- Którą z nich założyć? - zapytała Cornelia, pokazując Wendy dwie suknie o cudownych koronkach, ciągnących się przez całą długość rękawów, zwieńczonych imponującymi bufkami. Wendeline od niechcenia złapała za krawędzie obu tkanin, po czym wypuściła je z grymasem na twarzy.
- Tę. - Wskazała na kostium z większym dekoltem i usiadła sfrustowana na fotelu przed toaletką. Mimo beztroskiego humoru, brunetka zatrzymała się przed przyjaciółką.
- Nie marszcz się - rozkazała - bo ci tak zostanie.
- Cornelio, dalej nie rozumiem, dlaczego mnie tam ciągniesz.
- Przyzwoitki to przeżytek, ale uznałam, że dwójka towarzyszy urozmaici spacer. Poza tym - rozpuściła jednym ruchem włosy i przeczesała je dłońmi z rozmarzeniem - dzięki temu będziesz mogła sama ocenić Olivera.
- Miałam okazję poznać już lorda Armstronga. Przyjacielskie relacje z lordem Bridgemanem nie przemawiają na jego korzyść.
- W co się odziejesz? - przerwała jej koleżanka, a Wendeline pokręciła głową z dezaprobatą.
- Zostanę w tym, co mam na sobie.
- Słucham?
- Jak wolisz - warknęła dziewczyna i wyciągnęła z szafy najbardziej ponurą kreację - mogę przebrać się w to.
Cornelia zmierzyła współlokatorkę wzrokiem, od długiej spódnicy o barwie koralowej, przez białą bluzkę ze skromną błękitną broszką, założoną pod szyją, aż po, klasyczny dla niej, luźno spięty złoconą spinką kok.
- Zostań w tym - bąknęła brunetka.
- Sposób ubioru kobiet jest prosty - tłumaczył Oliver Josephowi, kiedy zmierzali w stronę fontanny na rynku koło gmachu uczelni - gdy stroi się w sposób nadzwyczajny, pragnie, byś zauważył jej piękno.
Zuchwałość Armstronga zawsze śmieszyła Josha. Również teraz powstrzymywał się od śmiechu, kiedy przyjaciel przedstawiał mu kolejne oczywiste i wyssane z palca fakty na temat płci pięknej. Jego humor pogorszył się dopiero, kiedy przy fontannie spostrzegł dwie postacie.
Wendeline po raz kolejny zapewniła towarzyszkę, iż wygląda nadzwyczaj urodziwie. Po chwili ze zniesmaczeniem zauważyła lordów, kroczących pewnie w ich stronę. Mimowolnie wygładziła pofalowaną spódnicę dłońmi i wyprostowała się.
- Lady Boqcuel, lady Auntley - przywitał się z uśmiechem Oliver, całując dłoń Cornelii.
- Lordowie - zawtórowała krótko Wendy, z niechęcią patrząc na Bridgemana, który bez wahania odwzajemnił gest.
Ruszyli w stronę parku, krocząc w świetle ciepłych świateł ulicznych latarni. Zarówno Wendeline, jak i Joseph zamierzali spędzić czas na wzajemnym dopiekaniu sobie, traktując całą sytuację jako świetny powód do rywalizacji.
Kiedy tylko przechodzili przez pierwszy zakręt, brunet podłożył nogę pod kroczącą pewnie dziewczynę, która niebezpiecznie zachwiała się, po czym złapał ją za talię i pociągnął w swoją stronę z wrednym uśmieszkiem. Kobieta specjalnie położyła ręce na jego karku. Zbliżyła się na tyle blisko, że ich twarze niemal stykały się nosami i boleśnie uszczypnęła mężczyznę w szyję, dzięki czemu puścił ją i przeklął cicho. Wendy z zadowoleniem odrzuciła oderwane od fryzury kosmki włosów i podążyła za Cornelią i Armstrongiem, zatopionymi we wspólnej rozmowie. Bridgeman roześmiał się, po czym zsunął z ramienia Wendeline torebkę, kiedy ta szła zamyślona. Bez skrupułów otworzył wieko, a kobieta odwróciła się i zszokowana zerknęła na niego, na początku nie rozumiejąc, co się dzieje. Brunet uniósł bagaż wysoko, a dziewczyna, powstrzymując śmiech, poczęła skakać w stronę torebki, próbując jej dosięgnąć.

CZYTASZ
Pocałunek Ognia
Ficción histórica• I CZĘŚĆ SAGI PŁOMIENI• Gdy lady Wendeline Auntley rozpoczyna naukę na jednej z prestiżowych uczelni w Wielkiej Brytanii, mając u boku ukochanego i marzenia, kiełkujące w niej od najmłodszych lat, wydaje się, że nic nie może zamącić przynajmniej po...