30. Viviana Kocham Cię. Na zawsze.

2.9K 110 1
                                    

Cholernie bałam się co usłyszę, a nie mogli mnie ominąć. Już Vincent miał włączać nagranie, ale drzwi stanęły otworem, a w nich zobaczyłam mojego tatę. Przyjechał prosto ze szpitala. Miał na sobie granatowy sweter i dżinsy, a na piersi plakietkę z danymi. Wszyscy w komplecie. Popatrzył jakby kogoś szukał i jak nasze oczy się spotkały, podbiegł do mnie.
- Nie dałem rady szybciej przyjść. Miałem dyżur i tak mama wzięła mi ostatniego pacjenta. Muszę jej jakieś kwiaty kupić czy coś. – uśmiechnął się blado.
- Dziękuję, że jesteś Staruszku. Ważne, że dałeś radę. Co do mamy, nie tylko kwiaty, kolacja jakąś też będzie spoko. – uśmiechnęłam się.
- Kocham Cię wariatko.
- Ja Ciebie też Doktorku. – wszyscy się zaśmiali.
- Dobra to już po wszystkim ? – zapytał mój ojciec jakby nigdy nic.
- Tak. Właśnie mieliśmy puszczać nagranie. – Odzywa się Antonio.  Sal uklęknął przede mną i patrząc prosto w moje oczy oznajmił.
- Pamiętaj wszystkie obraźliwe słowa które usłyszysz, na swój temat są kłamstwem. Kocham Cię najmocniej na świecie. Pamiętaj o tym. Nie zdradziłem Cię, ale musiałem jej dotykać. Za nim mi przerwiesz – podniósł dłoń, a faktycznie chciałam to zrobić. – Tylko po nodze i pocałowałem ją w czoło oraz włosy. Tak na marginesie, to raczej lakier, a nie włosy. Twoje to chociaż pięknie pachną.- uśmiechnęłam się do niego. Przed oczami miałam już ich widok. Kurwa.-  Po za tym to co za chwile się dowiesz, nie jest przyjemne. Szczególnie, że usłyszysz o Aleksieju..- nie dałam mu dokończyć.
- Czego ta suka, od niego jeszcze chce. – wybuchłam.
- Kochanie nie przerywaj mi proszę. – zatrzymał się na chwilę, ale zaraz kontynuował.- To co usłyszysz w jego sprawie, też dużo może zmienić. Za chwilę wszyscy się przekonacie, jaka z niej przebiegła szmata.- powiedział spokojnie, nie odrywając ode mnie wzroku. W końcu się podniósł i usiadł koło mnie, trzymał mnie za rękę – Vincent puść nagranie. – powiedział i tak się stało. Usłyszałam, pierwsza odezwała się ta wywłoka.
-Wiem, że jesteś szczęśliwy, ale tylko chciałam Cię przeprosić, za wszystko co zrobiłam. Zrozumiałam swój błąd. – jasne już uwierzę, że Ci smutno suko, pomyślałam.
- Zawsze byłem szczęśliwy.
- Chodziło mi, że jesteś z tą dziewczyną, którą poznałam ostatnio. Widziałam ją jak wychodziła. – jednak mnie obserwowała.
- Nie jesteśmy już razem. Dzisiaj był ostatni dzień jej pracy. Zwolniła się idiotka. Zgadnij co powiedziała jak odchodziła.  -Ty przebiegły lisie. Rola na miano Oskara.
- Nie mam pojęcia. – Wydawała się zainteresowana.
- Stosowałem podobno na niej mobbing i molestowanie seksualne. Stwierdziła, że jeśli pozwolę odejść jej po tygodniu, a nie trzech miesiącach jak powinna, to nie wniesie oskarżenia. Zażyczyła sobie jeszcze dobre referencje. Dasz wiarę ? Myślałem, że oszaleje. – spojrzałam na niego, rozłożył bezradnie ręce. Iwan się śmiał. No kurwa dam wiarę. On jest niemożliwy. Improwizował jak nic. Nagle ta idiotka zaczęła się śmiać. Dopiero to jej będzie do śmiechu.
- No to nieźle. Najważniejsze, że w końcu się od niej uwolniłeś. – jej głos zmienił się diametralnie.
- O tak dokładnie. – usłyszałam jakieś szmery.
- Czuje, że ktoś tam walczy o uwolnienie. – o ty suko, to mój kutas. Zacisnęłam pięści i poczułam spojrzenie Sala na sobie, ale się nie odwróciłam.
- Niestety. Ta kretynka nawet nie umiała się mną zająć. – O ty teraz się dopiero Tobą nie zajmę. Wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Wszyscy zwrócili się w moją stronę. Nagranie zamilkło, a ja nie mogłam przestać się śmiać, musiałam wyglądać jak wariatka. Odwróciłam się do Sala i powiedziałam.
- Teraz to ja się Tobą dopiero nie zajmę. – wszyscy się śmiali, oprócz Sala. – Już się uspokoiłam, możemy kontynuować.- nagranie znowu leciało.
- Czuje właśnie. Chociaż bić się umie. Tak załatwiła mojego człowieka, że do dzisiaj ma obitą wątrobę. – poczułam się w chuj dumna z siebie. Zobaczyłam, że mój tata puszcza mi oczko.
- Jak załatwiła ? Kiedy ? – dociekał.
- We Włoszech. Na przyjęciu Twoich rodziców.- o ty suko.
- Nie gadaj, że to twoja sprawka. – zaśmiał się, ale ja dobrze wiedziałam, że to był sztuczny śmiech.– To było dobre. Pamiętam, jaka była wystraszona. – śmieje się dalej.
- Zepsuł robotę. Wyobraź sobie, że dawny znajomy jej brata mi pomógł. No i zdemolował jej chatę. – domyślam się, że zaciskał akurat szczękę. Tak moje mieszkanko jest w trakcie remontu, ale zwróci mi za to co do grosza.
- Jaki znowu kolega? Przecież on był tak głupi, że nikt się nie chciał się, z nim zadawać. – zabolało, ale wiedziałam, że wcale tak nie myśli.
- Saluś to nie taki rodzaj kolegi. To był ten, który go sprzątnął, z tego świata. – w tym momencie zamarłam. - On chciał tą idiotkę sprzedać, do jakiegoś burdelu, czy tam zatrzymać dla siebie, żeby odegrać za więzienie. Dowiedziałam się, że chodziło o tą co się koło Ciebie kręciła, to zgodziłam się bez problemu. Było mi to na rękę, bo wtedy bym Cię odzyskała. Mam nadzieję, że mi wybaczysz i będziemy mogli być w końcu razem.- Jezu, to nie może dziać się na prawdę. To jest jakiś głupi żart. Jestem w jakiejś ukrytej kamerze. Patrzę po wszystkich, a oni wpatrują się we mnie. Nawet nie wiem kiedy łzy popłynęły mi po policzku. Sal nachylił się nade mną i starł je kciukiem, całując w czoło.
- Przemyślałem to już ostatnio i chciałem do Ciebie zadzwonić. Stęskniłem się, za twoją cipką. – przerwał na chwilę, a ja zrozumiałam dlaczego nie chciał, żeby to słuchała. – Myślałem, że ten facet siedzi.- no właśnie przecież on powinien być w więzieniu.
- Wyszedł na przepustkę. Chciał dopaść tą laskę, ale cały czas była z kimś, teraz też jest z rodzicami. Porażka. Może ty byś pomógł Skarbie.- spojrzałam w oczy Sala i zobaczyłam w nich przeprosiny i ból.
- Jasne. Mogę ją sprowadzić jutro po jakieś papiery i wtedy może ją zgarnąć.  – zaproponował. Zawsze daje świetne pomysły.
- Byłoby super. Jesteś kochany. – odpowiada uradowana ta żmija – znowu jakieś szmery, potem chwila ciszy i huk.
- Kurwa. Przepraszam Szefie, ale mamy problem. – to Iwan.
- Jaki znowu problem ? Nie możecie sobie poradzić.
- Z klientem. Mówi, że będzie tylko z Tobą rozmawiał. – nie ładnie tak kłamać chłopcy, pomyślałam.
- Dobra weź go jakoś dyskretnie do siebie, zaraz przyjdę. – powiedziałem Sal i usłyszałam zamykane drzwi, pewnie wyszedł. – banda idiotów. Wszystko muszę robić za nich. – Spojrzałam na Iwana, za to ten gromił wzrokiem przyjaciela.- Wybacz Skarbie, ale muszę iść. Jedź do domu, ja przyjadę do Ciebie jak tylko się uporam. Stęskniłem się. – Powiedział i usłyszałam znowu szmery.
- Dobrze będę czekać Kochanie. – później znowu otwierane i zamykane drzwi. Później trzaski i koniec nagrania.
- Synu jestem z Ciebie dumny. – pochwalił go Antonio. Wstałam z kanapy.
- Mistrz dosłownie. – złapał mnie za nadgarstek. Nawet nie wiem dlatego się wkurzyłam. Przecież robił to dla mnie, dla siebie, dla nas.- puść mnie. Idę się przewietrzyć i zapalić. Chce być chwilę sama.
- Nie możesz być sama. Słyszałaś, ten psychol może gdzieś tu być. Nie chce, żeby coś Ci się stało – mówi Salvator
- Zgadzam się z nim – odzywa się tym razem, mój zdradziecki ojciec.
- To wezmę Zuzkę.
- Vivi dziecko. – podszedł do mnie Antonio. – umiesz się obronić, ale nie wiesz co takiemu psycholowi chodzi po głowie. On jest rządzy zemsty, rozumiesz ? Chcemy Cię chronić.- powiedział spokojnie.
- Iwan. ? – próbowałam dalej.
- Jezu co za uparte babsko. Zapal sobie tutaj. Vincent i tak tu jara, a myśli, że nie wiem o tym.- oznajmił Sal, a mężczyzna udawał, że coś robi w komputerze, ale końcówki jego ust lekko się uniosły.
- Ode chciało mi się już. – powiedziałam i oparłam z powrotem na kanapę.
- Kurwa mać. Uduszę ją kiedyś.
- Uważaj tylko, żebym ja tego pierwsza nie zrobiła. A wiesz co wtedy Ci powiem ? – nie czekałam, aż mi odpowie.- To tak z miłości. – uśmiechnęłam się. – Dobra co teraz ?
- Biorę nagranie, ze sobą i jadę na posterunek. Już zawiadomiłem mundurowych, którzy przywieźli pannę Giulię na komisariat. Za chwilę ja przesłucham. Wam radzę uważać. – oznajmił komendant.
- Dziękujemy Panu za pomoc.- powiedziałam i uścisnęłam mu dłoń. Pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł.
- Dobra wariatko moja, jedziemy do mnie.- usłyszałam Sala. Popatrzyłam na niego i zmarszczyłem brwi.
- Nigdzie z Tobą nie idę.
- Idziesz.
- Kochanie tak w sumie, to chcieliśmy mieć z Twoją mamą wolny dom. Wiesz kolacja, kwiaty i wiesz co jest potem.
- Stop – krzyknęłam – nie chce słuchać dalej. – wszyscy się zaśmiali.- mój własny ojciec przeciwko mnie. Super dosłownie. Dobra pójdę.- Wszyscy ruszyliśmy do wyjścia. Pożegnaliśmy się i już zmierzaliśmy do samochodów. Nagle zza budynku wyskoczyła ciemna postać. Mężczyzna. Usłyszałam tylko słowo zemsta. Poczułam ostry ból w prawym boku. Świat zaczął mi wirować, jakieś zamieszanie się zrobiło. W sumie, miałam to już gdzieś. Zaczęłam odlatywać. Usłyszałam tylko strasznie zbolały głos Sala.
- Proszę Cię Vivi, nie zostawiaj mnie. Kocham Cię. Nie dam bez Ciebie rady. Nie zamykaj oczu. Wytrzymaj. Nie. Otwórz oczy - tak też zrobiłam, ledwo podniosłam dłoń, dotknęła jego policzka i wyszeptałam cichutko.
- Kocham Cię. Na zawsze. - po tych słowach zapadła ciemność. Wszystko przestało istnieć i mieć jakiekolwiek znaczenie..

___________________________________________

Hej wszystkim❤️ .

Ale się porobiło.
Uwielbiam takie spontaniczne zwroty akcji.
Stwierdziłam, że było nudno to macie.
Dobranoc🥰

Black Night ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz