13. Salvatore. Nie Utrudniaj Tego..

3.1K 125 2
                                    

Całowałem ją tak długo i zachłannie, jakby od tego zależało moje i jej życie. Nie wiem, co ta kobieta ze mną wyprawiała. Przy niej zapominam o Bożym świecie.
-Jesteś cudowna – wyszeptałem jej do ucha, a na moje słowa przeszedł ją dreszcz.
- Sal proszę. Nie powinniśmy. – wyszeptała a ja zmarszczyłem brwi.
- Dlaczego?
- Jesteś moim szefem, a ja pracownicą. Muszę się skupić na swojej pracy. Nie utrudniaj tego. – powiedziała i oddaliła się ode mnie. – Przepraszam. – powiedziała i tak po prostu odeszła. Patrzyłem na nią jak skamieniały. Znowu mi uciekła. Znowu wymiguje się pracą. Czemu ona mnie nie chce?. Nie wiem ile tak stałem, ale poczułem czyjąś dłoń na barku. Odwróciłem się i ujrzałem Vito. Pokręciłem tylko głową i wkurwiony ruszyłem w stronę wyjścia. Na parkingu otworzyłem swoje czerwone, matowe BMW m5 i pojechałem do swojego apartamentu.
                             
                       ***
Rano ze snu wybudził mnie dźwięk telefonu. Udawałem że nie istnieje, ale ktokolwiek dzwonił raczej nie miał zamiaru odpuścić. Przekręciłem się i prawa ręką wymacałem smartfona na szafce i odebrałem nie otwierając oczu.
- Mam nadzieję że to coś ważnego. – warknąłem do słuchawki.
- Oczywiście Synku. Mi też miło Cię słyszeć. – w słuchawce usłyszałem głos mojej mamy i momentalnie się obudziłem.
- Witaj Mamo. Nie wiedziałem, że to Ty. Spałem i odebrałem bez patrzenia. – wyjaśniłem szybko, bo nie chciałem zrobić jej przykrości.
- Wiem Kochanie. Słuchaj dzisiaj wieczorem będziemy w Warszawie razem z tatą. Liczymy, że uda Ci się spotkać z nami na kolacji. Będą też Matteo z Aria i Luką. Dasz radę?
- Pewnie. To wspaniale o której będziecie? Przyjadę po was. – odpowiedziałem szybko.
- Nie trzeba. Spotkamy się w Twojej restauracji o 17? Znajdziesz dla nas jakiś stolik.?
- Oczywiście Mamo. Wszystko będzie gotowe. – zapewniłem ją.
- Wyśmienicie. Wpadniesz z jakąś kobietą? – zapytała mnie ostrożnie. Czekałem na to pytanie.
- Nie. Będę sam. – westchnąłem zrezygnowany.
- Salvador.. – zaczęła swój wywód, ale natychmiast jej przerwałem.
- Mamo nie ma, żadnej kobiety godnej do tego żeby ją wam przedstawić. Jeśli taka się pojawi na pewno się o tym dowiecie. Koniec tematu. Proszę. – odpowiedziałem podirytowany.
- No dobrze Synku. Będę kończyć, bo właśnie ruszamy na lotnisko. Wiesz jak tata nie lubi gdy, wszystko nie dzieje się jak w zegarku. – odpowiedziała ze śmiechem.
- Masz rację. Pędź szybko do niego. Do zobaczenia wieczorem. – powiedziałem również z uśmiechem.
- Do zobaczenie. Kocham Cię Synu.
- Ja Ciebie też Mamo – pożegnałem się i zakończyłem połączenie.
Kochałem cała moja rodzinkę. Cieszyłem się, że zobaczę rodziców. Zawsze mnie wspierali, nawet w najgłupszym pomyślę. Tata sprawiedliwie podzielił interesy na całe swoje potomstwo. Matteo dostał restauracje i hotele, ja kluby i restauracje które były do nich dołączone, za to mój kochany braciszek Vito otrzymał hotele i siłownię. Zawsze robimy wszystko, żeby był z nas dumny. Moja komórka znowu się rozdzwoniła. Tym razem spojrzałem na ekran i nie spodziewałem się imienia które ujrzałem. Viviana. Rozłączyłem się, nie miałem ochoty z nią rozmawiać. Bolało jak wczoraj mnie potraktowała. Robiłem wszystko, żeby znaleźć chociażby jeden pretekst do rozmowy z nią. Chciałem, żeby była moja. Byłaby idealna kobieta, żeby przedstawić ją mojej rodzinie. Niestety nie wyszło nam cóż. Przeżyje. Ta myśl pomogła mi się pozbierać. Wstałem z łóżka poszedłem pod prysznic. Gdy woda otulała moje ciało, zamknąłem oczy. Moja wyobraźnia oczywiście jak zawsze mnie nie zawiodła. Ujrzałem Vivi która stała naga przede mną, na tą myśl mój kutas natychmiast stanął. Przejechałem po nim dłonią. Kobieta uklęknęła u moich stóp, wzięła moja męskość do swoich cudownych ust. Zaczęła go ssać, lizać i pieścić ręką. Złapałem ją za włosy i zacząłem w szaleńczym tempie pieprzyć jej głębokie gardło. Tak cudownie jęczała. Muzyka dla moich uszu. Z transu wybudził mnie mój krzyk. Gdy się ocknąłem poczułem swoją spermę na dłoni. Nawet nie wiem kiedy doszedłem. Wiem za to jedno jak tak dalej pójdzie, to się wykończę. Skończyłem się myć i wyszedłem do garderoby. Ubrałem czarne bokserki i zacząłem przeszukiwać za jakimś garniturem. W końcu zdecydowałem się na granatowy. Do tego śnieżno-biała koszula i czerwony krawat, na stopy wciągnąłem czarne dłuższe skarpety i wsunąłem tego samego koloru pasujące buty. Na nadgarstek założyłem złoty zegarek. Przeczesałem włosy palcami i już byłem gotowy do wyjścia. Przy drzwiach założyłem długi rozpinany czarny płaszcz. Zamknąłem mieszkanie i udałem się do samochodu.

                                        ***
Pod klub podjechałem po pół godziny. Zaparkowałem auto pod drzwiami od tylnego wejścia. Wszedłem i wyłączyłem alarm, później zamknąłem drzwi na klucz i udałem się na górę do gabinetu. Usiadłem za biurkiem i wyciągnąłem telefon była godzina 9, więc w restauracji już ktoś powinien być. Wybrałem odpowiedni numer i długo nie musiałem czekać na rozmowę. Po drugiej strony usłyszałem dobrze mi znany głos.
- Hej Chłopaku. Co się stało? – zapytał mężczyzna
- Lorenzo mam prośbę. Dzisiaj przyjeżdżają moi rodzice do Polski. Jak przyjdzie Sonia poproś ja żeby przygotowała ten stolik w kącie na podwyższeniu. Oczywiście potrzebuje coś dobrego. Wszystko na 17 godzinę. – powiedziałem.
- Pewnie a na ile osób? Tylko rodzice? – zapytał.
- Nie. Moi rodzice, ja, Matteo z Aria i młodym, oraz Vito. – odpowiedziałem.
- Dobrze. Przygotuje coś specjalnego. Dla Luki też coś wyczaruje.
- Cudownie jesteś niezastąpiony. – odpowiedziałem uradowany.
- Już mi tak nie pochlebiaj chłopcze.
- Dobra do zobaczenia wieczorem.
- Jasne na razie. – rozłączył się.
Wstałem z krzesła, ściągnąłem płaszcz i odwiesiłem go na wieszak. Zabrałem potrzebne papiery i zabrałem się do pracy. Takim właśnie sposobem doczekałem się godziny 14. Tak jak zawsze o tej porze, usłyszałem pukanie do drzwi.
- Wejść – krzyknąłem głośno. Drzwi się otworzyły i zobaczyłem w nich Fabiana.
- Hej Szefie. – przywitał się i wszedł w głąb pomieszczenia.
- Hej. Coś się stało? – zdziwiłem się.
- Nie. Przyniosłem Ci jedzenie. Lorenzo mnie poprosił, bo mają urwanie głowy. – powiedział i położył mi pudełko z obiadem na biurku.
- Dziękuje. Mógł przecież zadzwonić to bym przyszedł nie musiał Ciebie fatygować.
- Nie ma sprawy. – machnął ręką
- Jak tam wygląda? Może zadzwonię po Zuze? Pomoże dziewczyną?
- Spokojnie. Wszystko już załatwione. Zuza i Viv już dawno są i pomagają, a ja idę na bar. Pewnie jeszcze trochę i się uspokoi to przyjdą do klubu. – odpowiedział, a ja otworzyłem szerzej oczy.
- Viviana jest? – spytałem na co chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Tak przyszła wcześniej, żeby ogarnąć papierkową robotą. Później zobaczyła jak wygląda sytuacja, to sama zaproponowała pomoc. Kochana dziewczyna.
- Tak kochana. Dzięki dobra wracaj do pracy. – powiedziałem.
- Na razie szefie. – machnął mi ręka i wyszedł zamykając cicho drzwi.
Ona na prawdę miała za miękkie serce. Sama z siebie postanowiła pomóc. Zaśmiałem się w duchu gdy pomyślałem o Giulii. Nigdy nikomu nie pomogła tylko potrafiła rozkazywać. Nikt jej tu nie lubił, a ona miała to gdzieś. Ja z kolei bardzo dbam o dobry kontakt z pracownikami. Zawsze jestem jak mnie potrzebują i to potem działa w drugą stronę. Wstałem i ruszyłem do biura Vivi. Gdy otworzyłem drzwi przywitał mnie nieskazitelny porządek. Na biurku leżały dwa nie duże stosy papierów. Wziąłem je i ruszyłem do siebie, zatrzaskując drzwi noga. Zapowiada się mile popołudnie. Jednocześnie jadłem i wypełniałem świstki. Wykonałem parę telefonów do hurtowni.
Gdy po skończonej pracy spojrzałem na zegarek, zobaczyłem, że czas się zbierać. Wstałem, przeciągnąłem się i poprawiłem garnitur. Zabrałem tylko telefon i ruszyłem do restauracji.. Na to co zobaczyłem na miejscu, po prostu odjęło mi mowę.. Krew zaczęła buzować mi w żyłach. Zobaczyłem na czerwono...

                ______________________

Hejo wszystkim 🥰
Trochę się zadziało 😍 😈.
Miłegoo ❤️

Black Night ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz