22 • Lady Wallstore zapewni panu dobrobyt

32 1 0
                                    

- Gwen? - bąknął zdziwiony Joseph, który wyłonił się zza pleców lorda.

- Jo? - szepnęła dziewczyna, stając jak wryta.

Stał w niedopiętej koszuli i w całości przemoczonym płaszczu. Odgarnięte w pośpiechu ciemne włosy były wilgotne i zmierzwione po jeździe konnej. Jego pierś unosiła się ciężko pod naporem zmęczenia.

Za Bridgemanem stanął Armstrong i spojrzał znacząco na Brucewella, po czym pokręcił z groźbą głową. Gregory pokiwał głową i kuląc się, zaczął ocierać rękawem koszuli skapującą z brody krew.

Wendeline wbiła wzrok w twarz bruneta. Na brwiach zebrały mu się krople deszczu, czyniąc jego wzrok jeszcze bardziej przenikliwym. Nie mogła tego znieść.

- Przepraszam... - rzuciła tylko zduszonym okrzykiem i ruszyła pędem w stronę żeńskiego skrzydła.

Joseph zamarł na chwilę, po czym zerknął na Armstronga, który tylko uniósł brwi i stwierdził:

- Tym razem za nią biegnij.

Jo westchnął ciężko i puścił się za znikającą za progiem burzą kasztanowych loków.

- Gwen?! - wrzasnął na korytarzu, starając się przekrzyczeć harmider.

Widział w oddali sylwetkę dziewczyny, która pokonała schody i wpadła do swojej sypialni. Stanął niepewnie przed drzwiami pokoju i nie wiedząc, co zrobić dalej...

Zapukał.

- Wy, Anglicy, macie coś nie po kolei - mruknął sam do siebie i wparował do środka - Gwen?

Odpowiedział mu tylko zduszony szloch z kąta sypialni. W pokoju panował półmrok, lecz lordowi ani się śniło szukać w tym momencie świec, więc ostrożnie poszedł w stronę, skąd dochodziły ciężkie oddechy. Pochylił się nad kobietą.

- Gwen?

Znowu cisza. Słyszał tylko jej nierówny oddech, przez który co jakiś czas przebijały się ciche szlochy.

Ponownie westchnął, po czym z trudem usiadł koło siedzącej na ziemi dziewczyny. Odwrócił głowę w jej stronę. Usta zasłoniła rękoma, a oczy, które błyszczały od delikatnego światła latarni zza okna i łez, wpatrywały się w ścianę przed nimi.

Powoli wyciągnął rękę i dotknął jej ramienia. Nie cofnęła się, co uznał za dobry znak.

- Nie chciałem cię przestraszyć. Przepraszam.

Wendy pociągnęła nosem i odsłoniła twarz, ale do jej oczu ponownie napłynęły łzy. Odważyła się podnieść głowę i spojrzeć na Josepha.

- Nie, Jo... To ja przepraszam.

Ponownie ukryła usta w rękach.

- Za co?

Bridgeman przypomniał sobie ostatnia rozmowę z matką.

Błagam, odpowiedz mi, pomyślał.

Nie wybaczę sobie, jeśli nie odpowiesz.

- Za wszystko - wydusiła, gdy lekko uspokoiła wdech - za wszystko...

- Przepraszam za moją matkę.

- Jeśli masz zamiar przepraszać, przeproś za rzeczy sensowniejsze - mruknęła kobieta, a chłopak roześmiał się - Przeproś, że przerwałeś moją przemowę na zebraniu.

- Przepraszam.

- Przeproś za wszystkie żarty, które mi sprawiałeś.

- Przepraszam.

Pocałunek OgniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz