6.Viviana. Potrzebuję Cię

3.4K 147 1
                                    


Po przeczytaniu wiadomości od szefa, przepraszam wszystkich i udaje się do góry. Ochłonęłam, ogarnęłam się, a przede wszystkim pogadałam z Zuzka. Między nami wszystko w porządku. Poznałam jej wersję, a to najważniejsze. Gdy już jestem pod gabinetem słyszę dwa głosy, pukam i gdy tylko słyszę charakterystyczne wejść , naciskam klamkę. Wchodzę i zamykam za sobą. Opierając się o szybę z rękami na piersi i podwiniętymi rękawami ukazując swoje wytatuowane ręce. Jezu jaki on jest seksowny. Nie wiedziałam, że on ma aż tyle tatuaży. Jest taki seksowny i władczy. Spoglądam na osobę odwrócona do mnie plecami. Postanawiam się odezwać.


- Chciałeś mnie widzieć. Coś się stało? - na dźwięk mojego głosu mężczyzna się odwraca, a ja zamieram. Nigdy bym się nie spodziewała, że jeszcze kiedyś go zobaczę. Jest ostatnia osoba, która bym się tutaj spodziewała..


- Viviana? - odzywa się ochryple męskim głosem.


-Vincent? - niedowierzam, on wstaje z krzesła i staje przede mną. Dużo się nie zmienił, ale na pewno zmężniał. Jego brązowe włosy tak jak zapamiętałam ma ułożone na żel. Z niedowierzaniem wpatruje się we mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami. Ten jego cholerny kolczyk w lewej brwi, pamiętam gdy mi opowiadał, jak jego mama wyzywała za niego. Uśmiecham się w duchu na to wspomnienie. Jest potężny ma chyba z dwa metry wzrostu i jest dobrze zbudowany. Spoglądam na mojego szefa, który przygląda nam się z zainteresowaniem. Zwracam się do niego.


- Sal co on tu robi? - wskazuję mężczyznę przede mną palcem.


- Otóż Vivi. Obecny tutaj Vincent jest moim przyjacielem i szefem ochrony tego miejsca .-rozkłada ręce i pokazuje w powietrzu. - Cholernym idiota który wyrządził Ci tyle krzywd i to ja jestem tym chłopakiem, który odciągał Twojego brata od niego. To najpierw ja, sprałem mu tą jego śliczna buźkę, jak zaczął pokazywać to nagranie. Ale teraz ja już się w to nie wtrącam, zostawię was na chwilę samych. Wyjaśnijcie sobie wszystko raz na zawsze. Ja idę na dół zastąpię Cię na sali, a ty mu daj tutaj popalić.- idzie w kierunku drzwi, ale jeszcze się odwraca. - Aha a co do Ciebie przyjacielu, ona jest nową menadżerka sali, więc będziecie razem pracować. Nie chcę też jej stracić, bo zna się na rzeczy. - uśmiechnął się ciepło do mnie, puścił oczko i wyszedł zamykając drzwi za sobą. Spojrzałam na mężczyznę, który tak mocno mnie zniszczył. On wyczuwając moje spojrzenie, podniósł wzrok i teraz patrzał wprost na mnie.


- Proszę. Wybacz mi. - wyciąga do mnie rękę, a ja się automatycznie cofam, wtedy on też ja wycofuje.


-Jak mogłeś mi to zrobić?. Dobrze się bawiłeś? Nie wiesz co przez Ciebie przeżyłam. Przez jaka drogę musiałam przejść, żeby być w tym miejscu co teraz. Być tą niezależną i twarda kobietą. Jak wiele wycierpiałam. Przez jakie przeszłam piekło. -wyrzucam wszystko z siebie i czuje łzy które pieką mnie pod powiekami, ale nie pozwolę im wypłynąć. Muszę być silna. Jak nie dla siebie to dla Alka.


- Vivi to był tylko seks. Boże żałuję, że to nagrałem. Czasu nie cofnę, wiem że na pewno nie było tak źle.. - Boże on tak na serio? Nie zastanawiając się dalej, podbiegam do niego i z całej siły uderzam go pięściami w szczękę. Gdy widzę, że rozcięłam mu warge uśmiecham się do niego.


- No tak dla Ciebie próba samobójcza w wieku szesnastu lat to nic takiego -macham ręka od niechcenia. - Z biegiem lat cieszę się, że mój brat mnie uratował, mogę w końcu spojrzeć takiego dupkowi jak ty w oczy - pokazuje na niego palcem.


- ahh ten Twój brat. A gdzie on w ogóle jest?. Też już go z 9 lat nie widziałem, wybaczyłem mu ten mały wyskok. - uśmiecha się tylko do mnie. Masujac obolałe miejsce dłonią. Po czym rozsiada się wygodnie w fotelu i zakłada nogę na nogę.


- Nigdy go już nie zobaczysz. Wiesz co doceniam co Sal próbował zrobić, ale ty się nie zmieniłeś. Od dzisiaj jestem dla Ciebie Vivianą koleżanka z pracy, niestety będziemy się często widywać. Nie zbliżaj się do mnie bo gardzę takimi ludźmi, będę tolerować Cię tylko i wyłącznie że względu na Salvadora, a teraz żegnam.-zamknęłam za doba drzwi i pokierowałam się do swojego gabinetu. Wzięłam fajki i zapalniczkę z torebki, schodzę na dół. Muszę zapalić, żeby nie wybuchnąć. Gdy dochodzę do baru widzę wszystkich, ale swoje słowa kieruję do szefa.


- Dziękuję Ci za wszystko. Doceniam co chciałeś zrobić dla mnie i Vincenta, ale to nie ma sensu. On się nie zmienił, ani trochę tylko lat mu przybyło nic po za tym. Teraz potrzebuje jeszcze chwili muszę zapalić żeby nie cofnąć się do Twojego gabinetu i nie zajebać temu dupkowi mocniej . Chociaż po grymasie i krwi która mu ciekła jestem zadowolona. Może nie mieć szacunku do mnie, ale dobrego imienia Aleksieja nie pozwolę naruszać. Będę go tolerować bo nie chce kwasów w pracy, bo naprawdę mi na niej zależy. - mówiąc to staje na palcach i całuje go w policzek - Dziękuję.-widzę, że jest zszokowany moja wypowiedzią, ale ja się odwracam i idę w kierunku zaplecza. Dostrzegam, że zerwał się z miejsca i szybkim krokiem wbiega na górę, a za nim Iwan. Pewnie pędzą pomóc przyjacielowi.


Wychodzę na zewnątrz i wybucham cichym szlochem unosząc oczy do góry po czym pytam.


Dlaczego mnie zostawiłeś braciszku.? Tęsknie. Potrzebuję Cię..

______________________

Macie jeszcze jeden.😍❤️
Jak myślicie co zrobi Sal?
Biegnie pocieszyć przyjaciela?😮
Jak będzie zachowywał się Vincent po tym wszystkim? 😮 Miłego dnia ❤️

Black Night ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz