Budząc się rano, zleciałam z łóżka. Drugi raz w ciągu całego swojego życia. Oberwałam niestety w nadgarstek i to dość poważnie. Na tyle, że po minucie zrobił się siny.
Cudownie.
Po wszystkich porannych czynnościach, posmarowałam to czymś, co znalazłam w domu i usiadłam powoli w fotelu. Zorientowałam się, że nie mam co robić. Bez WooJi i Jungkooka moje dni były nudne. A co najgorsze - tata nie dzwonił o pomoc. Zostało mi siedzieć jak kołek.
Godzina jedenasta, a ja już nie mam pojęcia co ze sobą zrobić... nawet nie jestem głodna.
No i usłyszałam dzwonek. Na pierwszym miejscu zaczęłam liczyć możliwości. WooJi w pracy. Jungkook dzisiaj nie mógł, poza tym nie przyszedłby tak wcześnie. Rodzice w pracy. Kurier? Nic nie zamawiałam. Akwizytor?
No jasne, po co komu wizjer?
Otworzyłam powoli drzwi.
- Niespodzianka, Yirin! - to była WooJi.
- Jaka niespodzianka... - wydusiłam zagubiona.
- KOŃCZYSZ 21 LAT, DZIWACZKO!
- O matko, rzeczywiście! - zdziwiłam się i to nie na żarty.Zza ściany wyszedł Jungkook. Ale jednak plecami.
- Jesteś gotowa na prezent? - odezwał się.We dwójkę?! Zorganizowali to razem?! Konspiracja.
- Ani trochę - wydusiłam.Zrobił kilka energicznych ruchów, żeby dodać całemu wydarzeniu siły i w końcu się obrócił.
- O mój boże... - wydusiłam ledwo, widząc co takiego trzyma w rękach.Mianowicie, nie trzymał absolutnie niczego, a moje "o mój Boże" dotyczyło ulgi. Przeszła mi, kiedy zorientowałam się, jak pokazuje na gigantycznego, pluszowego misia, który siedział oparty o srebrnego mercedesa, z szerokim uśmiechem. W "rękach" trzymał koszyk wyładowany słodyczami.
- Jesteście niemożliwi... - ledwo to wydusiłam.Przybili sobie piątkę ze szczęśliwymi minami, czekając aż zrobię coś ciekawego.
Podeszłam do "pluszaka", wyjęłam mu z łap koszyk, odłożyłam go ostrożnie na bok i wcisnęłam się w mięciutkiego towarzysza.
- Jak i gdzie go zamieszczę... - mruknęłam - Chyba muszę sprzedać samochód i urządzić mu pokój w garażu.
- Wbrew pozorom, to wielofunkcyjny prezent. Łóżko, fotel, kanapa, jak się uprzesz, to nawet stolik - wymieniał Jungkook.Obróciłam się i oparłam plecami o misia.
- A teraz na poważnie: gdzie ja go wsadzę? Ma z dwa metry.
- To chyba drugorzędna sprawa - WooJi jak zwykle pozbyła się odpowiedzialności.
- Wszystkiego najlepszego, Yirin.Dosłownie w tamtym momencie zjawił się znajomy samochód - rodzice.
- O kurwa - chyba wiadomo kto to powiedział.WooJi stanęła przed Jungkookiem i sprzedała mu bardzo delikatnego liścia, jakby chciała go przebudzić.
- Proszę Pana, proszę pani. Unikaj dialektów i gwary. Mów wyraźnie i kulturalnie. Pokłoń się, ale nie za nisko, nie więcej, niż czterdzieści centymetrów. Pozwól Yirin mówić - zaczęła go tresować jak psa.Kiedy mój tata wysiadł, od razu zwrócił wzrok na Jungkooka. Nawet otwierając drzwi mojej mamie, patrzył na niego nieufnie.
- Cześć. Spóźniliśmy się? - moja mama się przywitała.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że będziecie... miło was widzieć - wydusiłam.
- Dzień dobry - WooJi również się postarała.
- A-A to jest Jungkook, m~
- No tak, tak - mój tata stanął przed nim i zaczął go prześwietlać.Mimo że podali sobie rękę, nie wyglądało to jakoś przyjaźnie. Nie ufał mu, wykazując się tym, czym ja niestety nie.
- Oryginalny pomysł - tata złożył ręce razem i spojrzał na misia.
- Nie... prosiłam, żebyście już nic nie kupowali... - wyczułam co się święci.Mama machnęła ręką na moje słowa.
- Jungkook, chodź. Wtargamy nowego przyjaciela do środka - WooJi go szturchnęła.No i zabrali się za transportowanie wielkiego misia do domu. Byłam ciekawa czy nie wstawią go przypadkiem do pokoju, który stał zupełnie pusty. Nie chciałam tego.
- Mamy dla Ciebie coś mało oryginalnego - oczywiście natychmiast otrzymałam do ręki nieduże pudełko.
- Dziękuję - zaczęłam się domyślać co jest w środku.Zajrzałam tam. Kolia, cała w diamentach. Niżej dwa kolczyki do kompletu.
- Są prześliczne, bardzo dziękuję - uśmiechnęłam się do nich.Przytuliłam delikatnie mamę, bo tata niestety nie mógł na to liczyć i dobrze tym wiedział.
- Chodźcie, zrobię herbatę. Yirin, pozwól na słówko - WooJi nas zawołała, stojąc w progu.Kiedy już moi rodzice i Jungkook wylądowali na kanapie, przyjaciółka odciągnęła mnie na bok.
- Przerąbane, nie wiedziałam, że będą - mówiła szeptem, stojąc najbliżej, jak to możliwe.
- Co może się wydarzyć? - zapytałam cicho.
- Filmów nie oglądasz? Zawsze musi się coś odwalić na takim zjeździe - rzuciła szybko.
- To tylko moi rodzice, normalni ludzie - powiedziałam, kompletnie nie rozumiejąc o co jej chodzi.Wydawało się, jakby nie miała nic do dodania, więc zawróciłyśmy do gości. Jungkook i tata siedzeli po drugiej stronie stolika, na podłodze. Kanapa była dwuosobowa, o fotelu chyba nie trzeba było dużo mówić.
- Miejsce dla Pani gospodarz - moja mama pokazała ręką na mój ukochany fotel.WooJi usiadła obok mojej mamy na kanapie, ja na swoim miejscu i... cisza. Wszyscy się po sobie rozglądali, ale najwięcej spojrzeń padło na Jungkooka.
- Właśnie, kto kawy, kto herbaty? - podniosłam się.
- Dobrze, że pytasz. Kawy, tylko nie za mocnej - tata na szczęście mnie wyratował.
- Już idę - wręcz odbiegłam."Po co mi większa lub jeszcze jedna kanapa? Nie przyjmuję tyle ludzi". No tak, jasne. Brawo, trzeba będzie jednak to załatwić.
- Yirin, jakbyś mogła... szklankę wody z dobroci serca? - nawet Jungkook się odezwał.
- Z dobroci serca, to cały kanister - uśmiechnęłam się do siebie żałośnie, zapełniając ulubioną szklankę chłodną wodą.To podałam od razu.
- Miło, że wszyscy jesteście. Mnie to w ogóle wypadło z głowy - zaczęłam swoje krótkie przemówienie - Dziękuję wam za pamięć.
- Mam nadzieję, że dogadujesz się z nią odpowiednio - tata kompletnie mnie zignorował, za to odezwał się do Jungkooka.Jak mi miło.
- Co to znaczy "odpowiednio"? - OOOOOOOCH, RYZYKOWNIE!
- Wiesz o jej przeszłości i problemach? Nie jesteś nachalny? Gdzie ostrożność i delikatność? - zaczęły się pytania.
- Nie musisz go o nic wypytywać - wydusiłam.
- W porządku - sam zainteresowany był w formie na rozmowy - Staram się jak mogę. Wiem o niej tyle, ile mi powiedziała. No, i ile powiedziała mi WooJi.
- ...WooJi? - obejrzałam się na nią.Uśmiechnęła się nerwowo.
- Oj, dużo nie mówiłam - wbiła wzrok w dywan.
- To znaczy? - nawet mama się zainteresowała.Znowu cisza, tym razem wszyscy patrzyli na nią.
- TO ZNACZY? - to ja to powtórzyłam.
- No, podpowiedziałam mu trochę. Widzę, że wam na sobie na wzajem zależy, to żeby nic nie spaprał - wzruszyła ramionami.Po raz kolejny kolejka spojrzeń się zmieniła. Ja i Jungkook na siebie, wszyscy na nas.
Matko, nie znoszę takich spotkań.
CZYTASZ
Rubin |♡| Jeon Jungkook
FanfictionŻaden mężczyzna nie powinien mnie już nigdy dotknąć. No, ale pojawił się taki, któremu bardzo na tym zależało. Zrodziło się z tego coś na wzór zakładu, w zastaw otrzymałam rubin. Raz pijany, raz trzeźwy, raz smutny, raz wesoły, a jednak zawsze cel b...