Siedziałam i patrzyłam na niego bez przerwy. Po prostu odleciał. Upewnił mnie w tym jego telefon, który z hukiem zaliczył glebę, a Jeon nawet na to nie zareagował. Nie chciałam niczego dotykać, więc zostawiłam go na podłodze.
Zrozumiałam, że wydawał mi się bardziej bliski przez to, że znałam go z internetu i telewizji. W życiu nie wpuściłabym tutaj obcej osoby, a jednak. Wiedziałam jak wygląda, znałam jego głos i gestykulację.
Wyglądał na mniejsze zagrożenie, kiedy spał, więc zaczęłam oglądać na telefonie jakieś bzdury. Rzeczy, które nic nie zmieniały w moim życiu, ale uspakajały.
Zaczęłam rzucać spojrzeniami na jego ręce. Nie miałam pojęcia, dlaczego zaczęły mnie ciekawić.
Przykryłam go kocem, który za sobą przytargał i klęknęłam przed nim. Śpiący faceci wydają się być niegroźni, to ciekawe.
Wróciłam na fotel.
~
Zdałam sobie sprawę, że zasnęłam w salonie, a nie w łóżku. Otwierając ledwo oczy, nie mogłam przywyknąć do okropnie podejrzanego widoku.
Wstałam zdezorientowana. Jungkook nadal spał, tym razem już na plecach. W pierwszym momencie pomyślałam, że wyzionął ducha, ale oddychał.
Nie miałam pojęcia co robić. Nie zaplanowałam tego w żaden sposób.
Wstałam więc, przeciągnęłam się i ruszyłam do kuchni. Pomyślałam, że nie będzie miał nic do gadania, jak zrobię dla niego herbatę. Nie mogłam sobie wyobrazić ile kaw musiał już wypić w życiu.
Zalałam więc dwa kubki, dla siebie robiąc delikatniejszą. Postawiłam je na stoliku i rozejrzałam się za czymś, czym mogłabym go obudzić, jakkolwiek to nie brzmi.
Zaczęłam inaczej.
- Jeon? - odezwałam się cicho - Jeon Jungkook? - nieco głośniej.Zagiął brwi z oburzeniem.
- Zostaw mnie, Jin. Nie jestem głodny - obrócił się do mnie plecami.
- Halo, z tej strony Kang, właścicielka tej kanapy - zrobiłam zniecierpliwiony wyraz twarzy.Obrócił głowę w moją stronę, nic nie mówiąc.
- Czujesz się obudzony? - zapytałam cicho.Usiadł szybko, odkładając koc na bok.
- Przepraszam za to... - rozejrzał się - Po prostu bardzo chciałem zasnąć.
- Zaczniesz w końcu mówić o co chodzi? - pokazałam palcem na podłogę, żeby wziął swój telefon.Podniósł go i schował do kieszeni od bluzy.
- W jakim sensie? - zaczął mnie szybko oglądać - Za pierwszym razem nie mam pojęcia jak się tu znalazłem, mogę Ci to przysiąc...
- Mam gdzieś twoje przysięgi, mów prawdę - rzuciłam szybko - Żadnych kłamstw.
- Było tak jak mówię: nie pamiętam, jak trafiłem akurat pod twój dom, ale miałem nadzieję, że ktoś wyjdzie, żebym mógł porozmawiać z tą osobą - wyjaśnił zgodnie z poprzednimi zeznaniami.Pokazałam mu samym wzrokiem na herbatę i stojący obok cukier.
- Byłaś kiedyś zakochana? - zapytał nagle.
- Nie pamiętasz co powiedziałam ci za pierwszym razem?Podniósł na mnie wzrok.
- Miałam chłopaka.
- Nie pytam czy go miałaś, tylko czy byłaś zakochana - zgniótł mnie tą wypowiedzią.Absolutnie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Byłam zakochana? Czy mi się wydawało? To trudne pytanie... można się w ogóle odzakochać?
- Nie wiem - wzięłam herbatę do rąk - Skąd pytanie?
- Dlaczego boisz się dotyku, skoro miałaś chłopaka?Akurat tego musiał nie pamiętać? Naprawdę? Nie chciałam zabrzmieć jak ofiara losu, ani jakbym się nad sobą użalała.
- Rękoczyny - tym razem ujęłam to jednym słowem.
- Kiedy to było?
- Będziemy rozmawiać o mnie?
- Wygoń mnie, jeśli tego nie chcesz - zdawał się mieć przygotowanych wiele dobrych ripost.
- Siedem miesięcy temu go wsadzili - zaczęłam dmuchać na gorącą herbatę, podnosząc wzrok na rozmówcę.
- Na ile?Odłożyłam kubek.
- Dlaczego chcesz to wszystko wiedzieć? - zapytałam szybko.
- Nie jestem już obcy, sama powiedziałaś. Chyba mam prawo znać kilka faktów.Nie posłodził herbaty, tylko trzymał ją w rękach.
WooJi powinna tutaj być. W czasie, kiedy z nim rozmawiam. Chyba nadal nie jestem w stanie siedzieć sam na sam z facetem. Odczuwam wewnętrzny lęk, który mówi mi, że zaraz się na mnie rzuci.
- Warunkowo półtora roku - odwróciłam wzrok.Nie odezwał się po tym. Byłam ciekawa co poczuł, słysząc to. Czy to samo, co ja na sali sądowej tamtego dnia. Że dokładnie za półtora roku wróci w niemiłych okolicznościach.
- Po ilu miesiącach mógł prosić o warunkowe?
- Przestań - rozkazałam, stawiając zimną granicę.Naprawdę nieprzyjemnie się o tym opowiadało, szczególnie facetowi.
Wziął łyka herbaty, nic nie mówiąc. I całe szczęście, bo nie chciałam słyszeć kolejnych przeprosin.
- Dlaczego chciałeś, żebym Cię ratowała? - uznałam, że nastąpiła moja kolej.
- Byłem ponad dobę na nogach.
- A prawdziwy powód? - dobrze wiedziałam, że to nie wszystko.Uśmiechnął się do mnie.
- Podoba mi się twoja przenikliwość - pokręcił głową z uznaniem.Tylko, żeby nie spodobała mu się za bardzo.
- Drugim powodem była pora. Wszędzie kręcili się ludzie, w dodatku weekend - odetchnął - Zostało się schować.
- Schodki przed moim domem to słaba kryjówka - mruknęłam.Rzeczywiście stałam się zaczepna. Niesamowite.
- Masz rację - wyjątkowo rzadkie stwierdzenie, które wydobyło się z jego ust, uspokoiło mnie.Odezwał się jego telefon. Miał niezmieniony dzwonek, co mogło oznaczać trzy rzeczy: to nowy telefon, nie chciało mu się zmieniać albo jest mu to obojętne.
- Przepraszam - odebrał z żalem w oczach.Odetchnął, przykładając telefon do ucha. Słyszałam jak ktoś mówi wiele nerwowych rzeczy, ale były niezrozumiałe z takiej odległości.
- Muszę odpowiadać?Odetchnął i zasłonił ręką mikrofon.
- Kim dla mnie jesteś? - zapytał szeptem.Skrzywiłam mocno twarz, rozkładając ręce na boki w geście niewiedzy. Zaśmiał się na to pod nosem.
- Niech wystarczy Ci to, że żyję - powiedział do telefonu - ...i mam się całkiem dobrze.Zaczęłam się przyglądać temu, jak wypływają mu oczy.
- DOWÓD? Pogrzało Cię? Mam ponad dwadzieścia dwa lata - rzucił ręką na bok z niedowierzaniem.
- Kto to? - już nie mogłam się powstrzymać.Rzucił we mnie krótkim spojrzeniem.
- Namjoon - tylko to powiedział - Wrócę w jednym kawałku, chyba, że będę miał czołówkę.Rozłączył się brutalnie, biorąc głęboki oddech.
- Przegapiłem próbę - powiedział - Zwykle wstaję przed siódmą.Wcześnie. Człowiek sukcesu nie śpi całą noc, pewnie nawet kładł się spać po pierwszej.
- Obudziłabym Cię, gdybym wiedziała... - w końcu wzięłam łyka herbaty.On obejrzał się na bok, dokładnie na róże, które wręczył mi kilka dni temu w akcie przeprosin. Zatrzymał na nich wzrok, jakby zastanawiał się dlaczego tutaj są.
- Boisz się nawet, jeśli sama chcesz dotknąć faceta? - zapytał z dziwnym spokojem w głosie.
- Nie chcę żadnego dotykać.
- Nie doszukuj się w tym sugestii, próbuję lepiej Cię zrozumieć - w końcu napił się herbaty.Po ledwo momencie do kubka wleciała jedna łyżeczka cukru, bo widocznie o tym zapomniał.
- Ile kosztował twój samochód?
CZYTASZ
Rubin |♡| Jeon Jungkook
FanfictionŻaden mężczyzna nie powinien mnie już nigdy dotknąć. No, ale pojawił się taki, któremu bardzo na tym zależało. Zrodziło się z tego coś na wzór zakładu, w zastaw otrzymałam rubin. Raz pijany, raz trzeźwy, raz smutny, raz wesoły, a jednak zawsze cel b...