Jungkook wrócił do siebie na noc, nie podając jakiegoś większego powodu. Nie chciałam go wypytywać, ani zmuszać do zeznań, więc po prostu grzecznie go pożegnałam.
Następnego dnia ponownie spróbowałam pospacerować w spokoju. Nogi zaprowadziły mnie naprawdę daleko, w okolicę, której prawie nie kojarzyłam.
Mój telefon ostatnio zadawał się nie mieć oddechu. Ludzie lubili go dręczyć, znęcać się nad baterią.
Widząc kontakt "Miraeum" zawahałam się czy odebrać. Przez telefon raczej nie zrobiłby mi krzywdy fizycznej, ale jeśli chodzi o psychikę, to było to coś zupełnie innego. Mimo to odebrałam.
- Halo? - spojrzałam przed siebie, wsłuchując się w szum drzew.
- Ostatnio moi ludzie robią się gadatliwi. Wczoraj wieczorem pod twoim domem trochę się zadziało i bardzo mnie to niepokoi, wiesz?
- Czego tym razem chcesz?
- Twojej rady - zaskoczył mnie, po raz kolejny.Mojej rady? A to ciekawe. Pewnie to jakieś potchwytliwe powiedzonko.
- Co mam zrobić z człowiekiem, który próbował zaproponować mi współpracę - zdawał się być czymś zainteresowany - Przy pozbyciu się Twojego aktualnego... partnera z Bożej łaski.
- Chyba nie masz zamiaru~
- Jest z niego kłamczuszek. Nie lubię, kiedy wini się mnie za coś, co nie miało miejsca lub wchodzi w drogę. Zastanawiam się czy go nie uciszyć, tak na wszelki wypadek - powiedział spokojnie, wręcz harmonijnie.
- Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.Westchnął, dodatkowo usłyszałam jakiś trzask po drugiej stronie słuchawki.
- Przyszedł do mnie ktoś, kto robił Ci krzywdę. Ja bardzo chętnie odpłacę mu pięknym za nadobne, pytanie brzmi czy ty tego chcesz. Pomyśl tylko, jak ładnie potrafi skomleć i błagać o litość... - zaczął mnie zachęcać.Nie. Nie daj się. Znowu Tobą steruje.
- Czy to Ci sprawia przyjemność? Próbujesz mną manipulować i oczekujesz, że powiem "tak, zabij go" po kilku minutach zachęt? - zacisnęłam rękę w pięść.Starsza pani, która akurat przechodziła ze swoim psem na smyczy, spojrzała na mnie z przerażeniem.
- W porządku. Zrobię mu delikatną krzywdę, ale przytrzymam przy życiu i wypuszczę. Lubię dawać ludziom wybór i kontrolować ich opcje, więc albo Cię przeprosi i wyjedzie, albo nie przeprosi... i go zabiję. Co ty na to? - ostatnie słowa wypowiedział z dziwnym zadowoleniem.
- Mówisz to z taką lekkością... czy ty już kiedyś zabiłeś człowieka? - zapytałam cicho.
- Człowieka? Skąd, za kogo Ty mnie masz? Pozbywam się tylko potworów - po tych słowach się rozłączył.Zawsze przerywał połączenie z hukiem. Psychopata. Zaczęłam się zastanawiać czy jednak nie zadzwonić na policję i chwilę pobłagać o pomoc, ale jednocześnie... chciałam, żeby RaeEun chociaż troszeczkę pocierpiał. Zasłużył na to w pełni. Ale z drugiej strony, nie życzyłam nikomu cierpienia, bo wiedziałam jak to jest. Dylemat.
Schowałam telefon i rozejrzałam się wokół. Wiatr zdawał się uciec gdzieś w cholerę od tej durnej sytuacji. Powietrze stanęło w miejscu.
Wyciągnęłam telefon z powrotem, ale uświadomiłam sobie, że Jungkook ma wolny dzień. W końcu nie musi wstać z samego rana. Zrezygnowałam więc z dzwonienia, za to zebrałam się w stronę, z której przyszłam.
Już dawno miałam ciekawy plan w głowie i widząc sklep jubilerski, dotarło do mnie, że to moment idealny na realizację.
Weszłam więc do środka i obejrzałam wokół. Mieli już klienta, którego obsługiwanie było trudne. Pierścionek dla bardzo wybrednej paniusi, w towarzystwie przerażonego męża.
Żeby nie tracić czasu pracowników, sama zaczęłam szukać wzrokiem tego, czego chciałam. Łańcuszki.
- Kochanie, podoba mi się ten!
- Cukiereczku, wybierz proszę coś odrobiiinę tańszego...
- MASZ ZAMIAR NA MNIE OSZCZĘDZAĆ?!Oho, kto by się spodziewał.
Nie wsłuchiwałam się w dalszą słowną walkę, bo nie bawiły mnie już kłótnie.
Nowy klient, który się zjawił, wywrócił oczami na ten widok i przeszedł między nimi.
- Chciałem odebrać pierścionek - powiedział spokojnie, ignorując złość w oczach panienki.
- Co się wpychasz?! - pchnęła go lekko.Drogi Boże, ludzie są nienormalni.
Wycofałam się powoli, podczas czego jedna z osób obsługujących dostrzegła moją bransoletkę. Posiadając wiedzę na temat kamieni szlachetnych prawdopodobnie zrozumiała, że to droga biżuteria tym samym: PRZYSZŁA TU, ŻEBY WYDAĆ PIENIĄDZE.
- Proszę zaczekać, już panią obsłużę!... - rzuciła się w moją stronę.Cofnęłam się szybciej i wybiegłam ze sklepu. Ludzie naprawdę są nienormalni. Dlaczego ja w ogóle należę do tej rasy?
- ...Kang Yirin? - przed moimi oczami zjawiła się trochę znajoma twarz.Czy to miasto ma 10m²? Jakim cudem na siebie trafiliśmy?
- Dzień dobry - przywitałam się szybko z facetem WooJi.Trzeba przyznać, że zapomniałam jak miał na imię. Po prostu to do mnie nie dotarło, WooJi szczędziła w słowach i nie opisywała go aż tak personalnie. Był "palaczem".
- Co za spotkanie... to chyba przeznaczenie, czy możesz poświęcić mi chwilę? - nadal był niewyobrażalnie grzeczny.
- M-Myślę, że tak. O co chodzi? - stęknęłam.
- Właśnie miałem zamiar kupić jakąś biżuterię dla WooJi. Czy mogłabyś pomóc mi w wyborze? - zapytał ze spokojnym uśmieszkiem.W tamtym momencie ze sklepu wyłonił się ochroniarz. Wyrzucił kłócącą się parę na zewnątrz.
- Czemu nie... - pokiwałam głową.Weszliśmy do środka, a oczy Pani jubiler zapaliły się, ukazując na jej twarzy szeroki znak ₩. Pieniądze wiszą w powietrzu.
- Co dokładnie chciałbyś dla niej kupić...? - mruknęłam.
- Zauważyłem, że nie przepada za kolczykami. Jej dynamiczna osobowość kojarzy mi się raczej z bransoletkami. Myślę, że naszyjnik to zły pomysł, odwracałby uwagę od jej ślicznej twarzy - odleciał w swój świat, spoglądając w sufit.Wow... jest zupełnym przeciwieństwem WooJi. Wrażliwa dusza, piękne wypowiedzi i opanowanie. Jakim cudem się dogadali?
Spojrzał na moją dłoń.
- Może pierścionek? - zapytał, wbijając wzrok w moją obrączkę - Będzie mogła często na niego spoglądać, przypominając sobie o tym, że cały czas za nią tęsknię - przyłożył dłoń do swojego serca.On gra, prawda? PRAWDA? WOOJI, Z KIM TY SIĘ SPOTYKASZ?!
- Nie wyglądasz, jakbyś potrzebował pomocy... - stęknęłam.
- WooJi to tak barwna osoba... nie wiem jaki kamień by do niej pasował - westchnął delikatnie.
- Proponujemy szafir. Są bardzo modne i delikatne - sprzedawczyni odezwała się pierwszy raz.
- WooJi raczej nie jest delikatna... - mruknęłam pod nosem.
- Chodzi o pierścionek zaręczynowy, czy zwykły podarunek? - druga Pani nie mogła się powstrzymać od tego pytania.Trzeba przyznać, że to pytanie było ważne. Do pewnego stopnia, chyba. Ja na przykład wyszłam za mąż, nie wychodząc za mąż.
- Bez znaczenia... nie mogę się jej jeszcze oświadczyć, bo odmówi - uśmiechnął się serdecznie - Właściwie, to czemu by nie kupić i prezentu, i symbolu zaręczyn jednocześnie?Drogi Boże.
CZYTASZ
Rubin |♡| Jeon Jungkook
FanfictionŻaden mężczyzna nie powinien mnie już nigdy dotknąć. No, ale pojawił się taki, któremu bardzo na tym zależało. Zrodziło się z tego coś na wzór zakładu, w zastaw otrzymałam rubin. Raz pijany, raz trzeźwy, raz smutny, raz wesoły, a jednak zawsze cel b...