4 - Pokój dwunasty 🌱

358 18 7
                                    


🌱

Środa wieczór i czwartek minęły zupełnie spokojnie. Piątek też do pracowitych nie należał, w porównaniu do tego, co w tym momencie się działo. Tłum ludzi ściągał do klubu, a ochroniarze lekko nie nadążali nad wpuszczaniem ich do środka. Przeraziłam się, widząc, ilu mężczyzn, a także ile kobiet ściska się we wnętrzu, wdychając te mieszanki wszystkich możliwych perfum i alkoholu. Wzdrygnęłam się, gdy przechodziłam przez pub, a wielu facetów utkwiło wzrok w moich nogach i nieco wyżej - w tym miejscu nie liczyła się twarz, ale niższe partie ciała.

Zajęłam miejsce za ladą, aby jedna z dziewczyn mogła pójść jako kelnerka. Przepisy drinków znałam doskonale na pamięć, bo kilka lat temu stałam dokładnie w tym samym miejscu i robiłam to samo. Może ubrana w nieco bardziej wyzywający strój i z mocniejszym makijażem, ale jednak to byłam ta sama ja, w tym samym ciele.

— Co podać? — zapytałam kolejnego klienta, nawet nie unosząc na niego wzroku.

— Trzy piwa — odpowiedział, a ja na chwilę skamieniałam - bo znałam ten głos i to doskonale. Poznałam go kilka dni temu.

Chwyciłam za trzy kufle i nalałam do nich złotego trunku. Postawiłam je mu przed nosem, a po chwili zmierzyłam jego twarz spojrzeniem, które później przeniosłam na dwoje ludzi stojących obok niego - najprawdopodobniej rodzeństwo, bo byli łudząco podobni do siebie.

— No witam — zagaił rozmowę Janowski, którego imienia nie znałam, ponieważ szef przedstawił mi go tylko z nazwiska.

— Cześć — powiedział szatyn, który stał obok. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek, bardzo maślanymi oczyma. — Jak masz na imię, piękna?

— Te, młody, nie zapędzaj się — odezwał się ostatni z towarzystwa. Z jego wypowiedzi wywnioskowałam, że pytający mnie o imię był najmłodszym z gromadki.

— Weronika — powiedziałam, trzepocząc rzęsami. Uśmiechnęłam się, by nie dać po sobie poznać tego, jak bardzo jestem zdenerwowana. Tym całym prowadzeniem klubu, dużą ilością ludzi i w ogóle dzisiejszym wieczorem.

— Panowie, to jest moja kobieta — wtrącił blondyn, a ja spojrzałam na nich wzrokiem typu nic o tym nie wiem. Po  chwili zwrócił się w moją stronę. — Jesteś wolna dzisiaj?

Pokręciłam głową. Spojrzałam na jego idealne kości policzkowe - chciałam móc ich dotknąć ponownie. Mimo tego, iż mojego szefa nie było dzisiaj w klubie, to ja i tak wiedziałam, że o spędzeniu z kimś nocy nie było mowy. A nóż naszłoby go na sprawdzanie monitoringu? To, co zaszło pomiędzy mną, a stojącym przed moim obliczem mężczyzną było tylko wyjątkiem, który według szefa nie powinien zdarzyć się nigdy dotąd.

— A masz kogoś na swoje zastępstwo? — rzucił nagle najmłodszy. — A tak w ogóle, to Piotrek Pawlicki jestem. Ten tutaj to Przemek, mój brat — wskazał na troszkę wyższego od siebie faceta — a to Maciek.

— Może być ciężko, ale postaram się coś dla was znaleźć. Chyba, że mieliście rezerwację? — zapytałam, patrząc na nich wymownym wzrokiem. Cała trójka zaprzeczyła.

— Magic, ty debilu — uniosłam brwi, gdy usłyszałam tę dziwną ksywkę w ustach Przemka. — Miałeś wszystko załatwić, a tu się okazuje, że jednak nic nie załatwiłeś.

— Magic? — zapytałam, skupiając się tylko na pierwszej części wypowiedzi. Ta druga nawet do mnie nie dotarła.

— Bo ja jestem magiczny — powiedział Maciek, odrzucając niewidzialne włosy do tyłu w geście dumy. Bracia obok tylko przewrócili oczyma. — To jak, znajdzie się coś dla nas?

🌱 𝙸'𝚖 𝙽𝚘𝚝 𝙵𝚛𝚎𝚎 ~ Maciej Janowski 🌱 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz