{4}

2K 95 29
                                    

Jeon poszedł sobie około 19. Nie był w dobrym stanie, chociaż i tak wydawało się, że poczuł ulgę.

Ja nie mogłam spać do późnej nocy. Cały czas myślałam o wszystkim na raz, no i miałam nadzieję, że zadzwoni tata. Zadzwoni i powie, że mam coś dla niego zrobić.

Dotknęłam blizny na karku i to o niej zaczęłam myśleć. Niby od siedmiu miesięcy byłam już bezpieczna i wolna, a jednak mimo to czasem nawiedzały mnie obawy.

~

Trzynasta następnego dnia. Chodziłam po sklepie, szukając truskawek. Rozmyślałam nad tym czy kupić dwa, czy jedno opakowanie.
– Są... – szepnęłam do siebie.

Jakaś kobieta na mnie wpadła.
– Ojej, przepraszam!
– Nie szkodzi – machnęłam ręką z uśmiechem, po tym wkładając do koszyka opakowanie truskawek.

Odeszła, podejrzanie szybko znikając za regałami.

Poszłam do kasy, ale widząc, że siedzi przy niej mężczyzna, odjęło mi pewności siebie. Wiedziałam, że w tym sklepie nie było kasy samoobsługowej, więc miałam po prostu przerąbane.

Jeszcze na dodatek w kolejce za mną stanął facet. Miałam ochotę się schować albo uciec, przerąbane.

Kiedy już przyszła moja kolej, a kasjer złapał truskawki w rękę, zagiął lekko brwi. Kod nie chciał złapać. Trafiłam do istnego piekła.
– O–Obejdzie się bez truskawek~
– Nie, nie – zatrzymał mnie, jakby miał dostać od nich prowizję. – MI! KOD NA TRUSKAWKI?!

Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Wstał i przecisnął się za mną.

Upadłam na podłogę i nie dlatego, że mnie popchnął, raczej ze strachu. Zatrzymałam krzyk w gardle, starając się ograniczać wstyd.
– Wszystko w porządku, proszę pani? – i jeszcze jakiś obcy mężczyzna wystawił rękę w moją stronę, żeby pomóc mi wstać.

Podniosłam szybko torebkę i wyleciałam ze sklepu. Po prostu biegłam w stronę auta, nie mając siły na cokolwiek innego.

Otworzyłam samochód przyciskiem i schowałam się w środku. Zaczęłam wyrównywać oddech. Naprawdę nie miałam ochoty tam wracać.

Usłyszałam stukanie w szybę. Spuściłam ją z lekkim zdziwieniem.
– Smacznego – jakiś zupełnie obcy, starszy pan położył mi na kolanach truskawki i odszedł.

Chciałam wyjść, podziękować mu i oddać pieniądze, ale nie byłam w stanie. Patrzyłam po prostu na owoce, nie wiedząc co robić. Zebrałam się w końcu i zdecydowałam wrócić do domu.

~

Stanęłam pod domem i przesunęłam rękami po własnej twarzy. Chyba jednak powinnam wrócić na psychoterapię, nie radzę sobie z tym. To utrudnia mi życie jak cholera.

Otworzyłam garaż, wjechałam do środka i już bezpośrednio z niego weszłam do domu.

Chciałam przestać myśleć, więc wzięłam się za mycie truskawek.

Zaczął dzwonić mój telefon. Odebrałam gestem ręki, technologia.
– Co tam? – zapytałam luźno, widząc, że to WooJi.
– Opijemy to jak wrócę, jadę na pierwszą delegację w życiu!
– Naprawdę? – zdziwiłam się porządnie.

Zawsze chciała być traktowana na poważnie w biurze i zapracowała na to. Troszkę była z niej feministka. Troszkę. Chyba by zabiła, gdyby facet nie przepuścił jej w drzwiach.
– Na ile jedziesz? Dostaniesz tam zakwaterowanie?
– Cztery dni w pięciogwiazdkowym hotelu. Bawi się szlachta!

Uśmiechnęłam się, jak to powiedziała.
– Te, szlachta tak czy siak jedzie do pracy...
– Nie ucinaj mi skrzydeł – mruknęła. – Chciałam Ci to tylko przekazać. Pamiętaj, że jeśli coś się wydarzy, możesz na mnie liczyć.
– Ty na mnie też...
– Lecę już. Pogaduchy dopiero po 19 – zaśmiała się pod koniec, po tym urywając połączenie.

Rubin |♡| Jeon Jungkook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz