18 - Spierdalać albo wystrzelę każdego z osobna 🌱

219 17 6
                                    

🌱

— Gdzie jedziemy? — zapytałam, gdy jechaliśmy już kilkanaście minut i właśnie stanęliśmy na kolejnych światłach, czekając aż czerwone zmieni się na zielone i pozwoli pojechać w przód.

— Przed siebie — mruknął Piotrek, przerywając na chwilę swoje nieudolne wyśpiewywanie słów piosenki lecącej w radiu. Od tego jego wokalu aż bolały mnie uszy.

— Na przedmieścia — sprostował Maciek, skręcając w jakąś nieznaną mi wcześniej uliczkę. Czasem żałowałam, że nie możemy się pokazywać razem w innych miejscach, no ale cóż, to było naprawdę ryzykowne.

W końcu zaparkował auto na jakimś prowizorycznym parkingu, usypanym z resztek jakiegoś gruzu, który twórcy miejsc parkingowych wywieźli z jakiejś budowy. Wysiadałam ostrożnie z auta i momentalnie poczułam, jak się chwieję, gdy obcasy znalazły się na nierównym podłożu. Przytrzymałam się samochodu, po chwili łapiąc ponownie równowagę i mogąc przejść kilka kroków w przód. Później obok mnie znalazł się Maciej, którego mocno chwyciłam za rękę.

Okolica wokół wcale mi się nie podobała, bo była ponura i bardziej przypominała miejsce walk gangów niż przyjazną drogę na spacer. Rozejrzałam się dokładnie po okolicy, by upewnić się, że nikt nie zmierza w naszą stronę. Wysiliłam maksymalnie zmysł słuchu, by w razie zagrożenia wychwycić jakieś szelesty, bądź niepokojące dźwięki. Kilka metrów od nas stało kilka budynków, które przypominały bardziej rosyjskie burdele niż domy mieszkalne. Na chodniku, którym mieliśmy podążać, stało kilka grupek mężczyzn i od razu zwrócili na nas uwagę. Nie czułam się komfortowo, gdy cała moja sylwetka wzbudziła w nich ogólne zainteresowanie. Maciej ścisnął mocniej moją dłoń, a Pawliccy obstawili nas niczym jacyś ochroniarze. Mieliśmy przejść ten kawałek i znaleźć się na polach, gdzie panował zupełny spokój, cisza i ogólne poczucie bezpieczeństwa.

Zdążyliśmy przejść może parę metrów, a już szyderczy głos jednego z pijanych mężczyzn nas zatrzymał.

— No proszę, ile za nią chcesz? — zapytał, wybuchając śmiechem. Moja ręka momentalnie wylądowała w torebce, chwytając za zakazany przedmiot. — Raz ją puknę i oddam. Przecież widać, że to dziwka — Maciej tylko zaciskał szczękę, próbując opanować swoją złość. Chwyciłam go za ramię, chowając się za jego sylwetką. — Ile chcesz? Dwie stówy? Trzy?

— Trzymaj łapy przy sobie, to nie jest dziwka — wycedził w końcu Maciek przez zęby, a ja musiałam zacieśnić mój uścisk na jego ciele, by nie ruszył na tego faceta.

— Tylko prostytutki się tak ubierają — rzucił, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. — A potem narzekają, że faceci nie umieją trzymać rąk przy sobie. Przecież to na sam widok ślinka leci...

W tym momencie Magic nie wytrzymał i nie byłam w stanie już go przytrzymać. Podszedł kilka kroków w przód, po chwili łapiąc go za gardło. Pijanemu głos ugrzązł w klatce piersiowej, bo tylko patrzył przerażonym wzrokiem prosto w twarz Maćka, błagając o litość. Mój partner był o niego o stokroć silniejszy, więc drugi człowiek nie miał z nim najmniejszych szans. Nie chciałam, by tutaj doszło do bójki, więc próbowałam załagodzić sytuację, prosząc Maćka, by odpuścił.

Na horyzoncie pojawiła się grupka wysokich mężczyzn, zmierzających w naszą stronę. Widziałam, że też mieli trochę popite, więc byli jeszcze bardziej nieprzewidywalni. Obaj Pawliccy ruszyli do przodu, a ja odetchnęłam z ulgą, bo byłam święcie przekonana, iż chcą odciągnąć dwójkę ludzi od siebie. Wcale tak nie było, bo oni mieli zamiar zająć się zmierzającymi do nas facetami. Złapałam się za głowę, gdy zrozumiałam, do czego zaraz tu dojdzie. Maciej już powalił swojego przeciwnika na ziemię, porządnie uderzając w nos i powodując krwawienie. Młodszy Pawlicki rozprawił się z drugim już z rzędu napastnikiem, fundując mu mocne uderzenie od dołu, prosto w brodę. Ten jednak wstał i z powrotem ruszył na szatyna. Przemek dzielnie odpierał ataki trójki mężczyzn, ale po chwili dołączył do nich czwarty, więc opadł lekko z sił. Maciek do niego po chwili dołączył, ale i tak nie było ich wystarczająco, by byli w stanie pokonać każdego po kolei. Krzyczałam, miotałam się na wszystkie strony, a w moich wrzaskach można było usłyszeć prośby o to, by natychmiast to przerwali. Bałam się o moją trójkę, bo oni ledwo dawali sobie radę i prawdopodobnie będę zbierać ich tutaj poszkodowanych z chodnika. Serce podjechało mi do gardła, gdy widziałam te czarną plamę. A w samym jej środku tę blond czuprynę.

Gdy wysiliłam się na najgłośniejsze krzyki, a oni i tak nie reagowali, zdecydowałam się na bardziej drastyczny krok. Gwałtownie otworzyłam moją torebkę, a w tym pośpiechu i panice nie mogłam otworzyć zamka. W końcu udało mi się to zrobić, choć nadal ręce mi drżały. Wyciągnęłam broń, która została mi powierzona i teraz zdecydowałam się na to, by jej użyć. Wyciągnęłam rękę maksymalnie w górę, kierując wylot pistoletu w stronę ciemnego nieba. Nacisnęłam powoli na spust, wypuszczając nabój w przestrzeń, wypełniając uszy każdego głośnym hukiem. Momentalnie wszystkie twarze zostały skierowane w miejsce, gdzie stałam. Moje nogi rozwarłam w dość sporym rozkroku, płaszcz spadł mi z ramion, a prawa ręka teraz została wyprostowana w przód. Mierzyłam mauzerem w stronę najbardziej rosłego mężczyzny, znajdującego się w towarzystwie wrogim do naszego. Obcy faceci pozbierali się z ziemi w ułamku sekundy, stając w pozycji pionowej, niemalże na baczność.

— Spierdalać albo wystrzelę każdego z osobna — syknęłam, umieszczając na spluwie drugą rękę. Teraz wyglądałam jak prawdziwa policjantka, która naprawdę ratuje świat przed złem. Szkoda, że tak naprawdę byłam częścią tego zła.

Przez chwilę się zastanawiali, ale gdy ponownie załadowałam broń, momentalnie wycofali się z pola zagrożenia. Facet, który chciał Maćkowi zagrać na nerwach leżał na ziemi, lekko poobijany, a i tak nie miał siły na to, by podnieść się na nogi. Posłałam mu wymowne spojrzenie, a on chyba zrozumiał mój przekaz, bo natychmiast podparł się rękoma, a po chwili szybkim krokiem zniknął za murem jednego z budynków.

Odetchnęłam z ulgą, odładowując pistolet i chowając go z powrotem do mojej torebki. Maciej i bracia szybko podnieśli się w górę, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak źle wyglądają. Janowski miał rozciętą wargę i kilka zadrapań na twarzy, skórę Przemka zdobiły teraz brunatno - fioletowe siniaki, a okolice nosa ubrudziła czerwona krew. Piotrek trzymał się za skroń, która najprawdopodobniej była rozcięta. Z ust również skapywały raz po raz karminowe kropelki. Zakryłam usta dłonią, patrząc na nich z przerażeniem w oczach.

— Jedźmy na policję — powiedziałam gorączkowym tonem, nadal nie mogąc opanować drżenia w całym moim ciele.

— I co im powiemy? — zapytał Przemek, szukając w swojej bluzie chusteczek, którymi po chwili zaczął tamować krwotok z nosa. — „Prawie nas pobili do nieprzytomności, ale ty wyciągnęłaś pistolet i się spłoszyli"?

— Fakt, zły pomysł — przyznałam mu rację. — Jedziemy do mnie — rozporządziłam, chwytając za nadgarstek Maćka. Musiałam mieć z nim jakiś kontakt, musiałam go czuć, by wiedzieć, że wszystko z nim w porządku.

Wsiedliśmy do auta, a ja zasiadłam za kierownicą. Wyjechałam z tego parkingu tak gwałtownie, że aż siedzący obok mnie Maciej musiał przytrzymać się plastikowej klamki w drzwiach. Najpierw ktoś próbował mnie zabić, a teraz jechałam w jednym aucie z trzema pobitymi mężczyznami.

Nie tak miało wyglądać moje życie...

🌱

Dzień dobry wszystkim!

Info dla was jest takie, że skończyłam pisać Piotrka i zostało mi kilka rozdziałów do końca Przemka, więc gdy skończę wstawiać Maćka i Patryka to prawdopodobnie wlecą Pawliccy! (Miałam wam to już pisać dawno, ale jakoś tak mi się zapomniało xd)

Trzymacie kciuki za Apator czy GKM? Ja osobiście trzymam za Grudziądz, bo wtedy zrobi się bardzo ciekawie w tabeli xd bye!

🌱 𝙸'𝚖 𝙽𝚘𝚝 𝙵𝚛𝚎𝚎 ~ Maciej Janowski 🌱 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz