Oprócz ogłuszającego hałasu poczułam jak natychmiast zabolała mnie głowa, ale... nie powinna, prawda? Powinnam już... nie żyć?
~
Mój oddech był spokojny, równiutki i przyjemny. Powietrze zadawało się być świeże, czułam zapach kwiatów. Róże...
Otworzyłam powoli oczy. Musiałam długo mrugać, żeby obraz zrobił się ostry.
Szpital...?
Przecież strzeliłam sobie w łeb, nie ma szans, żeby to przeżyć... czy ja nie żyję albo mi się to śni?
Podniosłam głowę. Przy łóżku stało krzesło, ale niestety nikt nie na nim nie siedział.
Obejrzałam się wokół. Zegar na ścianie nie ukrywał, że jest dziewiąta. Jasność za oknem wskazywała na ranek. To nie sen, skoro widzę godzinę.
Podniosłam powoli ręce i zaczęłam badać nimi swoją głowę. Ani śladu po czymkolwiek nietypowym.
Usiadłam i zrzuciłam nogi z łóżka, po drodze odpinając od siebie czujniki pulsu.
- Halo?... - odezwałam się cicho, wychylając głowę.Stanęłam na proste nogi i zrobiłam kilka kroków do przodu. Byłam w formie takiej, jak zawsze, więc po krótkim przeciąganiu się, podeszłam do drzwi i uchyliłam je.
Dwóch policjantów stojących przy drzwiach spojrzało na mnie z rozproszeniem.
- Um... dzień dobry? - nie miałam pojęcia czy przypadkiem nie rozmawiam z bardzo realnymi urojeniami.
- Zawołam lekarza - jeden z nich zaczął nerwowo uciekać.
- ...może powinna Pani na razie wrócić do łóżka - zaproponował, sprowadzając ręce w dół, jakby chciał mnie uspokoić.Cofnęłam się kawałek, ale nie miałam zamiaru spokojnie odpoczywać.
- Gdzie Jungkook? - zapytałam szybko.
- Kto? A-A, Jeon Jungkook - podrapał się po głowie - Przesłuchują go w sali obok.
- ...dlaczego?
- Doznał lekkich obrażeń - zagiął lekko usta, jakby mówił o porządnej wtopie.Minęłam go i natychmiast pobiegłam w stronę, którą policjant zasugerował swoją wypowiedzią.
Pchnęłam drzwi i dopiero w tamtym momencie czując dziwne zmęczenie, poddreptałam na środek.
- Yirin - na mój widok Jungkook wyskoczył z łóżka.Wpadłam w jego ramiona, ignorując obecnych ludzi. Schował mnie przy sobie, jakby już nigdy nie miał zamiaru wypuścić. Mimo to przejęcie kazało mi się od niego oderwać.
- Co ci się stało? Co W OGÓLE się stało? - złapałam jego twarz w dłonie i zaczęłam oglądać.
- Ślepe naboje - odetchnął mocno - Przez huk straciłaś przytomność.Spojrzałam na jego ręce. Złapałam za nadgarstki i wbiłam wzrok w zabandażowane dłonie.
- Co z twoimi dłońmi? - zapytałam ze strachem.
- Butelka pękła na czyjejś głowie... - odwrócił wzrok na policjantów, którzy zapewne już wcześniej to usłyszeli - Ale jesteś już bezpieczna.Przymknęłam oczy, próbując przywyknąć do całej sytuacji i obecności aż trzech obcych facetów. Po ledwie minucie pięciu.
- Proszę tutaj spojrzeć - lekarz, który zjawił się w towarzystwie stróża prawa, zwrócił się do mnie.Odwróciłam się w jego stronę. Zaczął mi świecić po oczach lampką, żeby sprawdzić odruchy moich źrenic.
- Czuje Pani jakiś ból, dyskomfort?
- Co z nim, zostaną blizny? - pokazałam na Jungkooka, potem wbijając w niego wzrok - Bardzo boli?
- Tylko trochę, nic mi nie będzie - machnął ręką, ignorując swoją sytuację - Odpowiedz na pytania.Złapałam za palec u własnej dłoni.
- Gdzie moja obrączka? - wydusiłam, rozglądając się po obecnych - Gdzie obrączka?
- P-Pójdę po nią - jeden policjant, który cały czas sprawiał wrażenie zakłopotanego, natychmiast się ulotnił.
- Więc? Czy czuje Pani coś niepokojącego?
- Nic, oprócz braku obrączki.Uderzyłam ręką w własny mostek.
- I rubin! Gdzie rubin?! - zaczęłam wpadać w poważną panikę.
- Spokojnie, musieli zdjąć biżuterię do badań - Jungkook zaczął mnie uspokajać - Ja cały czas mam - pokazał mi swoją biedną, skrzywdzoną dłoń.Po chwili dostałam obrączkę, rubin i bransoletkę. Dopiero mając to wszystko na sobie, poczułam się sobą.
- Już dobrze - Jungkook posadził mnie na łóżku i usiadł obok.
- ...wracając - Pan aspirant, jak wskazywał mundur, postukał długopisem w notes - Kazał strzelić... w jednego z was. W siebie lub Pana? - niezbyt wierzył.Jungkook kiwnął głową.
- ...i zamiast tego żona strzeliła sobie w głowę... - mówił z naprawdę sceptyczną miną - ...ale były to ślepe naboje. I to wszystko po tym, jak...
- Przestań z tą ironią, mają ślady po igle - kolejny Pan nie mógł tolerować jego tonu - Wszystko się klei, zeznania pasują, na miejscu było tak, jak powinno być.
- ...gdzie on jest? Miraeum?Nie jest głupi. Zawsze ma cały alfabet planów, niemożliwe, żeby go złapali. To nie może być takie proste.
- Rozpłynął się w powietrzu - Jungkook również nie miał zadowolonego głosu.
- Kto by się spodziewał...Kiedy tylko najstarszy stopniem policjant się podniósł, reszta przygotowała się do wycieczki.
- No nic. Wezwiemy państwa na komisariat za jakiś czas, może jeszcze dzisiaj - odetchnął głęboko - No takiej sprawy to my jeszcze nie mieliśmy.
- Dam państwu dziesięć minut... - lekarz też zaczął się wycofywać.
- Proszę załatwić wypis. To tylko ręce - Jungkook dodał to na koniec.
- Wedle życzenia.No i wszyscy wyszli.
- Jak mogłaś próbować mi to zrobić? - zapytał nagle, robiąc naprawdę przykrą minę.
- Nie potrafię odebrać komuś życia. Nawet jemu - stęknęłam - To zdawało się być jedynym wyjściem na tamten moment.
- Nadałaś mojemu życiu prawdziwego ruchu, dostałem od Ciebie energię, siłę, wiarę i nadzieję, a Ty bez namysłu chciałaś mi to wszystko odebrać - powiedział szybko.Poczułam się winna całej sytuacji, i to nie bez powodu. W końcu to dosłownie ja byłam prowodyrem.
- Przepraszam...
- Przecież wiesz, jak bardzo nie chcę tego słyszeć - załamał ramiona i zrobił jeszcze bardziej żałosny wyraz twarzy - Przez dobre trzy minuty przechodziłem psychiczną agonię, w której myślałem, że Cię straciłem. Nigdy w życiu nie przeżyłem gorszego piekła.
- Jak mógłbyś na mnie spojrzeć, jeśli zabiłabym człowieka? To byłby najwyższy szczebel hipokryzji, dosłownie stałabym się mordercą - zacisnęłam palce na swoich przeciwnych rękach - Nie mogłabym tego znieść i zapewne byśmy się rozeszli. Wolałam już... wybrać trzecią z dwóch dróg.Westchnął bardzo głęboko, a ja dopiero w tamtym momencie na niego spojrzałam.
- Nigdy więcej nie bierz tego pod uwagę - tylko to powiedział, jakby miał zamiar zamilknąć na następne kilkanaście lat.Nie wiem jak miałabym sobie nagle bez niego poradzić. Sprowadziliśmy na siebie na wzajem problemy, to okropnie ironiczne. Bycie razem ułatwia zrozumienie siebie na wzajem.
Jungkook był dla mnie kimś więcej, niż partnerem. Duszą, która mnie kocha, osobą, która dla mnie wstaje rano. To takie niesamowite uczucie. Ktoś wstaje, żeby Cię zobaczyć. Ktoś uśmiecha się dla Ciebie, płacze razem z Tobą. Właśnie tym on dla mnie był. Bólem, szczęściem, smutkiem. Był moją złością, jedyną osobą, której chciałam dotykać.
Nawet nie wiedziałam, że to może tyle znaczyć. Dotyk znaczy tak wiele.
To nadal nie koniec xd
Ale ta książka to jest syf jednak
CZYTASZ
Rubin |♡| Jeon Jungkook
Fiksi PenggemarŻaden mężczyzna nie powinien mnie już nigdy dotknąć. No, ale pojawił się taki, któremu bardzo na tym zależało. Zrodziło się z tego coś na wzór zakładu, w zastaw otrzymałam rubin. Raz pijany, raz trzeźwy, raz smutny, raz wesoły, a jednak zawsze cel b...