Obudził nas telefon, który uporczywie dzwonił. Sal wstał i wyciągnął go ze spodni. Położył się obok, odbierając.
- Halo ? - uwielbiam ten jego zachrypnięty głos.- tak jesteśmy razem. Wstaliśmy dopiero. Za godzinę będziemy. - powiedział i się rozłączył.
- Już nas szukają ? - zapytałam cicho.
- Tak. Jest już siódma, a o dziesiątej mamy samolot. Musimy się jeszcze spakować. - powiedział a ja szybko wstałam.
- Nie chce mi się wyjeżdżać. Tutaj jest pięknie. - powiedziałam rozmarzona. Na moje słowa się uśmiechnął.
- Wrócimy tutaj obiecuję. Niedługo. - powiedział i pocałował mnie w czoło wstając z łóżka. - Dalej zbieraj się mała. Musimy jechać. - niechętnie, ale wstałam. Po dziesięciu minutach byliśmy już w samochodzie, a na tylnym siedzeniu leżały moje cudowne róże.
Sal podjechał pod rezydencje. W środku czekali na nas rodzice.
- Wybaczcie za spóźnienie. Siła wyższa. - odezwał się pierwszy mój mężczyzna.
- Mam nadzieję, że chociaż Ci wybaczyła.- dopytywał Antonio.
- Przepraszałbym do skutku.
- Dobra chodźcie co zjeść. - powiedziała Gabriela. Ruszyliśmy do jadalni. Po pysznym śniadaniu i jeszcze lepszej kawie, ruszyliśmy na górę się spakować i przygotować do lotu. Gdy ja się pakowałam Sal szybko się odświeżył. Wybrałam sobie ciuchy na zmianę. Postawiłam na seksowną kremową bieliznę, do tego biały zwykły top i tego samego koloru jeansy z przetarciami. Dłuższa marynarka o odcieniu pudrowego różu. Złoty zegarek i łańcuszek z dwoma serduszkami. Dostałam razem z Aleksiejem na osiemnaste urodziny, każdy po jednym. Po jego śmierci dołączyłam jego zawieszkę do swojej. Do nowej torebki kupionej we Włoszech włożyłam potrzebne rzeczy. Była to piękna mała torebka w kolorze brudnego różu od „Pinko". Buty założyłam mało wygodne, ale czarne botki, wiązane na słupku z odkrytymi palcami, wyglądały do tego idealnie.
Już miałam iść do łazienki, ale drzwi się otworzyły, a w nich stanął mój przystojniak. Był nagusieńki, tak jak Pan Bóg go stworzył. Bezwstydnie stałam i patrzyłam się na jego fiuta.
- Chciałaś coś od niego?. Powiedz tylko słowo, a zajmiemy się Tobą i Twoją cipką.- Jezu jak on mówił te wszystkie sprośne teksty, ja miałam wodospad w majtkach. Oblizałam usta i tyle wystarczyło. W dwóch krokach znalazł się przy mnie, złapał mnie w talii i wpił się w moje spragnione usta. Nie mogłam opanować jęku, który się z nich wydobył. Jego dłoń wjechała pod moją sukienkę, docierając do skrawka koronki.
- Jezu jaka ty jesteś mokra Vivi. - wyszeptał, gryząc moja dolną wargę.
- Tylko dla Ciebie. - powiedziałam, a mój głos drżał od emocji.
- Tylko. Nikt więcej nie może dotknąć tego cudownego ciała. Rozumiesz ?
- Tak - dla potwierdzenia pokiwałam jeszcze głową.
- To dobrze. Nie lubię się z nikim dzielić. - powiedział władczo. Jednym ruchem odwrócił mnie do siebie tyłem. - oprzyj się o ścianę i trzymaj mocno. Nie będę delikatny.- tak jak powiedział, tak zrobiłam. Ściągnął mi majtki i wszedł we mnie mocno jednym płynnym ruchem. Krzyknęłam ni to z bólu ni to z rozkoszy. Nie czekał nawet żebym się przyzwyczaiła do jego cudownego penisa. Zaczął mnie pieprzyć jak szaleniec. Jęczałam i wychodziłam mu na przeciw biodrami.
- O tak maleńka. Pomóż mi. - sięgnęłam dłonią do łechtaczki i zaczęłam ją pocierać. Poczułam jego palec przy moim tylnym wejściu. Spięłam się. - Rozluźnij się kochanie. Nie zrobię Ci krzywdy. Będzie Ci dobrze obiecuję. - wyszeptał mi do ucha. Postarałam się rozluźnić i jakie mi się udało. Włożył mi swój kciuk do buzi - Naśliń go Skarbie. - wykonałam polecenie. Wrócił do mojego wejścia, dalej szaleńczo mnie pieprząc. Nawet nie wiem kiedy jego palec znalazł się w moim tyłku. Nadziewał się na jego kutasa, dłonią doprowadzałam się do wrzenia, a Sal penetrował mnie palcem. Krzyczałam i jęczałam jak szalona. Liczyliśmy się tylko my. Zaczęłam zaciskać się na nim.
CZYTASZ
Black Night ✓
RomancePiękna Viviana Iwanov po śmierci brata wraz z rodzicami przeprowadza się do Warszawy. Dostaje pracę menadżerki sali w klubie piekielnie seksownego i przystojnego Salvatora Accardi. Przeszłość zapuka do drzwi. Jak potoczą się losy tej dwójki.? Przeko...