Rozdział 1: ślady

116 10 2
                                    

-Raven! - otworzyła oczy.

- Co... co jest?! - dziewczyna patrzyła na swoją wyprostowaną rękę centymetry przed twarzą rozmówcy

-Znowu lunatykowałaś...

Raven roztargnionym wzrokiem omiotła stojącą na przeciwko przyjaciółkę. Była młodsza o rok, niższa o głowę. Nieufny wzrok zogniskowała na nadal wyprostowanej ręce dziewczyny. Dopiero teraz Raven zdała sobie sprawę, z tego co mogła zrobić. Pospiesznie cofnęła dłoń.

-Ja... Naprawdę lunatykowałam?

-Inaczej nie byłybyśmy teraz na dachu!

Dopiero po chwili słowa dotarły do dziewczyny, wybudzając jej umysł ze snu. Rozejrzała się.

Rzeczywiście znajdowały się na dachu. Było bardzo wcześnie, słońce ledwo co wychyliło się zza koron drzew otaczających budynek z każdej strony. Panował lekki półmrok, nadając całemu światu odcieni szarości i czerni.

-Może już stąd pójdziemy?

Raven ponownie spojrzała na niską blondynkę przed nią. Wiatr rozwiewający jej włosy wzmógł się teraz, dochodząc i do niej. Automatycznie się skuliła. Stały tu, jedna obok drugiej trzęsąc się z zimna, ubrane tylko i wyłącznie w przykrótkawe koszule nocne. Nagle dziewczyna zdała sobie sprawę, że już za długo się nie odzywała.

-Ym... Tak, wróćmy już.

Obie obróciły się i jedna za drugą weszły cicho przez otwarte okno na ostatnim piętrze sierocińca.

Był to dość duży, dwupiętrowy budynek. Większą część parteru zajmowała ogromna stołówka z kuchnią. Wejście do niej znajdowało się na prawo od głównego korytarza, przy którym mieściły się również drzwi od gabinetu opiekunki sierocińca - panny Angsttraum. Na przeciwko drzwi wejściowych znajdowały się szerokie na 4 metry schody, wyłożone jasno-bordową wykładziną.

Kolejne piętra zajmowały sypialnie dzieci i łazienki - po 2 na każdym piętrze. Na samym końcu ostatniego piętra, za zakrętem, czyli zdala od oczu podopiecznych, swój pokój miała właścicielka sierocińca.

Jedną podstawową zasadą panującą w domu było przestrzeganie każdej wyznaczonej godziny. Nie ważne czy chodziło o jedzenie, sen, czy naukę, pani Angsttraum była nieubłagalna. Jej zasady przewidywały absolutną, dosłownie ABSOLUTNĄ punktualność i kategoryczny zakaz podważania tych norm. Wchodziło w to również przebywanie w pokojach od godziny 22, aż do 6 rano, czyli wtedy, kiedy cały ośrodek spowijały istne ciemności.

Była późna jesień. Wschód słońca 5.40.

-Musimy się pospieszyć! -cichutko szepnęła młodsza dziewczynka lądując na miękkim korytarzowym dywanie.

-Wiem.- zgodziła się jej towarzyszka- Jak Koszmar* nas złapie...

Raven stanęła jak wryta. Z szeroko otworzonymi oczami patrzyła na spowite w półmroku ściany korytarza. Słońce zasłaniane było w dalszym ciągu przez gęsty las, więc do środka nie docierało wiele światła.

Serce dziewczyny zabiło szybciej.

-Raven! - ostro szepnęła do niej przyjaciółka
-Raven...- powtórzył miękko odległy głos, niosący się echem przeciągającym każdą literę, jakby napawając się dźwiękiem -Raven...- Dziewczyna obróciła głowę. Miękki głos był jej znajomy. Ale...

Wróciła wzrokiem do ściany najbliżej niej.

-Co...to...? - spytała wyciągając rękę w tym samym kierunku.

Od najbliższych drzwi dzieliło ją pare metrów. Farba w większości już dawno odprysła, pozostawiając w swoim miejscu białe plamy. Wyglądała tak jak większość w całym sierocińcu, nie było bowiem czasu na przeprowadzenie remontu. Nie to jednak przykuło jej uwagę.

-To jest ściana. Ściana to Raven. Poznałyście sie?! Rusz sie no!

-Nie. Nie o to mi chodzi. - przybliżyła się na krok- Krew.

W miejscu, które wskazywała widniała duża plama odcieniu głębokiej czerwieni w kształcie dłoni. Zupełnie jakby pięcioletnie dziecko malowało rękoma i przez przypadek umalowało ścianę. Jednak to nie wyglądało jak przypadkowe maznięcie.

Cała powierzchnia od dywanu aż po sufit nosiły odciski rąk i nóg, niektóre w butach, niektóre bose. Niektóre plamy nie miały nawet kształtu. Gdzieniegdzie widoczne były ślady pazurów. Przynajmniej tak się Raven zdawało...

-Raven tu nic nie ma...- zaniepokoiła się przyjaciółka

-Jak to..?

-Zobacz! - młodsza dziewczyna podeszła do drugiej i zapaliła latarkę, którą jak sądziła Raven musiała zabrać z pokoju przed wyjściem.

Światło padło na odcisk dłoni znacznie większej od ich. Krew zalśniła.

-Widzisz? Nic tu nie ma.

____________

*koszmar - przezwisko pani Angsttraum; Angsttraum, z jęz. Niemieckiego - koszmar

The ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz