Wendeline zbudziło energiczne pukanie w drzwi sypialni. Przeciągnęła się i w pośpiechu zerknęła na zegar. Dochodziła północ. Przez głowę przemknęło jej, kto mógłby być za drzwiami. A kogo dokładniej pragnęłaby tam ujrzeć... Przetarła oczy, wyrzucając z myśli widok znajomej twarzy.
- Lordzie Armstrong - zdziwiła się, widząc stojącego na progu mężczyznę - coś się stało?
Zapewne jeszcze kilka tygodni temu jej reakcja na widok Olivera byłaby inna. Jednak ostatnie wydarzenia zasiały w Wendy nasiona współczucia i zrozumienia dla tego człowieka. Może brakowało mu rozsądku i dojrzałości, lecz widziała, jak bardzo stara się sprostać wymaganiom, jakie są mu stawiane. Uchyliła szerzej drzwi i przepuściła mężczyznę, który w tej chwili przypominał bardziej ducha, niż człowieka.
- Lady Bocquel - powiedział głosem stanowczym, mocno kontrastującym z trupim wyglądem - muszę z panią porozmawiać.
Cornelia zerknęła na niego wzrokiem, który zapewne miał być mieszanką dezaprobaty i zniechęcenia, jednak zdradził ją błysk ciekawości w oku.
- Słucham, lordzie Armstrong - udała westchnienie i skierowała spojrzenie z powrotem na książkę, nad którą od ostatnich kilku nocy nie znajdywała wytchnienia. Blondyn popatrzył wymownie na Wendy, a ta skinęła głową i wyszła na korytarz.
- Nelly - zaczął pieszczotliwie, na co dziewczyna lekko się wzdrygnęła - nie wiem, jakim sposobem mogłem trafić na osobę tak niesamowicie urokliwą. Jestem człowiekiem prostym, a ludzie tacy, jak ja, nie mają łatwego życia. Dlatego rozumiem, iż zdecydowałaś się odwrócić ode mnie uwagę... - w tej chwili jego głos nieco zamarł, ale lord z trudem kontynuował - na rzecz innego, zapewne zamożniejszego kochanka o zdecydowanie przystojniejszych perspektywach. Dlatego Cornelio, choć moje serce ubolewa dostatecznie, pozwól zadać mi ostatnie pytanie.
Zbliżył się do damy, która mimo szczerych chęci, odwróciła twarz w jego stronę.
- Czy nasza rozłąka spowodowana jest tym, że nie jestem dla ciebie wystarczający? - odparł mężczyzna łamiącym się głosem.
Brunetka skierowała wzrok na kolana, starając się powstrzymać potok łez, napływający do oczu. Czy miała wyjawić mu teraz swój plan? Stan chłopaka z pewnością nie pozwoliłby przyjąć tej wiadomości z odpowiednią powściągliwością i wszystkie starania poszłyby na marne. Zacisnęła usta w wąską linię.
- Tak, lordzie Armstrong - rzekła cicho, po czym zamilkła, czując wielką gulę w gardle.
Oliver wbił spojrzenie w okno, zdobiące tło za obliczem lady Bocquel. Chociaż wydawało się to niemożliwe, zbladł jeszcze bardziej. Wstał, otrzepał niewidzialne paprochy ze spodni i oddalił się powłóczystymi ruchami za drzwi, mijając po drodze zdezorientowaną Wendy, która wpadła po chwili do pokoju.
- Cornelio! - krzyknęła, przypadając do dziewczyny, która niemal leżała na ziemi w kałuży łez.
- Winnie - chlipnęła przyjaciółka, zasłaniając dłońmi twarz - Winnie, ja już tak nie mogę!
Wendeline po chwili zamyślenia wyciągnęła się i mocno objęła współlokatorkę. Nie chciała jej teraz pytać, jakim cudem z dumnej bywalczyni salonów w kilka tygodni zmieniła się we własny cień, lecz Cornelia zaczęła sama mówić.
- Mój ojciec... Mój ojciec nigdy nie mógłby go zaakceptować. Chciałam... Miałam plan, by wyjść za człowieka odpowiedniego stopnia. Tak, mi też wydaje się to lekkomyślne - stwierdziła, chociaż koleżanka nie reagowała - ale słyszałam niezliczone historie, w których kobiety robiły tak, by być z człowiekiem, dla którego nie było miejsca przy rodzinnym stole. Ale nie wiedziałam... Jak to powiedzieć. Oliverowi. Wiedziałam, że się nie zgodzi... I... I...
CZYTASZ
Pocałunek Ognia
Historická literatura• I CZĘŚĆ SAGI PŁOMIENI• Gdy lady Wendeline Auntley rozpoczyna naukę na jednej z prestiżowych uczelni w Wielkiej Brytanii, mając u boku ukochanego i marzenia, kiełkujące w niej od najmłodszych lat, wydaje się, że nic nie może zamącić przynajmniej po...