2 - Dwa i pół tysiąca 🌱

431 26 6
                                    


🌱

Weszłam do przydzielonego mi dziś pokoju, a moim oczom ukazał się siedzący na łóżku tleniony blondyn - był ubrany w białą koszulę i zwykłe jeansy. I nie, nie był pięćdziesięcioletnim dziadkiem, który potrzebuje młodej kobiety.

- Ostrzegam, nie robiłam tego pięć lat - powiedziałam, nie owijając w bawełnę. Usiadłam mu na kolanach, chwytając za kark.

- Pięć lat nie uprawiałaś seksu? - zapytał, a ja przewróciłam oczami.

- Od pięciu lat nie jestem prostytutką - odparłam, kładąc moje dłonie na jego idealnych kościach policzkowych.

- Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem, więc się domyśliłem, że albo już tego nie robisz, albo jest świeżutka - jego ręce wylądowały na moich udach, a ja momentalnie zwróciłam na to uwagę. Przejechałam językiem po wewnętrznej stronie buzi i uśmiechnęłam się.

- Przyszedłeś tutaj po to, żeby coś zaliczyć, czy na pogaduszki? - zapytałam, coraz bardziej się niecierpliwiąc.

- Nie mów o sobie jako o rzeczy - mruknął, a ja miałam już dość tej rozmowy. Gwałtownie wpiłam się w jego usta, mocno pchając go do tyłu. Już tak dawno nie smakowałam nikogo innego niż mojego szefa, że moje pragnienie chyba było jeszcze większe niż jego.

🌱

Obudził mnie ryk samochodów, które odjeżdżały spod naszego klubu, prawdopodobnie po upojnej nocy. Odwróciłam się gwałtownie w drugą stronę, ale zastałam pusty materac. Najwyraźniej już sobie poszedł, ale nie obchodziło mnie to zupełnie. Pieniądze położone na stoliku nocnym zadowoliły mnie bardziej. Chwyciłam plik w dłoń i przeliczyłam. Dokładnie dwa i pół tysiąca. Czyżby mój szef wycenił mnie na aż tyle? Ogólnie rzecz biorąc nasze dziewczyny chodziły po kilka stówek, ale nie za kilka tysięcy. Chociaż, jeśli ktoś chciałby mnie, to faktycznie musiał zapłacić dużo, a Dawid i tak zgadzał się na to bardzo rzadko - tylko w drodze wyjątku lub gdy klient był bardzo ważny.

Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka, łapiąc za moją sukienkę z wczorajszego wieczoru. Ubrałam się szybko i chwytając za torebkę, wyszłam z pomieszczenia. Sprzątaczce dałam znać, że pokój jest do posprzątania. Dzisiaj zapewne ktoś znowu w nim wyląduje, bo tak to było w weekendy.

Wzięłam głęboki oddech, po czym przymknęłam powieki. Wygięłam plecy w łuk i poczułam, jak przez mój kręgosłup przechodzą dreszcze. Dotknęłam ust, próbując sobie przypomnieć, gdy jego znajdowały się na moich. Był idealny - delikatny, ale stanowczy. Nie miałam sinej szyi, nie byłam ciągnięta za włosy, tak jak to było kilka lat temu, ale za to cały czas czułam jego mocny ucisk na moich nadgarstkach.

Zaczesałam włosy do tyłu i niechętnie stwierdziłam fakt - był lepszy - o wiele lepszy - niż mój szef. Gdyby się o tym dowiedział, jego ego zostałoby wyraźnie podrażnione, a ja nie miałabym już takiego życia.

Szłam przez długi, wąski korytarz, na którego ścianach znajdowały się ponumerowane drzwi. Za niektórymi z nich prawdopodobnie jeszcze ktoś odsypiał nockę lub regulował sumy za usługi.

Poczułam się tak jak kiedyś - kiedyś, kiedy byłam brudna i niewartościowa. Nadal się za to nienawidziłam, bo czułam się źle z faktem, że mogłam to zrobić z każdym mężczyzną, nieważne gdzie, byleby dostać kasę. Ta cała praca nauczyła mnie tylko jednego - moje ciało nie miało żadnej wartości. Choć lubiłam być zadbana, cały czas miałam wrażenie, że po moich nogach spływa ciecz, która plami całą mnie.

W końcu dostałam się do windy i zjechałam do baru, żeby poszukać Skowrona. Nigdzie go nie było, ale za to za barem siedziała moja najlepsza przyjaciółka. Ruda małpa,
jak to w zwyczaju mieli nazywać ją goście. Odnosiło się to do jej pomarańczowych włosów, a także bardzo jasnobrązowych tęczówek. Była jedyna w swoim rodzaju i naprawdę, faceci wręcz się o nią zabijali.

- Ewelina - powiedziałam, podchodząc do baru i siadając naprzeciwko niej. - Widziałaś gdzieś szefa?

- Nie było go tutaj od wczorajszego wieczoru - powiedziała zaspana. Najwyraźniej wstała wcześnie i się nie wyspała. - A co ty tutaj robisz?

- Przyszłam dać kasę - mruknęłam, dając jej do rąk plik banknotów. Jej źrenice rozszerzyły się i od razu się rozpromieniła. - Przekaż mu to, jak przyjdzie. Już powinien być.

- Hola, hola - syknęła, rzucając kopertę na blat i chwytając mnie za ramię. - Widzę, że się uśmiechasz. Nie mów, że wracasz na stare śmieci.

- Czasem trzeba, raczej nie na stałe - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, bo nie spodziewałam się powtórki tego incydentu.

- I jak ci się podobała odskocznia od rutyny - szefa? - powiedziała to nieco za głośno, bo wzrok stojącej nieopodal młodej dziewczyny przeniósł się gwałtownie na nas.

- Genialnie - podsumowałam, dzieląc to słowo na sylaby. - Ale Dawidowi tego nie powiem, bo na stałe wrócę do mojego starego zawodu.

- Przynajmniej dałby ci spokój - rzuciła na odchodne Ewelina. Wbrew pozorom, ona uwielbiała to, co robi - im więcej klientów, tym jej życie stawało się coraz lepsze. Nie rozumiałam tego, ale jej sprawiało to radość.

- Ty mogłabyś dać sobie spokój - zironizowałam. Ostrowska nie lubiła naszego szefa i tego, jak rzeczowo mnie traktował. Bo taka była prawda, w jego oczach każda z nas była tylko przedmiotem, który przynosił zyski. Ja się do tego przyzwyczaiłam i nie przeszkadzało mi takie życie. Wręcz przeciwnie - ja je ubóstwiałam i nie przejmowałam się tym co myśli o mnie ktoś, kto daje mi wypłatę.

- Wiesz, że go nienawidzę - sarknęła, upijając łyk jakiegoś soku, który stał przed nią w szklance.

- Zamknij się - powiedziałam, gdy idealna sylwetka wkroczyła do klubu. Wzięłam głęboki wdech, za to Ewelina spojrzała na mnie spode łba - dopiero po chwili zorientowała się, o co chodzi. - Cześć, szefie.

- Witajcie, dziewczyny - powiedział nadzwyczaj spokojnie, ale słynął ze swojego opanowania i obojętnej twarzy. - Ile kasy?

- Dwa i pół tysiąca - powiedziałam pierwsza, uprzedzając moją przyjaciółkę. Podałam mu kopertę, do której zajrzał cały zadowolony. - A ty, Ostrowska?

- Osiemset pięćdziesiąt - rzuciła od niechcenia i podała mu zawinięte w rulon banknoty. Uśmiechnął się pod nosem i wszystko schował do kieszeni swojej marynarki.

- Nie będzie mnie od przyszłej środy do wtorku - powiedział. Jak zwykle gdzieś wyjeżdżał, a robił to dosyć często. Nie wiedziałam gdzie, po co, dlaczego. Nie pytałam, bo i tak nie dostałabym odpowiedzi. - A mamy napięty grafik. Weronika - zwrócił się w moją stronę, a ja zatrzepotałam rzęsami - wszystkie dziewczyny są pod twoją opieką. Od momentu, w którym wyjadę, siedzisz w biurze i ogarniasz klientów. Spis dziewczyn na piątek i sobotę masz na półce, nad biurkiem. Ewelina, jesteś odpowiedzialna za klub i tancerki. Opanujesz to, prawda? Zresztą, po co pytam, zawsze dajecie sobie z tym świetnie radę. Mam do was większe zaufanie niż do moich wspólników - powiedział zadowolony i klasnął w dłonie.

My za to posłałyśmy mu najszerszy uśmiech, na jaki potrafiłyśmy się zdobyć - wcale nie uśmiechało mi się prowadzenie tego klubu przez prawie tydzień. Zawsze był to dla mnie ogromny stres, bo bałam się, że zawiodę na całej linii. Ewelina miała na to totalnie wywalone, bo klub rządził się swoimi prawami. Ja przejmowałam się tym nadzwyczajnie mocno - zawsze mogłam pomylić jedną rzecz, a cały weekendowy grafik szlag trafiał. Zagryzłam wargę i patrzyłam, jak odchodzi, gapiąc się w telefon.

Znów najem się stresu.

🌱
Cześć! Jeśli w ogóle ktoś to czyta, to chciałam powiedzieć, że jak na razie ta książka stanie w miejscu, a wstawię całego Patryka, czyli Increase. Jeśli chcecie coś czytać, to zapraszam tam, bo wszystkie cztery pozostałe na razie się zatrzymają, przy czym dorzucę do każdej jeszcze jeden rozdział dziś. Także książka o Patryku Dudku teraz poleci do przodu, więc zapraszam!

Trzymajcie się!

A zapomniałam dodać, że nadal nie wiem jaka książka będzie następna, ale raczej Reserved, bo moje psiapsi nie dają mi z nią spokoju ❤️.

🌱 𝙸'𝚖 𝙽𝚘𝚝 𝙵𝚛𝚎𝚎 ~ Maciej Janowski 🌱 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz