Kilka godzin później główna sala balowa Uniwersytetu Southam wypełniła się różnej maści gośćmi. Bal wiosenny był świetną okazją do zaprezentowania się najmłodszych panien z okolicznych wsi na salonach.
Wendeline ze skrytą satysfakcją oglądała zaśmiewające się młode dziewczątka i paniczów, nieśmiało przemykających między tłumami panien, by zaprosić wybraną damę do tańca. Cornelia dawno zniknęła jej z oczu, zapewne szukając w zgiełku Armstronga. Kobieta pokręciła głową, myśląc, jak brunetka może tak idealnie balansować między pewnością siebie w towarzystwie, a delikatnością w stosunku do Olivera.
Minął jeden i drugi taniec, a Wendy co jakiś czas zmuszona była piorunującym spojrzeniem odwieść kilku zalotników od planu zaciągnięcia jej na parkiet.
W pewnym momencie w oddali przemknęła jej znajoma sylwetka, a zdziwiona dziewczyna odłożyła kieliszek szampana i podążyła w tamtą stronę. Lawirowała między gośćmi, chcąc jak najszybciej dotrzeć do znajomej postaci.
Nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdy tuż przed nią z tłumu wyłonił się wysoki mężczyzna, stojący tyłem do niej i swobodnie gawędzący z kilkoma paniami, których twarzy nie mogła dojrzeć.
- Gregory? - zapytała z szokiem, na co chłopak odwrócił się i ukazał rząd lśniących zębów.
- Droga Wendeline - odparł z uśmiechem, całując jej dłoń - wyobraź sobie, iż właśnie o tobie rozmawialiśmy w naszym skromnym gronie.
- Doprawdy? - lady Auntley odsunęła się lekko i spojrzała wprost na roześmianą twarz Emily - Lady Wallstore?
- Witam, Wendy - blondynka przechyliła głowę i delikatnie się skłoniła - wspominaliśmy z Gregorym stare dobre czasy...
- Znacie się? - wydusiła, a oni ponownie się roześmiali.
- Och, tak - westchnął Brucewell - poznaliśmy się wiele lat temu, podczas jednego ze spotkań handlowych.
- Później nasze drogi rozeszły się. Wielka szkoda - stwierdziła Emily, sącząc napój z kieliszka - rozmawialiśmy również o Josephie. Co u niego?
Wendeline zerknęła na nią ze zdumieniem, ale szybko to zamaskowała. Nie dostawała żadnych wiadomości od Bridgemana? To musiał być podstęp. Całe towarzystwo patrzyło na nią wyzywająco. Czuła się ośmieszona i wiedziała, że musi ważyć dobrze każde słowo, by nie zostać ofiarą drwin.
Czyżby Jo nawet teraz kpił z niej? Wiedziała, że był w stanie to zrobić. Emily zmrużyła oczy, kołysząc szklanką. Szampan zaczął chlupotać.
Nie mogła mu się poddać.
- Odpoczywa w swojej francuskiej posiadłości - odpowiedziała pewnie, zaciskając mimowolnie dłonie w pięści.
- Słyszałam, że wydalono go z Southam. Doprawdy, to ogromna strata dla tej placówki - przez twarz blondynki przemknął uśmiech, a Wendy zrozumiała wtedy, że drwiny mogą nie dotyczyć jej, lecz właśnie Josepha - jest człowiekiem nader uczciwym, może nieco zbyt naiwnym...
Gregory wyszczerzył zęby, lecz szybko stonował emocje i pokiwał w skupieniu głową.
- Co ma pani na myśli? - spytała lady Auntley.
- Och, proszę mi wierzyć, sprawy handlowe, którymi zajmował się wcześniej lord Bridgeman, cóż... Nie zawsze dobrze radził sobie z presją... społeczeństwa. - W tym momencie mężczyzna niemal prychnął.
- Gregory chce tylko powiedzieć, że Joseph nadal uprawia swego rodzaju głupotę.
- Słucham?
- Nieustannie wierzy w hojność swego ojca, którego wciąż wyczekuje od iluż to lat. A przede wszystkim - tym razem Emily nie próbowała ukryć kpiącego uśmiechu - ufa każdemu dookoła.
- Nie wiem, czy pamiętasz, droga moja, jeden ze swoich ostatnich przetargów...
- Pamiętam dokładnie - warknęła Wendy, starając się zachować względny spokój.
- Och tak! Opium! - Emily klasnęła w dłonie - ja również sobie przypominam.
- Twój biedny chłopaczek przez przypadek przerwał twoją przemowę... Pamiętam, jak rozwścieczona byłaś przez te wszystkie lata - Gregory przestał udawać i przez zęby cedził z radością kolejne słowa - jednak Joseph Bridgeman nie zauważył po tym niefortunnym zdarzeniu interesu, jaki mógł uwinąć na swojej pomyłce.
- Tak bardzo się o ciebie martwił, biedny Jo... - dodała Emily.
- Twoje szkice kontraktu były bardzo dokładne, to muszę rzec. Jestem pełen podziwu, że takie osóbki, jak ty czy lord Bridgeman mogły by z łatwością odnaleźć się w handlu, gdyby nie wasza...
- Uczciwość - dokończyła blondynka.
Nie, pomyślała Wendeline.
Zarówno Gregory, jak i lady Wallstore brali udział w spisku! To oni wykupili kontrakty i wyciągnęli zyski dzięki jej planom. Czy ich sympatia też była udawana? Czyżby ona i Joseph rzeczywiście zbyt ufnie podchodzili do znajomości?
- Dobrze, że byliście zbyt zajęci sobą, by zauważyć, jak okazja na miliony funtów przemyka tuż przed waszym nosem.
- Czasem doprawdy współczuję Josephowi. Utracił sympatię ukochanej kobiety i jednocześnie pogrążył się do końca w długach rodziny.
- Trzeba tu dodać, iż wykazaliście się niezwykłą wytrwałością. To wszystko, co osiągnęliście - chłopak odgiął się do tyłu i ukazał ramionami salę - wymagało niesamowitego hartu ducha. Lecz wiedz, iż już na zawsze pozostaniesz ofiarą angielskiego skandalu, a lord Bridgeman, cóż, najwyraźniej delikatnym chłopakiem, porzuconym przez ojca, którego matka niedługo...
W tym momencie Wendeline nie wytrzymała. Wyciągnęła ramię najmocniej, jak umiała i wbiła pięść idealnie w twarz Brucewella, który zachwiał się i zatoczył na Emily, równie zszokowaną, co on. Zasłonił krwawiący nos dłońmi i posłał Wendy mordercze spojrzenie, ale ona patrzyła już nie na niego.
CZYTASZ
Pocałunek Ognia
Historical Fiction• I CZĘŚĆ SAGI PŁOMIENI• Gdy lady Wendeline Auntley rozpoczyna naukę na jednej z prestiżowych uczelni w Wielkiej Brytanii, mając u boku ukochanego i marzenia, kiełkujące w niej od najmłodszych lat, wydaje się, że nic nie może zamącić przynajmniej po...