15 - Ja miałam tego diabła u swoich stóp 🌱

239 17 3
                                    


🌱

— Co to do cholery było?! — wrzasnęłam, chwytając się za głowę. Dopiero teraz zdążyłam ochłonąć na tyle, by móc wykrzyczeć w jego stronę jakiekolwiek słowa.

Oddychałam ciężko, nie mogąc złapać tchu. Nie płakałam, choć tak zrobiłaby chyba normalna dziewczyna na moim miejscu. Nie miałam siły nawet na to, by pozwolić łzom opuścić moje oczy. Nie docierało jeszcze do mnie to, że ktoś chciał mnie zabić.

— Ktoś na ciebie poluje — powiedział Dawid, nerwowo drapiąc się po swoim kilkudniowym zaroście. Widać było, że spokój w tej chwili ulotnił się całkowicie z jego ciała, zastąpiony przerażeniem. — Wiedzą, że jesteś nie byle kim i masz dla mnie wielkie znaczenie — mruknął, patrząc mi prosto w czarne oczy, a ja przełknęłam ślinę. — Nie ruszasz się z mieszkania dopóki na to nie pozwolę.

Owszem, czułabym się tam o wiele bezpieczniej, ale nie miałam zamiaru zamykać się przed światem. Nie będę mogła jeździć do Maćka i to przerażało mnie najbardziej. Ale z drugiej strony, ta chwila wydechu i głęboki oddech mogły się nam przydać. W końcu nikt nie miał się dowiedzieć o naszej płomiennej relacji, która połączyła nas niespodzianie i przerodziła się chyba teraz w coś większego.

Całą drogę trzymałam się za serce, nerwowo wyglądając za okno, obserwując każde auto i upewniając się, że nie jest podejrzane. Znaleźliśmy się pod moim domem, a ja chciałam wyjść, jednak Skowron zatrzymał mnie, łapiąc za nadgarstek. Spojrzałam na niego zdezorientowana i dopiero po jego wzroku zrozumiałam, że naprawdę się o mnie martwi i ma mi coś ważnego do powiedzenia. Powróciłam więc z powrotem na moje siedzenie, czekając na rozwój sytuacji.

Dech stanął mi w piersiach, gdy podstawił mi pod nos spluwę i dał wyraźny znak, że teraz jest moja. Wzięłam głęboki oddech, unosząc w miarę ciężki przedmiot w górę, oglądając go uważnie. Ręce mi drżały i choć umiałam strzelać, bo regularnie chodziłam na strzelnicę, to teraz autentycznie bałam się, że przez przypadek wystrzelę nabój i zbiję szybę.

— Jest twoja — powiedział stanowczym głosem, a ja pokiwałam powoli głową, biorąc głęboki oddech. Powinnam się z tym czuć bardziej bezpieczna, ale wcale nie byłam.

Szybkim krokiem, niemalże biegnąc, znalazłam się pod furtką, chwytając za metalowy pręt ręką. Z trudem udało mi się wpisać kod, który uprawniał mnie do wejścia na ogrodzony i strzeżony teren, w którym odczuwałam nieco mniejszy strach. Przeszłam prędko odpowiednią trasę, a już po chwili znalazłam się przed drzwiami do mojego apartamentowca i dopiero gdy znalazłam się w jego wnętrzu poczułam się wystarczająco bezpiecznie. Schowałam pistolet do torebki, wyciągając telefon i wchodząc szybko w czat z Maćkiem.

Przyjedź do mnie, proszę.

Napisałam wiadomość, po czym wyłączyłam urządzenie, gasząc ekran. Nie musiałam długo czekać, by otrzymać wiadomość zwrotną, w której napisał, że zjawi się jak najszybciej. Rzuciłam torbę i płaszcz na kanapę, zaczynając tworzyć artystyczny nieporządek w moim mieszkaniu. Wstawiłam wodę na herbatę, po czym umieściłam suszone liście w metalowym sitku, wkładając je następnie do dużego kubka. Potrzebowałam teraz tylko by się uspokoić, a nie spełniać swoje potrzeby.

Kilka minut później słyszałam dźwięk domofonu, który rozbrzmiał w tym samym momencie, co gwizdek czajnika na indukcji. Podeszłam szybko do niewielkiego ekranu na mojej ścianie i kliknęłam przycisk, uprawniający ich do wejścia na posesję. Później zalałam wrzątkiem sypkie ziółka, które za zadanie miały mnie uspokoić. Położyłam kubek na stoliku kawowym, a już po chwili szłam do drzwi, by otworzyć drzwi nie jednemu osobnikowi, a trzem.

— No, dziś igraszek to nie będzie, przyszliśmy razem — powiedział wesoły Piotrek, który poczuł się od razu jak u siebie. Ściągnął buty i kurtkę, po czym runął na kanapę, chwytając za pilot. — Ładnie tu masz — dodał po chwili, gdy wzrokiem przeskanował cały mój apartament.

Przewróciłam oczami, zapraszając pozostała dwójkę w głąb mieszkania. Maciek wszedł jako ostatni, patrząc na mnie litościwym wzrokiem. Dobrze wiedział, że coś się stało i chciał ze mną o tym porozmawiać. Tylko, że panowie Pawliccy również postanowili odwiedzić mnie w moich skromnych progach, więc nie mieliśmy zbytnio czasu na szczerą rozmowę.

Młodszy z Pawlickich przyjmował na sofie różne pozycje, nie mogąc się zdecydować, w jakiej chce oglądać film, który miał zamiar puścić. Przez przypadek zrzucił moją torebkę i nim zdążyłam zareagować, leżała już na ziemi, a obok niej znajdowała się cała zawartość. Z podarunkiem od szefa na czele.

— O ja pierdolę — powiedział Piotrek, którego głowa zwisała w dół, a usta otwarły się bardzo szeroko. — Ty jesteś niebezpieczna.

Czarny przedmiot leżał na białej podłodze, wśród błyszczyków, paragonów i chusteczek, które w dużych ilościach przewracały się w mojej torebce. Zgromiłam ich wszystkich wzrokiem, po czym zaczęłam szybko wkładać przedmioty z powrotem do torby.

— Dostałam to dziś — powiedziałam, by wyjaśnić całą sytuację. Skoro Maciek ufał braciom, to raczej musieli być godni zaufania i miałam szczerą nadzieję, że tak właśnie było. Postanowiłam otworzyć się i przed nimi. — Ktoś próbował mnie... — zatrzymałam się na chwilę, by wziąć głęboki oddech — ...zabić.

— Co? — zapytał po chwili Magic, chcąc upewnić się, że to, co powiedziałam, było szczerą prawdą. Usta szatyna otwarły się jeszcze szerzej, za to Przemek uważnie na mnie patrzył, próbując wybadać panujące emocje.

Westchnęłam, siadając na kanapie, tuż obok Piotrka, podniesionego już do pozycji siedzącej. Nie mogłam uwierzyć w to, że tak traumatyczne przeżycia zadziały się niespełna pół godziny wcześniej, zostawiając na mnie mocne piętno.

— Ktoś na mnie poluje — sprostowałam, przeczesując ręką włosy. — Jestem dosyć ważna dla firmy i dla mojego szefa, więc wyeliminowanie mnie z gry byłoby naprawdę dobrym posunięciem. Skowron byłby jeszcze bardziej nerwowy niż jest i to wszystko skończyłoby się jedną wielką katastrofą.

Janowski znalazł się obok mnie, chwytając za talię z jednej strony i przyciągając do swojej sylwetki. Wtuliłam się w to ciepłe ciało, czując, jak ogarnia mnie coraz większy spokój. Nie byłam specjalnie przerażona, bo ze spluwą w torebce i gazem pieprzowym schowanym w kieszeni mojej każdej kurtki, mogłam się czuć niesamowicie bezpiecznie. Na dodatek, miałam mojego Maćka, który teraz tulił mnie do siebie naprawdę mocno, jakby bał się, że ten przestępca zjawi się tutaj ponownie i ponowi swój atak.

Nigdy nie spotkałam się z czymś takim w moim życiu. Ani razu nikt na mnie nie polował, nikt nie próbował strzelić mi kulką w głowę, by pozbyć się mnie ze swojej drogi do sukcesu. Dawid miał dobre układy z wieloma mafiosami, bo większość z nich korzystało z naszych usług. Mój szef był szanowanym biznesmenem, choć miałam czasami wrażenie, że ci ochroniarze to członkowie jakiejś potężniej mafii, w której szefem jest wlanie Skowron. Jeśli teraz jacyś ludzie chcieli się mu przeciwstawić, to albo są młodzi i głupi, albo naprawdę nie wiedzą, że wychodzą na spotkanie z prawdziwym szatanem i demonem, których wcieleniem był ten mężczyzna w całym sobie.

Cóż, ja miałam tego diabła u swoich stóp.

🌱

Hej hej! Wasza ukochana autorka przychodzi do was z wieścią, żeeeeeeee... jest głupia! Nie no, żart. Nie mam żadnych wieści, weźcie napiszcie coś tutaj, czy coś XD

🌱 𝙸'𝚖 𝙽𝚘𝚝 𝙵𝚛𝚎𝚎 ~ Maciej Janowski 🌱 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz