2 • Pani cera pasuje teraz do purpury sukienki

92 4 0
                                    

- Moim zdaniem powinieneś to wydać - odparł Oliver, rozkładając się na krześle - dobra, prosta historia... - Zamilkł, widząc spojrzenie Josha.

- Żeby to wydać, musiałbym być jak Jane Austen. Musiałbym być...

- Kobietą? - przerwał mu, a brunet ponownie zgromił go wzrokiem - wiesz, przyjacielu, jeszcze nie wszystko stracone.

- Proszę, nie rozmawiajmy o tym tutaj - warknął Bridgeman i opadł na fotel.

Herbaciarnia była o tej godzinie prawie pusta. Przytulne pomieszczenie okryte zostało słoneczną poświatą ocieplającą kolory burych siedzeń. Lordowie znaleźli chwilę między zajęciami, by usiąść przed filiżanką gorącego napoju i spędzić, choćby w teorii, przyjemnie czas.

- Dalej nie rozumiem, dlaczego nie zdecydowałeś się na fakultety humanistyczne - mruknął po chwili blondyn, nie chcąc kończyć tematu.

- W naszych czasach nie ma miejsca dla pisarza romantyka.

Armstrong pokiwał głową i zamilkł. Josh zamknął oczy i podniósł twarz w stronę sufitu, wzdychając ciężko.

- Później dodałam, że uczęszczałam do akademii, ponieważ mój ojciec cenił ją bardziej niż edukację domową, a ona posłała mi takie spojrzenie! - wydusiła Wendeline, odwracając się w stronę Cornelii.

Koleżanka powoli pokiwała głową, wbijając wzrok w dziewczynę.

- Ach tak - podsumowała brunetka - mówiłam ci, że nie powinnaś się z nim wiązać.

Cornelia była kobietą o przyjemnym spojrzeniu i pulchnej figurze, jak przystało na naczelną salonową plotkarę. Jej zamiłowanie do morskiego błękitu widoczne było w teoretycznie każdym elemencie garderoby, a włosy spięte w proste fryzury zmiękczały już i tak delikatne rysy. Wendy wygładziła dłońmi poszewkę pościeli, myśląc nad słowami współlokatorki. Po drodze do wspólnej przyszłości jej i Gregorego stawało zawsze wiele przeszkód, jednak był on człowiekiem miłym i zabawnym, co dawniej wystarczało. Westchnęła i złapała pozłacany grzebień.

Josh z grymasem na twarzy poderwał się z krzesła i ruszył w stronę wyjścia. Oliver wytarł twarz serwetką, podążając za nim. Nim brunet zdążył przekroczyć próg, w jego objęcia wpadła zdezorientowana osóbka, która wcześniej potknęła się przypadkowo o schodek, prowadzący do lokalu. Kobieta podniosła lekko głowę. Wtedy Bridgeman ją poznał.

- Emily? - odparł zdziwiony, na co dziewczyna poprawiła kapelusz i spojrzała na mężczyznę z takim samym szokiem.

- Josephie - powiedziała szybko - przepraszam za ten niefortunny wypadek.

- Nic się pani nie stało? - wciął się blondyn. Pokręciła głową.

- Lordzie Armstrong, przedstawiam panu lady Emily Wallstore. Emily, to mój przyjaciel, Oliver Armstrong.

- Niezmiernie mi miło - mruknęła z uśmiechem kobieta, wyciągając dłoń, którą chłopak ucałował.

- Emily była moją sąsiadką w czasach młodzieńczych. Z Armstrongiem... Lordem Armstrongiem poznaliśmy się podczas jednej z obrad handlowych.

- Wiele o pani słyszałem - dodał Oliver. Joseph posłał mu zdziwione spojrzenie, na co on odpowiedział ledwo zauważalnym mrugnięciem oka. Bridgeman przytaknął z uśmiechem.

Obok Emily nie każdy zdołał przejść obojętnie. Piękna i oczytana blondynka z dziecięcym zainteresowaniem rozglądała się szarymi oczami po świecie, doszukując się w nim najmniejszych szczegółów, które uczyniłyby go, według niej, jeszcze lepszym. Ubrana w jednokolorowy kostium składający się z żakietu, sukni i kapelusika prezentowała się nadzwyczajnie. Josh nie widywał jej od dzieciństwa, lecz bez problemu mógł ją rozpoznać. Stał teraz oczarowany, prawie zapominając o zajęciach z teorii geometrii, na które byli niemalże spóźnieni. Kiedy to sobie uprzytomnił, mruknął coś pod nosem i minął dziewczynę, ale w ostatniej chwili poczuł delikatne klepnięcie w ramię, następny znak od Armstronga.

Pocałunek OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz