{55}

1.4K 66 15
                                    

M-Martwa? CHCE MNIE ZABIĆ?!
- Na razie nic nie mów, to zabawne. Pozwól, że wytłumaczę ci, dlaczego musisz opuścić ten świat - mówił to z powagą i zerowym przejęciem.

Zupełnie, jakby w środku serca spodziewał się, że będzie musiał to zrobić prędzej czy później. Trzeba będzie uspokoić tą głupią, naiwną Yirin.
- Twój Jungkook tak naprawdę ma Cię gdzieś. Jest nikim tak samo, jak wszyscy. Wykorzystuje Cię dla własnej frajdy, a potem porzuci jak starą zabawkę. Nie pozwolę na to - zaczął krążyć w kółko - Wyobrażasz sobie? Jest świetnym aktorem, udawał żal i strach, kiedy myślał, że strzeliłaś sobie w głowę.

Nie udawał...
- "Yirin, nie" jego głosem było dla mnie jak mantra. Istne kłamstwo. Zupełnie, jakby się modlił, nie wierząc w boga - oglądał mnie, wiedząc, że nie spróbuję uciec - Wyobraź go sobie teraz. Co by zrobił, widząc jak próbuję Cię zabić? Co by zrobił, gdybym to zrobił?

Jungkook nie zasłużył sobie na taki los. Te problemy i stres.
- Myślisz, że nadal byłabyś dla niego ważna? Nie zrobiłby nic, żeby Cię bronić, bo jest tylko kupą bezmyślnego mięsa.
- A kto rozbił ci butelkę na łbie?! - rzuciłam szybko.
- Taki impuls nic nie znaczy - uśmiechnął się lekko - Wiesz, przykro mi, że musisz umrzeć. Inaczej nie mogę Cię ochronić. Jeśli każę Ci od niego odejść w zamian za życie, i tak coś wymyślisz. Albo on to zrobi - wzruszył ramionami - Nie mogę pozwolić na to, byś kruszyła się w jego rękach.

Zbliżył rękę i wziął rubin do ręki.
- To zabawne, jak wiele znaczy dla Ciebie zwykła błyskotka - zerwał mi go z szyi.

To naprawdę zabolało, ale nie mogłam skupić się na czymś tak nieistotnym.
- Kawałek błyszczącego kamienia, który od niego dostałaś - oglądał go z każdej strony - Nic nie znaczący przedmiot.

Położył rubin na szafce i spojrzał na mnie. Wziął do ręki ozdobny, stalowy świecznik i uderzył nim w breloczek.

Zaczęłam szlochać, widząc jak rozpadł się na kilka części.
- Takie jest jego "nieprzemijające" uczucie. Chyba by się nie stłukł, gdyby Jungkook Cię kochał?
- Mogłeś zniszczyć go już po mojej śmieci...

Zgarnęłam kawałki kamienia do rąk i zaczęłam nad nimi płakać. Mój ukochany rubin, zgnieciony przez jakiś żałosny metal. Symbol moich uczuć... naszych uczuć.
- Dlaczego musisz być tak ślepa? On Cię omamia, ten świat, który wykreował nie istnieje - rzucił szybko, wytrącając mi z ręki wszystko, z czego wcześniej składał się mój naszyjnik.

Wystraszyłam się i wbiłam plecy w oparcie, płacząc tylko mocniej.
- Zdejmij obrączkę - powiedział stanowczo.

Schowałam rękę za siebie, kręcąc szybko głową.
- Nigdy! - kręciłam przecząco głową, nie chcąc umierać bez niej.

Bez cząstki Jungkooka przy sobie. Czegokolwiek, co mnie z nim łączyło, gdziekolwiek był.
- Mam twoje "kochanie" pod ręką. Jeden znak i zejdzie do piachu. Jeśli zdejmiesz wszystko, co masz od niego, może go oszczędzę - powiedział szybko z narastającymi nerwami.

Tak bardzo nie chciałam tego robić, ale skoro to mogło coś zdziałać, nie miałam wyboru.

Pozbyłam się bransoletki i pierścionka, kładąc je obok.
- Wiesz, łączy mnie z Tobą tak nieosiągalne uczucie, że nawet ja nie jestem do końca w stanie je pojąć - zajrzał mi do oczu na siłę - Jesteś taka bezbronna i słaba. Twoje życie nigdy nie miało sensu, nigdy nigdzie nie zmierzałaś. Żadnych celów, ani marzeń. Zawsze byłaś sobą, jednocześnie będąc nikim.

Miał rację, co tylko bardziej mnie bolało. Mimo to, prosiłam w myślach wszystkie bóstwa, o ile istniały, by Jungkookowi nic się nie stało. Był ważniejszy.
- Nie myśl, że jestem taki zły. Siebie też się pozbędę - przeciągnął się mocno.

Wszystkie jego słowa nie wywoływały u niego żadnych emocji. Strachu, zwątpienia albo chociaż dyskomfortu. Typowy psychopata z medycznego punktu widzenia. Ale nadal... nie zabiłabym go. Mimo że w tamtym momencie już chciałam i niby byłabym gotowa; nie dałabym rady. W tym kontekście mogłam sobie to jedynie wyobrazić.

Oby zdechł. Zasłużył sobie. Niech chociaż sam ma odwagę to zrobić, skoro może pozbyć się mnie.
- Mam coś przekazać twojemu Jungkookowi? - zapytał z lekkim uśmieszkiem - Wtedy specjalnie pójdę go odwiedzić przed samobójstwem.
- On wszystko wie - odwróciłam wzrok - Po prostu już to skończ.

Rozległ się strzał. Nie z pistoletu, który trzymał Raeum, a raczej jakiegoś innego, w innym pomieszczeniu. Przeszły mnie ciarki.
- No masz, a kazałem go nie uszkodzić - uśmiechnął się lekko.

Podniosłam na niego zszokowany wzrok.
- Nie, tylko nie Jungkook! - zaczęłam płakać.
- I tak zginąłby prędzej czy później - wycelował we mnie pistoletem - Może w przyszłym wcieleniu mi podziękujesz.

Zacisnęłam powieki i ponownie usłyszałam dźwięk strzału, ale wcale nie był stłumiony. Moment po tym wyjątkowo ciężki oddech. Otworzyłam oczy akurat w momencie, kiedy Mirauem padł na podłogę z dziurą w głowie.

Przy drzwiach stał Jungkook. Opuścił rękę z pistoletem i rzucił nim gdzieś w cholerę. Jego drugie ramię krwawiło zdecydowanie z powodu kolejnej kuli.
- Jungkook...!

Wstałam i podbiegłam do niego.
- To już koniec... - ledwo oddychając ułożył rękę na mojej głowie, podczas gdy wylewałam łzy jak nienormalna - Wreszcie koniec...

Zacisnęłam ręce powyżej jego rany, żeby chociaż trochę wstrzymać krwawienie.
- Jesteśmy wolni, Yirin.

TAK, ZABIŁAM

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

TAK, ZABIŁAM

TAK, JUNGKOOK PRZEŻYŁ
TAK, TO KONIEC
TAK, TO JEST DO DUPY
TAK, BĘDZIE NASTĘPNA KSIĄŻKA
TAK, BĘDZIE O YOONGIM

Rubin |♡| Jeon Jungkook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz