18 • O życiu ludzi bardzo ślimaczych

30 1 0
                                    

Najdroższa Lady Auntley,

Ubolewam nad faktem pani niespodziewanego wyjazdu. W związku z tym chciałabym podzielić się z Panią następującymi przemyśleniami.

Pozwoliłam sobie podczas naszego pierwszego i niestety jedynego spotkania, pozwoliłam sobie wyjawić moje zdanie na temat delikatności Josepha. Jego serce w tej chwili ubolewa nad Pani zniknięciem.

Muszę stwierdzić, iż bardzo się na Pani zawiodłam. Uważałam Panią za osobę nader rozsądną, jednak najwyraźniej przeliczyłam się. Jest Pani najwyraźniej osobą zapatrzoną w siebie, nie zważającą na stan innych.

Jaki był powód przyjazdu do posiadłości Bridgemanów? By doszczętnie ukruszyć delikatną duszę mego syna, następnie boleśnie go zostawiając?

Zamierzałam nie wierzyć plotkom na Pani temat, jednak najwyraźniej w niektórych plotkach jest więcej niż ziarno prawdy.

Jedyną naszą nadzieją jest w tej chwili droga lady Emily. Jej ciepłe serce, dobra pozycja w towarzystwie i pokorna dusza mogą pozwolić mojemu Josephowi na spokojny żywot, zwieńczony pełnym szczęścia małżeństwem. 

Proszę oddalić się od naszej rodziny. Nie przyjeżdżać, pisywać listów na nasze adresy, nachodzić rodziny w mieście. Proszę zniknąć z otoczenia rodu Bridgemanów, nie sprawiając nam więcej bólu nader obecnego cierpienia.

Z resztkami szacunku

Lady Josephina Bridgeman

Cornelia ostatni raz powiodła wzrokiem po liście, marszcząc mocniej nos.

- Bezlitosna żmija!

- Ma rację, Cornelio - mruknęła cicho Wendy, wpatrując się w widok za oknem sypialni.

Ostatnie dni przerwy międzysemestralnej przyniosły studentom niespodziewane jak na brytyjski klimat ciepłe dni, które Cornelia pragnęła wykorzystać efektywniej od siedzenia wraz z załamaną towarzyszką w sypialni, starając pocieszyć ją na najróżniejsze sposoby. Wendeline siedziała na łóżku w bezwstydnie nałożonej koszuli nocnej w godzinach popołudniowych, przecierając co jakiś czas nos starą chusteczką.

- Mogłabym się z tobą zgodzić tylko w chwili, gdybym cię tak dobrze nie znała. Winnie, z pewnością nie mogłaś mieć tego na myśli - przerwała na chwilę, po czym dodała ciszej - co właściwie chciałaś osiągnąć, uciekając?

Dziewczyna spojrzała na brunetkę z załzawionymi oczami i ponownie wybuchnęła płaczem. Lady Bocquel zdusiła westchnienie dezaprobaty. Przysiadła się do przyjaciółki i objęła ją ramieniem.

- Spodziewałam się wiadomości od samego Jo... Lorda Bridgemana. Chciałam do niego coś napisać, lecz najwyraźniej tego przywileju też już nie mam - wyłkała Wendy, obejmując mocniej kobietę.

- Zastanawiam się, dlaczego lord Bridgeman nie raczy sam przyjechać do szkoły. Czemu nie podążył za tobą?

- Może lady Bridgeman ma rację. Nie powinnam się z nim już więcej kontaktować. Emily jest stokroć dla niego lepsza. 

- Winnie! - Cornelia skryła twarz w dłoniach - zakazuję wygadywać ci takich rzeczy! Chodź!

Złapała współlokatorkę za rękę i usadowiła na krześle przed obszernym oknem, z którego widok rozciągał się na tył gmachu uniwersyteckiego.

- Spójrz na to wszystko - szepnęła brunetka, stając za siedzeniem - tyle w życiu osiągnęłaś. Pracowałaś, zdobyłaś reputację, zaczniesz studia jako jedyna kobieta na wydziale - objęła delikatnie przyjaciółkę - nie pozwól, żeby jeden mężczyzna zburzył całą twoją odwagę.

Pocałunek OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz