17 - Ale łapki proszę trzymać przy sobie 🌱

237 15 3
                                    

🌱

Minęło jedenaście dni, odkąd powiedziałam Maćkowi, że moje uczucie do niego to coś więcej, niż pociąg. Odwzajemniał to tym samym i chyba byliśmy w związku, ale za żadne skarby nie mogliśmy się z tym afiszować. Wiedziała tylko Ewelina i bracia Pawliccy, którzy regularnie znajdowali się we Wrocławiu i lubili mnie odwiedzać wtedy, gdy Maciej wpadał do mnie z wizytą.

Nie wychodziłam z domu za często, bo mimo wszystko bałam się, że tajemniczy zabójca pojawi się na mojej drodze. Choć chodziłam cały czas ze spluwą w torebce, to miałam dziwne przeczucia, że może nie zdążę jej wyjąć, że morderca będzie szybszy. Skowron chodził spięty, próbując rozwikłać zagadkę dotyczącą tego, kto tak intensywnie i zagorzale chce się mnie pozbyć, bo ta sprawa nie dawała mu spokoju. Z jego żoną nie wchodziłyśmy sobie w drogę, ja robiłam to, co musiałam, a ona próbowała opanować wszystkie dokumenty w firmie. Widocznie jej to nie wychodziło i z jej kierownictwa firmą wyszły raczej praktyki w nowym zawodzie.

Dzisiejszego dnia zostałam zaproszona przez Maćka na spacer po mieście, ale oczywiście zostałam uprzedzona, iż nie będziemy sami - Pawliccy pojawili się we Wrocławiu i jak zwykle chcieli iść z nami. Tworzyliśmy jakiś magiczny czworokąt, bo i ja zaczynałam zżywać się z nimi coraz bardziej. I jak podejrzewałam, bracia także jeździli na żużlu i nie obeszło się bez niedzielnego oglądania meczy w telewizji, kiedy myślałam, że zasnę z głową na ramieniu Janowskiego. Dla mnie ten sport był niesamowicie nudny, bo oni tak w zasadzie jechali tylko w kółko i raz po raz pozamieniali się miejscami. Jak na razie moim ulubieńcem był Nicki Pedersen, który potrafił na torze jechać bardzo agresywnie i szybko, przez co bardzo podobała mi się jego jazda, gdyż dostarczała choć trochę więcej emocji, niż jakieś zwykłe mijanki na torze. Jakoś do gustu nie przypadła mi drużyna z Zielonej Góry, ale trzeba było przyznać, iż jeden z jej liderów - nie miałam bladego pojęcia, jak się nazywał - był naprawdę przystojny, choć Maciejowi do pięt nie dorastał.

Jedynym sportem, który zdarzało mi się dotychczas oglądać, była siatkówka. Teraz zostałam iście zmuszona i wciągnięta w żużlowy wir, którym żył prawie cały Wrocław i inne, żużlowe miasta w Polsce. Kibicie, przyśpiewki klubowe i nazwiska różnych zawodników były mi znane już po kilku dniach spędzonych z młodym Pawlickim, który wyraźnie próbował mi zaimponować, ale ja skutecznie odrzucałam jego zaloty. Przy każdej możliwej okazji zaznaczałam, że jestem z Maćkiem i to jego kocham. Piotrek nadal nie rozumiał, że ma sobie dać spokój, bo jego starania nic nie dadzą.

Uszykowałam się na dzisiejsze wyjście już kilkadziesiąt minut wcześniej, przez co miałam czas na chwilę wytchnienia i odpoczynku, którą poświęciłam na obejrzenie zachodu słońca wprost z moich okien w salonie. Ubrana byłam w srebrna sukienkę, całą pokrytą cekinami, które świeciły się tak, że byłam widoczna z co najmniej kilometra. Na nogach miałam wysokie kozaki, osadzone na cienkich szpilkach, a ich materiał był lekko wygnieciony. Przed wyjściem miałam jeszcze zamiar narzucić na siebie ciemną skórkę, bo wiosna w tym roku na razie do najcieplejszych nie należała. Dosyć często padał deszcz i temperatury w nocy spadały nawet do zera.

W torebce miałam schowany pistolet, a na dodatek uzbroiłam się jeszcze w gaz pieprzowy i alarm osobisty, by móc w razie czego zrobić szum wokół. Jeśli ktoś chciałby mnie zabić, to albo skończyłby martwy jako pierwszy, albo narobiłby sobie niezłych kłopotów. Alarm był tak głośny, że było go słychać na drugim końcu Wrocławia.

Słońce schowało się za horyzontem, a ja odsunęłam się od okna, by narzucić na siebie ciężki i spory kawałek materiału. Delikatnie chwyciłam jeszcze za mój telefon, wsuwając go do kieszeni kurtki. Czekałam tylko na to, aż mój domofon wyda z siebie charakterystyczny dźwięk, który zasygnalizuje, iż Range Rover Maćka podjechał pod mój apartamentowiec, a ja będę magla w spokoju wyjść z budynku i przedostać się do samochodu.

Nie musiałam długo oczekiwać, a z urządzenia elektrycznego zaczął wydobywać się dźwięk charakterystycznych, urywanych sygnałów. Niemalże biegiem ruszyłam do drzwi, starając się nie przewrócić i utrzymać na wysokich butach. Zamknęłam mieszkanie, po czym szłam wprost do metalowego pomieszczenia, na które musiałam chwilę poczekać, aż wjechało z najniższego piętra na moje. Wcisnęłam odpowiedni przycisk, gdy znalazłam się w środku, po czym na chwilę poczułam, jak w mojej głowie pulsuje, a w brzuchu pojawia się niemiłe uczucie.

Wypadłam na dwór, cały czas lustrując uważnie całą okolicę wokół. Jedną rękę trzymałam w torebce, z palcami ułożonymi na rączce od visa. Szłam szybkim krokiem, by jak najprędzej znaleźć się w ciepłym i bezpiecznym aucie Maćka, gdzie uda mi się zapomnieć o strachu. Byłam zmuszona usiąść na tylnymi siedzeniach razem z Piotrkiem, bo Przemek usadowił się na przodzie i wcale nie miał zamiaru, by zmieniać swoje ustawienie. Młodszy Pawlicki rozciągał swoje usta w szerokim uśmiechu, gdy widział mnie w moim dzisiejszym stroju. Jego usta otworzyły się chwilę na kształt literki o, a więc musiałam chwycić jego podbródek w mocnym uścisku, by zamknąć je z powrotem. Usłyszałam, jak jego zęby uderzają o siebie z głośnym chrząknięciem, a on zagryzł wargę, cały czas błądząc wzrokiem po moich udach. Przewróciłam oczami, podnosząc się na nogach, by dostać się w stronę Maćka. Zgięłam się w pół i dobrze wiedziałam, gdzie wylądowało spojrzenie młodszego z braci. Ułożyłam swoje palce z nowo - zrobionymi paznokciami, na bokach jego twarzy, składając długi i namiętny pocałunek na jego ustach. Brakowało mi go w każdym momencie mojego życia i gdybyśmy mogli, to całowalibyśmy się na każdym kroku, nie zwracając uwagi na ludzi wokół. Choć przy Pawlickich staraliśmy się panować nad sobą, to naprawdę słabo nam to wychodziło i często zostawialiśmy ich samych sobie, by móc znaleźć się w ustronnym miejscu. Teraz wpijaliśmy się w swoje usta nawzajem, ale wiedziałam, że pora w końcu to przerwać, więc lekko odsunęłam głowę w tył. Oddalając się od jego twarzy, przygryzłam wargę, dając mu znak, że wcale nie mam dość i chcę więcej.

— Ej, bo my nie chcemy być świadkiem waszych wyrazów miłości do siebie — powiedział Przemek, niemalże odciągając mnie od Macieja. Runęłam na tylne siedzenia obok Piotrka, który nadal się ślinił na mój widok.

— Mów za siebie — mruknął szatyn, odrywając w końcu wzrok od moich nóg. Popatrzyłam na niego z przerażeniem w oczach, a on tylko uśmiechnął się niewinnie. Ja rozumiem, można być lekko zboczonym człowiekiem, ale nie przesadzajmy.

— Ja wiem, że byście chcieli — powiedział Maciej, uśmiechając się szatańsko pod nosem. — Ale łapki proszę trzymać przy sobie.

Pokiwałam głową powoli, patrząc znacząco ja Piotrka, któremu teraz zrzedła mina. Wydął wargi, sygnalizując swoje niezadowolenie. Pokręciłam głową, zastanawiając się, jak można być tak nagrzanym na każdym kroku swojego życia.

— Oczywiście, że trzymamy — powiedział w końcu młodszy z Pawlickich, mierząc mnie ponownie wzrokiem.

🌱

Cześć wam! Siedzę sobie właśnie z tatą (znaczy, on śpi) i oglądamy mecz. Obecnie jest 1:1 i liczę na karne, bo je uwielbiam. Szczerze jestem za Hiszpanią w tym meczu, ale w całym Euro kibicuję Anglii!
A propos niedzielnego meczu, to i tak jestem dumna i change my mind. Było fajnie, napatrzyłam się na Maćka, plusy są 🥰☺️. Dajcie znać, co u was!

🌱 𝙸'𝚖 𝙽𝚘𝚝 𝙵𝚛𝚎𝚎 ~ Maciej Janowski 🌱 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz