36. Viviana. Nie zasługuje na Ciebie.

3.1K 106 0
                                    

Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy do domu. Weszłam do środka, a Sal zaraz za mną i zamknął drzwi. Już miałam iść na górę, ale poczułam, jak łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie.
- Nie uciekaj mi kochanie. - uśmiechnął się do mnie i wpił w moje wargi. Boże, nie chce, żeby kiedykolwiek przestał na mnie tak działać. Nigdy nie mam go dość. Jest jak narkotyk. Zjechałam rękami na jego pośladki. Poczułam, jak się uśmiecha. Dzisiaj na sobie miał czarny trzyczęściowy garnitur oraz białą koszule. Wyglądał jak zawsze seksownie. Zdjęłam mu z ramion marynarkę i odpięłam kamizelkę. Postanowił mi pomóc rozpinając spinki od mankietów i rozpiął guziki koszuli. Ja zajęłam się rozpinaniem klamry paska i ściągnęłam mu spodnie, razem z bokserkami. Zatrzymałam go, gdy chciał ściągnąć ze mnie sukienkę. Popchnęłam go na ścianę i cofnęłam parę kroków do tyłu, żeby miał lepszy widok. Odpięłam z tyłu zamek i powoli zsunęłam sukienkę z ramion. Przejeżdżając dłońmi po ciele, zsuwałam ją dalej. Przesunęłam mi po brzuchu i pozwoliłam sukience opaść. Widziałam, jak przełyka ciężko ślinę. Wcale się mu nie dziwię, skoro mam tylko koronkowe majtki, które nie dają wiele wyobraźni. Postanowiłam trochę go po torturować.  Włożyłam palec do ust i zaczęłam go ssać, patrzył na mnie z takim ogniem w oczach, że aż zaczęłam się bać. Pozwolił mi na tą małą grę, więc przejechałam tym palcem od szyi, przez piersi, objechałam opuszkiem swoją brodawkę. Wciągnął z sykiem powietrze, a ja przymknęłam oczy z rozkoszy. Gdy dotarłam do nabrzmiałej łechtaczki, Sal nie wytrzymał, w dwóch krokach znalazł się przy mnie i włożył we mnie dwa palce. Zaczął nimi poruszać, a ja położyłam głowę, na jego klatce piersiowej. Gdy się ode mnie odsunął jęknęłam z tęsknoty.
- Moja niegrzeczna dziewczynka. - wymruczał.
- Narzeczona - upomniałam go, na co się tylko zaśmiał.
- Narzeczona. - poprawił się. Uklęknęłam przed nim – Vivi nie dam rady długo. - Wzruszyłam tylko ramionami i złapałam w dłonie jego ogromnego penisa. Przejechałam językiem po główce. Wciągnął powietrze z sykiem, a ja włożyłam go sobie do ust i zassałam. Przez kolejne minuty ssałam, dmuchałam, lizałam i pomagałam sobie ręką. Trzymał mnie za włosy i pieprzył moje usta, dotykając czubkiem fiuta, mojego gardła. Jęczy głośno, jak słyszę swoje imię, wtedy dochodzi, zalewając moje usta ciepłą spermą. Połykam wszystko i wylizuję go do czysta. Uśmiecham się przebiegle i wstaje z kolan. Patrzy na mnie z przymrużonych powiek wiem, że dochodzi do siebie. Ruszam w stronę schodów, ale nawet nie robię dwóch kroków. Sal łapie mnie w stylu panny młodej, odruchowo zarzucam mu ręce na szyję.
- Gdzie idziesz Wariacie? - pytam śmiejąc się.
- Do naszej sypialni słońce. – powiedziawszy to ułożył mnie na łóżku. Nie czekając dalej rozłożył moje nogi i wszedł we mnie brutalnie. Krzyknęłam głośno. Pieprzył mnie jak jakiś szaleniec. Czułam nadchodzący orgazm, jego spięte ciało oznaczało, że też jest blisko. Wchodził we mnie coraz głębiej, a ja wychodziłam mu na przeciw.
- Salvator. – wyjęczałam i odpłynęłam w ekstazie.
- Viviana – mój mężczyzna szybko do mnie dołączył.
Leżeliśmy wtuleni w siebie. Sypialnie wypełniały tylko nasze wracające do normy. Już odpływałam, ale usłyszałam głos Sala.
- Nie zasługuje na Ciebie. – mówi, czym zbija mnie z tropu. Podnoszę na niego wzrok.
- Nie gadaj takich głupot. Kocham Cię głuptasie.  – zapewniam i całuje lekko w usta. Układam się znowu na jego klatce i wdycham jego męski zapach. Głaska mnie po plecach i tym właśnie sposobem szybko usypiam.


Budzą mnie pierwsze promienie słońca, wpadające przez okno.  Wyswobadzam się z objęć Sala i po cichutku idę do łazienki i załatwiam swoje potrzeby oraz myje zęby. Po skończeniu ruszam na dół zrobić śniadanie. W kuchni nastawiam ekspres i zabieram się za jedzenie. Z lodówki wyciągam kurczaka z wczorajszego rosołu, rozdrabniam mięso i wrzucam do miski. Kroję ogórka konserwowego i paprykę, wrzucam wszystko i dodaje kukurydzę. Wszystkie składniki mieszam i układam na plackach tortilli i przykrywam drugim. Farszu starcza mi na trzy takie, więc jeden dla mnie, dwa dla Sala. Wkładam placki do piekarnika, wyciągam sztućce i talerze.  Nalewam kawę w kubki i idę do jadalni, przystaje w miejscu, bo przy stole siedzi już mój ukochany z szerokim uśmiechem. Odwzajemniam gest i podchodzę do niego. Stawiam przed nim kawę i całuje delikatnie w usta. Kieruje się do kuchni i zabieram posiłek, kroje każdy placek na cztery części. Dwa stawiam przed Salem, a jeden przede mną. Siadam i zabieramy się do jedzenia, życząc sobie smacznego. Dzień mija nam spokojnie. Szybko zastaje nas późne popołudnie i trzeba szykować się do pracy. Włosy związałam w wysoki kucyk, a makijaż zrobiłam delikatny, podkreślając oczy. Dzisiaj postawiłam na wygodę. Wybrałam czarna, dzianinową sukienkę, z dekoltem w serek, kończącą się przed kolanem, z delikatnym rozcięciem na lewym udzie. Na nogi założyłam czarne botki podobne do glanów z licznymi paskami i ćwiekami. Oczywiście ukochane perfumy i byłam gotowa. Złapałam w biegu telefonie i ruszyłam na dół. Mój mężczyzna już czekał w fotelu, popijając szklaneczkę bursztynowego płynu. Wiem już na pewno, że ja będę prowadzić. Podniósł leniwie wzrok, gdy już mnie zobaczył, zachłysnął się powietrzem. Widziałam jak jego usta poruszając układają się w o kurwa. Uśmiechnęłam się, z satysfakcją i podeszłam do niego pewnie.
- Marsz na górę się przebrać. Nie jedziesz tak. – powiedział stanowczo, na co się zaśmiałam.
- Tato proszę. – wyjęczałam. Postanowiłam go trochę po wkurzać. Wyglądał cudownie w tym czarnym trzyczęściowym garniturze.
- Vivi, ja nie żartuje. Albo idziesz się przebrać, albo całą noc będę koło Ciebie. – perspektywa tego, że będzie przy mnie, bardzo mnie cieszy.
- Mam nadzieję, że chociaż wtedy zatańczymy. – powiedziałam i ruszyłam na podjazd. Słyszałam tylko coś w stylu wykończę się, ale już nie zwracałam na niego uwagi. Czekałam za nim przy aucie, gdy w końcu się pojawił, rzucił mi kluczyki i usiadł na miejscu pasażera. Dołączyłam do niego i odpaliłam silnik. Dzisiaj jechaliśmy jego terenówką, więc pięknie zaryczał. Włączyłam radio i wyjechałam za bramę. Był jakiś milczący, coś go gryzło. Po dziesięciu minutach, postanowiłam się odezwać.
- Coś się stało ? – zapytałam, nie chcąc na niego naciskać. Nawet na mnie nie patrząc odezwał się po chwili.
- Nic. – tylko tyle. Serio ?
- Okej nie chcesz to nie mów. Jakby co to wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko?  – pytam, zerkając na niego. Cały czas wpatruje się w okno i lekko kiwa głową.
- Tak wiem. Gdy dojedziemy na miejsce, wszystkiego się dowiesz kochanie. - odpowiada jakby od niechcenia. Nie mam zamiaru na niego naciskać. Reszta drogi mija nam w ciszy. Widzę, że z kimś pisze smsy, ale mu ufam, że wszystko mi wyjaśni. Podjeżdżamy pod klub i parkuje na wyznaczonym miejscu, po czym wysiadamy. Na bramce stoi Iwan, który cieszy się na nasz widok. Obok niego sprawdza dowody Damian. Udaje, że nas nie widzi. Kurwa co on odwala. Witamy się z łysolkiem, po czym Sal zwraca się do chłopaków oschle.
- Iwan, zaraz do Ciebie zejdzie Vincent, żeby Ci pomóc. Młody do gabinetu. – mówi i kieruje się, w głąb pomieszczenia. Kompletnie nie mam pojęcia, o co chodzi. Ruszam, za nim i widzę, że chłopak też idzie. Wchodzę i widzę, że Sal już siedzi w fotelu. Podchodzę i opieram się, o to wielkie lustro weneckie, czekając na rozwój sytuacji. Mój mężczyzna wskazuje głową, żeby Damian usiadł na przeciwko. Gdy to robi szef wstaję. Podchodzi do niego, powoli jak dzikie zwierzę do swojej ofiary. Patrzy prosto na chłopaka i pyta.
- Powiedz mi Damian ile tutaj pracujesz ? – ocho to nie wróży niczego dobrego. Powiedział to tak groźnie. Widzę, że ochroniarz przełyka ślinę, doskonale wie dlaczego tutaj jest.
- Rok szefie. – odpowiada cicho. Salvator kiwa głową i zaczyna krążyć po pomieszczeniu.
- Powiedz mi, jak pracuje Ci się z moją kobietą, kuzynką, czy chłopakami ? – docieka, a ja zastanawiam się o co mu chodzi.
- Bardzo dobrze.
- Ostatnie pytanie. – przerywa na chwilę. – Może za mało Ci płacę. – pyta znowu.
- Idealnie szefie.- po jego słowach nachyla się nad nim i pyta przeraźliwie spokojnie.
- To na cholerę Ci to gówno?. – na jego słowa marszczę brwi.
- Nie mam pojęcia o co chodzi. – mówi chłopak. Sal prostuje się, kręcąc głową otwiera szufladę w biurku i wyciąga z niej parę zdjęć. Podchodzi znowu do chłopaka i rzuca je przed nim. Słyszę jak wciąga głośno powietrze. Narzeczony odwraca się do mnie i mówi.
- Zobacz jakiego mamy cudownego pracownika.- podchodzę i biorę jedno zdjęcie. To co widzę zwala mnie z nóg. Na jednym jest Damian i wręcza działkę jednej dziewczynie, na następnym wsuwa paczuszkę Zuzce do torebki. Jest jeszcze w wielu sytuacjach sprzedając narkotyki. Kurwa mać. Mam już ruszyć na niego, ale Sal łapie mnie w ostatnim momencie.
- Ty gnido.- wrzeszczę.
- Szefie mogę to wyjaśnić. – próbuje się żałośnie tłumaczyć.
- Jak wytłumaczysz to, że próbowałeś wrobić moją kuzynkę w dragi? Albo niszczysz reputację mojego klubu ?. Naraziłeś mnie, a przede wszystkim Vivi, na więzienie.
- Mam długi cholerne. Hazard. – odpowiada, spuszczając głowę.
- Dlaczego Zuza ? – pytam po chwili. Spogląda na mnie.
- Podeszła do mnie, kiedyś jedna blondynka i poprosiła o przysługę, zapłaciła mi kupę kasy. Zgodziłem się.
- Giulia. – mówię cicho.
- Tak. Zuzia została zatrzymana, do kontroli tego wieczoru. Wiesz dlaczego nie wpadła ? – pyta, a ja kiwam głową. – wylał jej się w torebce, cholerny jogurt od Ciebie kochanie. Zostawiła ją i wzięła tylko portfel i telefon. Następnego dnia coś jej nie pasowało, bo przy zwykłej kontroli drogowej, nie trzepią. Przeszukała całą torebkę i znalazła prezent. Przyszła z tym do mnie, a my z chłopakami zaczęliśmy działać. Odciski jasno wskazywały Damiana. Mam nadzieję, że jesteś świadomy, o zwolnieniu dyscyplinarnym. Zabierz swoje rzeczy i żegnam. – wskazał dłonią drzwi. Chłopak podniósł na niego wzrok, który pokazywał strach.
- Szefie proszę, tylko mnie nie zwalniaj.
- Zbratałeś się z wrogiem. Żegnam. – po jego słowach, chłopak wstał i opuścił gabinet.
- Kurwa – krzyknął Sal i odwrócił się szybko, uderzając pięścią w ścianę. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego plecy. Oddychał ciężko. Ruszyłam do szafy, po apteczkę. Kazałam mu usiąść i zajęłam się opatrywaniem ręki. Gdy skończyłam, pocałowałam zranione miejsce i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Kocham Cię Mała.
- Ja Ciebie też Duży.
Oboje zaczęliśmy się śmiać. Zeszłam na dół, poszukać Zuzki. Znalazłam ją przy barze, gdy stała z Iwanem. Wskazałam palcem na nią i wysyczałam.
- Nie jesteś już moja przyjaciółką.
- Fakt niedługo będę kuzynką – zaśmiała się, a ja zaraz za nią. Nie umiem się na nią gniewać. – Przepraszam. – przytuliłam ją.
- No już dobra. Chodź do mnie do gabinetu, mam do Ciebie pytanie.-
Ruszyliśmy na górę. Usiadłyśmy na kanapie i wypaliłam prosto z mostu.
- Zostaniesz moją świadkową na ślubie? – zapytałam, a ona rzuciła się na mnie przytulając i krzycząc na zmianę.
- Oczywiście. Boże, ale fajnie. – cieszyła się jak mała dziewczynka.- odwale Ci taki wieczór panieński, że z podziwu nie wyjdziesz. – śmialiśmy się – na kiedy planujecie ?
- Na czerwiec następnego roku.
Siedziałyśmy jeszcze trochę, po czym poszłyśmy tańczyć. Wieczór rozkręcał się w najlepsze. Około trzeciej nad ranem, ruszyliśmy do domu. Kochaliśmy się, aż do świtu. W końcu zmęczeni i zaspokojeni usnęliśmy, w swoich ramionach.

___________________________________________

Hej kochani 😍
Prawie koniec.
Jestem Ciekawa jak wam się podobalo. Dajcie znać.
Dobranoc 🥰😘















-

Black Night ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz