1 • Najdroższa, kim jest ten jegomość?

132 7 0
                                    

- Nasz nowy dom - westchnął Oliver, obejmując głowę Josepha ramieniem i tarmosząc go po włosach - a wiesz, co jest najlepsze?

- Darmowe piwo w poniedziałkowe wieczory?

- Nie.

- Przytulna biblioteka z największym zbiorem ksiąg w centralnej Anglii?

- Nie! Jo - towarzysz złapał szybko jedną z waliz i przeskoczył jednym susem wszystkie stopnie prowadzące do drzwi wejściowych akademika - nie słyszałeś salonowych plotek? W tym roku po raz pierwszy progi Uniwersytetu Southam ugoszczą oświecone damy z całej Europy.

- Oświecone nie znaczy naiwne, Armstrong - prychnął z uśmiechem brunet, mijając przyjaciela przy drzwiach z własnym bagażem - będziesz się musiał niemało nagimnastykować, zanim którąś porwiesz.

- Chciałeś powiedzieć "porwiemy".

- Otóż nie.

- Słucham?

Josh wyszczerzył zęby i wkroczył do holu akademickiego wypełnionego młodymi studentami, kłębiącymi się na ławkach i korytarzach, chroniąc ubrania przed angielską mżawką.

Tą samą, którą w tym samym momencie przeklinała Wendy, strzepując niesforne krople ze spódnicy i ramion.

Stała przed imponującym gmachem uniwersyteckim, zbyt podenerwowana, by schować się w altance. Po kilku niemiłosiernie ciągnących się minutach czekania, ujrzała go. Kroczył z tym swoim bezczelnym uśmiechem, ułożonymi włosami i wyprasowanym garniturem.

- Greg! Szybciej, bo się rozpuszczę! - zachichotała, kiedy mężczyzna podbiegł do niej i nakrył jej plecy swoim płaszczem.

- Przepraszam, najdroższa, lecz muszę wrócić jeszcze na chwilę do pokoju. Wejdź do środka.

Kobieta wkroczyła do zatłoczonej bursy, podążając ze spuszczoną głową za kochankiem. Zignorowała tuzin podążających za nią męskich spojrzeń i wbiegła po schodach za lordem.

- To tutaj - mruknął Joseph, przekręcając klucz w zamku pokoju dwudziestego.

Wpadli do pokoju z ekscytacją godną pięciolatków, oglądając dokładnie każdy kąt pomieszczenia, kończąc inspekcję efektownym skokiem na posłania łóżek. Materace ugięły się pod ich ciężarem, a lordowie zapomnieli o reszcie manier, których powinni przestrzegać jako dojrzali studenci jednej z najbardziej cenionych brytyjskich uczelni. Dopiero po kilku upojnych chwilach naiwnej uciechy Jo przypomniał sobie o moknących na zewnątrz bagażach.

Wendy przebrnęła przez korytarz pokoi, co chwila omijając podekscytowanych lordów, przepychających się jak podczas zabawy w berka. Na moment zatrzymała się przy pokoju dwudziestym. Zdawało jej się, że usłyszała znajome głosy, lecz po chwili zrezygnowała i pognała za Gregorym.

Brunet wybiegł z sypialni i zatrzymał się, wyczuwając w powietrzu aromat perfum, które skojarzyły mu się z jedną, wyjątkowo denerwującą osobą. Dla pewności rozejrzał się dookoła, upewniając się, że nie znajduje się w pobliżu, po czym ruszył w stronę wyjścia.

- Rozpakowałaś już swoje bagaże? - mruknął Greg, przeglądając leżące na stoliku nocnym papiery, a Wendy pokiwała głową.

- Moglibyśmy już iść? - zapytała zniecierpliwiona, przestępując delikatnie z nogi na nogę - czy zapowiedziałeś moje przybycie?

- Tak... - bąknął, a kobieta zmarszczyła brwi - powiedziałem, że na dzisiejszą herbatę przybędzie moja ukochana.

- Nie podałeś mojego nazwiska? - syknęła, denerwując się jeszcze bardziej - jeśli poznają mnie z plotek, na ślub zmuszeni będziemy wyjechać do Szkocji.

Pocałunek OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz