22 - Ale nie żużel 🌱

203 17 8
                                    

🌱

Maćka znów nie było w łóżku, gdy się obudziłam. Przeciągnęłam się porządnie, po czym narzuciłam na siebie za dużą bluzę z wielkim logo red bulla. Przyszedł w niej wczoraj i teraz jej nie założył, więc przywłaszczyłam ją sobie na jakiś czas.

Na dworze było wyjątkowo przyjemnie, bo nawet przesz szybę czułam, jak ciepłe promienie słońca ogrzewają moją skórę. Niebo było błękitne i nie było na nim żadnej chmury, która mogłaby ten czysty kolor ubrudzić. Powietrze też chyba stało w miejscu, bo nie wyglądało na to, by na zewnątrz wiał jakikolwiek wiatr. Pogoda zmieniała się stopniowo, wraz z coraz bliższym latem. Był maj i na dworze było już o tyle ciepło, że mogłam chodzić bez żadnej kurtki. Choć i tak zdarzały się dni, że musiałam brać ze sobą parasol, bo z chmur padał niesamowicie ciężki i intensywny deszcz.

Szybkim krokiem pokierowałam się w stronę drzwi, by wyjść z sypialni. Gdy przeszłam przez niewielki korytarz, znalazłam się w przestronnym salonie, połączonym z kuchnią. Maciek stał przy jednym z okien i namiętnie rozmawiał z kimś przez telefon, gestykulując rękoma.

— Tak! Będę! — powiedział podniesionym głosem. — Przecież pamiętam, trenerze. Nie zapomnę.

Podeszłam do niego od tyłu, przylegając do jego pleców. Objęłam go rękami w pasie, kładąc głowę na jego łopatce i westchnęłam, zdając sobie sprawę, jaki anioł został mi zesłany z niebios. Poczułam, jak wszystkie dotychczasowe emocje w mojej duszy wracają na odpowiednie tory, gdy tylko ciepło jego ciała jakimś elektrycznym połączeniem przekazało ten gorąc mnie.

— Co się dzieje? — zapytałam, podnosząc głowę delikatnie w górę.

— Zgrupowanie reprezentacji — mruknął, odwracając się w moją stronę tak, że teraz przylegałam do jego klatki piersiowej, ubranej tylko luźny t - shirt. W końcu ja byłam ubrana w jego bluzę. — Trener się wkurza, bo z Pawlickim nie byliśmy ostatnio na spotkaniu i chce nas wywalić.

— Z Piotrkiem? — pokiwał głową, dając mi odpowiedź na pytanie. — Nie przejmuj się, będzie dobrze. Chociaż, co ja tam wiem. Nie mam pojęcia, czym jest to wasze zgrupowanie...

— Poza tym, że jeżdżę w Sparcie, to zostałem powołany do reprezentacji Polski — mruknął, uśmiechając się lekko. Chciał mi wytłumaczyć i ja to bardzo ceniłam, ale i tak niewiele z tego byłam w stanie pojąć. — Z Pawlickim się napiliśmy się i nie było nas ostatnio.

— Hm, no coś tam rozumiem — mruknęłam pod nosem, przytulając się do niego jeszcze mocniej. Teraz do mnie dotarło, że to co robi, jest naprawdę niebiezpieczne. Mógł się wywrócić, a jeden głupi wypadek mógł mi go zabrać z mojego życia, doszczętnie niszcząc mnie od środka.

Odeszłam od niego, kierując się w stronę kuchni. Wyciągnęłam z lodówki truskawki i bitą śmietanę, na które akurat teraz miałam ochotę. Pociągnęłam go za rękę i już po chwili znaleźliśmy się na balkonie, na który padały ciepłe promienie słoneczne. I choć jego powierzchnia była duża, to stała tutaj tylko kanapa i szklany stolik. W rogu stało dodatkowo kilka roślin w białych doniczkach. Wylądowałam po chwili na miękkich poduszkach, kładąc głowę na oparciu od sofy. Usiadł obok mnie, a ja widziałam, że cały czas jest zdenerwowany i lekko spięty. Prawdopodobnie tą rozmową, a może czymś zupełnie innym.

— Hej, co się dzieje? — powiedziałam, przejeżdżając moją dłonią delikatnie po jego plecach. Poczułam, jak jego mięśnie samoistnie się napinają. Coś było nie tak. Był zdenerwowany, a w moim towarzystwie zazwyczaj był niesamowicie rozluźniony.

— Co z nami będzie? Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, jak będzie wyglądać nasza przyszłość? — zapytał, a ja zmarszczyłam brwi.

— Tłumaczyłam ci już, że to jest skomplikowane — powiedziałam, a moje usta opuściło głośne westchnienie. — Moje życie to katastrofa i jeden wielki znak zapytania. Kiedyś się przeterminuję — wykonałam cudzysłów w powietrzu, unosząc delikatnie ręce w górę — i Dawid nie będzie mnie już chciał. Co wtedy będzie? Sama nie wiem. Nie myślę o tym, bo gdybym myślała, to popadłabym w paranoję. Same myśli na temat mojej przyszłości mnie przytłaczają. A co dopiero o naszej.

— Czyli mówisz, że jest nasza przyszłość? — powiedział, podkreślając wyraźnie dwa ostatnie słowa. Przygryzłam wargę, bo wiedziałam, że to nie jest zwykła rozmowa, ale sugerowanie czegoś zupełnie innego. Czy jego naprawdę kręciło uprawnienie seksu na balkonie?

— Żyję chwilą, Maciek — upomniałam go, odwracając wzrok od jego tęczówek.

Fakt, nigdy wcześniej nie myślałam o tym, co będzie z nami w przyszłości. Czy w ogóle będziemy istnieć. Nie wiedziałam, czy to jest przelotny romans czy coś, co ma być czymś większym w przyszłości. Nie wyobrażałam sobie siebie w roli matki, pani domu, a nawet żony. Nie myślałam o tym, jak to będzie, jeśli połączę się z kimś nierozerwalnym wiązem małżeńskim i będę zobowiązana w nim trwać, na dobre i na złe. Miałam dwadzieścia pięć lat i ani mi się śniło, żeby kończyć taki tryb życia, jaki prowadziłam w tym momencie. Kryminał i przestępstwo szło na drugi plan, bo na tym pierwszym była wykwintność i luksus, które wypełniały moją codzienność i aż wylewały się z mojego piekielnego kotła. Lubiłam to, że miałam wszystko, czego tylko zapragnęłam, że byłam adorowana przez wielu mężczyzn. A przede wszystkim, że Maciek skupiał się tylko na mnie i ja też miałam go tylko dla siebie. Byłam egoistką, bo strasznie podobało mi się to, że w jego życiu nie ma żadnej innej kobiety, której poświęcałby tyle uwagi ile mnie. Gdybym nie mogła go mieć na wyłączność, zdecydowanie bardziej potęgowałaby się moja złość i zdenerwowanie. Mimo wzajemnej miłości, którą siebie obdarzyliśmy, ja nadal czułam do niego niesamowity pociąg. Chciałam go w każdym momencie, sekundzie, minucie. Po prostu, ja musiałam go czuć, pragnęłam mieć go tylko dla siebie i żadna inna nie miała do niego żadnego dostępu. I on widział, że inny mężczyzna nigdy nie będzie dla mnie tak ważny, że nie pokocham nikogo innego w ten specyficzny sposób, w który kochałam jego.  

— I ty też nią żyj — mruknęłam w końcu, gdy przeanalizowałam dokładnie wszystko, co leżało mi na sercu. — Proszę, chcę żebyś czerpał z życia jak najwięcej — powiedziałam błagalnym tonem. Chciałam tylko, by był szczęśliwy i robił dokładnie to, co kocha.

— Będę szczęśliwy, jeśli pojedziesz ze mną za dwa tygodnie na Grand Prix — powiedział, a ja spojrzałam na jego twarz litościwym wzrokiem.

Ten jego sport i zawód zupełnie mi nie podchodził. Gdyby był jakimś piłkarzem albo szczypiornistą, to byłabym w stanie jeździć z nim na te jego mecze, ale nie żużel, motory, zapach spalonej gumy i niesamowity hałas na stadionie. Zagryzłam wnętrze policzka, raniąc je aż do krwi i zastanawiałam się tylko nad jednym - zgodzić się?

— W porządku — powiedziałam w końcu, patrząc mu prosto w oczy. Pocałował mnie, sygnalizując swoją radość i uniósł ręce ku niebiosom. — Ale tylko raz.

Nie miałam pojęcia, co takiego było w tym sporcie. Jeździe w kółku, jakimś dziwnym wyginaniu kierownicy i wyprzedzaniu na torze. 

🌱

Dzień dobry!!! Co tam u was, jak tam nastawienie przed 12 kolejką? No u mnie akurat dobrze, mam luz i w ogóle XD
Tak swoją drogą jestem zakochana w tym zdjęciu w mediach mój Boże

🌱 𝙸'𝚖 𝙽𝚘𝚝 𝙵𝚛𝚎𝚎 ~ Maciej Janowski 🌱 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz