyjedzie z innymi. Sprzątną go i nikt nie będzie wiedział, co tak naprawdę tu się dziś wydarzyło. To drobny ćpun, nikt raczej nie pamięta o jego istnieniu i nikt raczej nie zgłosi jego zaginięcia na policję — wyjaśnił Dawid, a ja odetchnęłam z ulgą. Jeśli dobrze pójdzie, to nikt się nie dowie, że taka sytuacja w tej ciemnej uliczce w ogóle miała miejsce. Nadal się trzęsłam, a świadomość tego, że tam leży ciało człowieka, nie dawało mi spokoju. Co takiego zadziało się w moim życiu przez te kilka lat, że musiałam się posunąć do tak radykalnego kroku?

🌱

Stałam przed drzwiami do domu Maćka z zamiarem opowiedzenia mu, co takiego stało się dzisiejszego dnia. Moja ręka jeszcze nie wylądowała na dzwonku, bo nadal się strasznie wahałam. Nie chciałam akurat jego obarczać moimi problemami, ale z drugiej strony - on chciał wiedzieć, co działo się u mnie w życiu i wręcz kazał mu mówić o wszelkich problemach. Nogi miałam jak z waty i choć byłam tutaj już wiele razy, to nigdy nie bałam się tak bardzo wejść do środka, jak w tym momencie. Cholera, byłam przestępcą.

Zamiast zadzwonić, zapukałam lekko w drzwi. Zagryzłam wargę, gdy słyszałam, jak klucz w zamku się przekręca i po chwili drzwi się otwierają. Niestety, nie stanął w nich ten, który powinien.

— Jest Maciek? — zapytałam Piotrka, który otworzył mi drzwi i teraz opierał się o framugę. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu i uśmiechnął się.

— Jest, ale wcale nie musi przychodzić — powiedział, unosząc jedną brew w górę i poruszając nią w znaczący sposób. Machnęłam tylko dłonią, dając znać, że nic z tego.

— Oj Piotruś, Piotruś — mruknęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem. Wyminęłam go, po czym znalazłam się w środku domu i zaczęłam ściągać buty, po czym zostawiłam je w przedpokoju. — Dorośnij w końcu.

— Jestem tylko pięć miesięcy młodszy od ciebie! — zdążył krzyknąć, nim całkowicie zniknęłam mu z oczu.

Maciek siedział z Przemkiem na kanapie i grali razem w jakąś grę, bo krzyczeli na siebie nawzajem. Na początku mnie nie zauważyli, ale po chwili wzrok Macieja spoczął na mojej twarzy i z jej wyrazu wyczytał, że coś jest bardzo nie tak, jak być powinno. Moje oczy, które zawzyczaj płonęły niesamowitym ogniem, w których tlił się żar, zwiastujący niespodziewany wybuch, teraz były najprawdopodobniej przerażone i puste. Momentalnie zaprzestał grze i gwałtownie wstał z kanapy, by po chwili zamknąć mnie w mocnym uścisku. Położyłam ręce na jego plecach i silnie przyciągałam go do siebie, jakby bojąc się, że zaraz ktoś nas rozdzieli.

Piotrek z głośnym westchnieniem znalazł się w salonie, przerywając ten moment melancholii. Wzięłam głęboki oddech, po czym poczułam, jak krztuszę się powietrzem i muszę usiąść. Tak też wylądowałam na kanapie, z Maćkiem kucającym przy moich nogach, młodszym Pawlickim siedzącym zdecydowanie zbyt blisko mnie i Przemkiem, rozwalonym na pozostałej części kanapy. Janowski ściskał moją rękę, opierając czoło na moim kolanie i czekał, aż wyjaśnię wszystkim, co tak właściwie się stało i skąd się tutaj wzięłam.

Trudno było mi wykrztusić z siebie te dwa słowa, ale wiedziałam, że mogę ich wszystkich obdarzyć zaufaniem i nie mam się czym stresować. Zaprzyjaźniłam się z nimi przez ten krótki okres czasu i tak, jak na początku nie miałam dobrego kontaktu z Przemkiem, tak teraz zdecydowanie on się poprawił. Piotrek stał mi się bardzo bliski, bo byliśmy w tym samym wieku i dogadywaliśmy się świetnie, ale nie pociągał mnie w żaden sposób, w przeciwieństwie do tego, jak on wręcz lgnął do mnie. Oczywistym było, że to Maciek jest najważniejszy i to jego tutaj kocham najbardziej, bo dawał mi wszystko, o czym tylko mogłam marzyć przez całe moje życie.

— Zabiłam człowieka — powiedziałam w końcu, wypuszczając gwałtownie powietrze.

Spodziewałam się, że Maciej odskoczy ode mnie, Przemysław wyprawi zaraz piekło i będzie kazał jechać na policję, a młodszy będzie tylko siedział i obserwował zaistniałą sytuację. Było zupełnie inaczej - mężczyzna u dołu cały czas tak samo mocno trzymał moją dłoń i nie zawahał się ani na chwilę, nie poluźnił uścisku, a wręcz wzmocnił go jeszcze bardziej. Piotrek położył ramię na oparciu kanapy, obejmując mnie lekko, ale tak, żeby nie wyglądało to zbyt dwuznacznie, za to Przemek pochylił się w przód i najwyraźniej zastanawiał się, co zrobić w tym momencie.

— Mój szef załatwił sprawę, nikt się nie dowie — mruknęłam, po czym odchyliłam głowę w tył, natrafiając na przedramię Pawlickiego.

Maciek spojrzał prosto w moje oczy, gdy skończył naciskać czołem na moją nogę. Pochyliłam się lekko w przód i pocałowałam go, by dać znak, że on jest tym najważniejszym.

🌱

Wielkimi krokami zbliżamy się do końca tej książki! Z tego miejsca chcę wam podziękować za wszystkie głosy i wyświetlenia, to jest dla mnie strasznie motywujące ❤️

🌱 𝙸'𝚖 𝙽𝚘𝚝 𝙵𝚛𝚎𝚎 ~ Maciej Janowski 🌱 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz