- Gwen? - bąknął zdziwiony Joseph, który wyłonił się zza pleców lorda.
- Jo? - szepnęła dziewczyna, stając jak wryta.
Stał w niedopiętej koszuli i w całości przemoczonym płaszczu. Odgarnięte w pośpiechu ciemne włosy były wilgotne i zmierzwione po jeździe konnej. Jego pierś unosiła się ciężko pod naporem zmęczenia.
Za Bridgemanem stanął Armstrong i spojrzał znacząco na Brucewella, po czym pokręcił z groźbą głową. Gregory pokiwał głową i kuląc się, zaczął ocierać rękawem koszuli skapującą z brody krew.
Wendeline wbiła wzrok w twarz bruneta. Na brwiach zebrały mu się krople deszczu, czyniąc jego wzrok jeszcze bardziej przenikliwym. Nie mogła tego znieść.
- Przepraszam... - rzuciła tylko zduszonym okrzykiem i ruszyła pędem w stronę żeńskiego skrzydła.
Joseph zamarł na chwilę, po czym zerknął na Armstronga, który tylko uniósł brwi i stwierdził:
- Tym razem za nią biegnij.
Jo westchnął ciężko i puścił się za znikającą za progiem burzą kasztanowych loków.
- Gwen?! - wrzasnął na korytarzu, starając się przekrzyczeć harmider.
Widział w oddali sylwetkę dziewczyny, która pokonała schody i wpadła do swojej sypialni. Stanął niepewnie przed drzwiami pokoju i nie wiedząc, co zrobić dalej...
Zapukał.
- Wy, Anglicy, macie coś nie po kolei - mruknął sam do siebie i wparował do środka - Gwen?
Odpowiedział mu tylko zduszony szloch z kąta sypialni. W pokoju panował półmrok, lecz lordowi ani się śniło szukać w tym momencie świec, więc ostrożnie poszedł w stronę, skąd dochodziły ciężkie oddechy. Pochylił się nad kobietą.
- Gwen?
Znowu cisza. Słyszał tylko jej nierówny oddech, przez który co jakiś czas przebijały się ciche szlochy.
Ponownie westchnął, po czym z trudem usiadł koło siedzącej na ziemi dziewczyny. Odwrócił głowę w jej stronę. Usta zasłoniła rękoma, a oczy, które błyszczały od delikatnego światła latarni zza okna i łez, wpatrywały się w ścianę przed nimi.
Powoli wyciągnął rękę i dotknął jej ramienia. Nie cofnęła się, co uznał za dobry znak.
- Nie chciałem cię przestraszyć. Przepraszam.
Wendy pociągnęła nosem i odsłoniła twarz, ale do jej oczu ponownie napłynęły łzy. Odważyła się podnieść głowę i spojrzeć na Josepha.
- Nie, Jo... To ja przepraszam.
Ponownie ukryła usta w rękach.
- Za co?
Bridgeman przypomniał sobie ostatnia rozmowę z matką.
Błagam, odpowiedz mi, pomyślał.
Nie wybaczę sobie, jeśli nie odpowiesz.
- Za wszystko - wydusiła, gdy lekko uspokoiła wdech - za wszystko...
- Przepraszam za moją matkę.
- Jeśli masz zamiar przepraszać, przeproś za rzeczy sensowniejsze - mruknęła kobieta, a chłopak roześmiał się - Przeproś, że przerwałeś moją przemowę na zebraniu.
- Przepraszam.
- Przeproś za wszystkie żarty, które mi sprawiałeś.
- Przepraszam.
![](https://img.wattpad.com/cover/270186297-288-k635658.jpg)
CZYTASZ
Pocałunek Ognia
Ficción histórica• I CZĘŚĆ SAGI PŁOMIENI• Gdy lady Wendeline Auntley rozpoczyna naukę na jednej z prestiżowych uczelni w Wielkiej Brytanii, mając u boku ukochanego i marzenia, kiełkujące w niej od najmłodszych lat, wydaje się, że nic nie może zamącić przynajmniej po...