Niespodzianka

17 5 1
                                    

Strzeż sie.
Niby dwa słowa, jednak sprawiły, że pod Raven ugięły sie kolana.
Rozejrzała się po korytarzu. Nikogo jak okiem sięgnąć.
Kiedy te słowa pojawiły się na kartce? I co ważniejsze, kto je napisał?
J A K T O W O G Ó L E M O Ż L I W E?
Musiała się uspokoić, musiała, musiała...
Musiała się schować.
Kartka drżała jej w rękach.
Dach? Nie, jemu już nie ufała. Podwórze? Nie, nawet w ogrodzie o tej porze będzie dużo ludzi. Pokój? Odpada. Zawsze istnieje możliwość, że ktoś do niego wejdzie.
"No myśl." - nakazała sobie - "Czy nie ma już w tym domu miejsca, gdzie nie wchodzą ludzie?"
I nagle ją oświeciło.
Strych!
No, może nie taki z prawdziwego zdarzenia, ale mały stryszek, idealnie spełniający funkcję rupieciarni. Już dawno słyszała pogłoski o tym miejscu, ale nigdy nie chciała ryzykować wejściem tam, tylko po to, żeby popatrzeć na stare, niepotrzebne nikomu graty, które ktoś pare lat wstecz zdecydował się tam umieścić, by nie zajmowały miejsca.
Teraz perspektywa tego miejsca wydawała się rajem.
Powoli, zmuszając nogi do posłuszeństwa podeszła do schodów. Starając się nie zerkać co rusz na kartkę, zaczęła wdrapywać się po stopniach, gdy przeszkodził jej głos.
-Raven...
-Raven!
"-No, nie..."
-Tu jesteś, właśnie do ciebie szłam. Idź proszę do siebie, przebierz się w coś wyjściowego i zejdź do mojego gabinetu jak skończysz, dobrze?
Patrzyła na uśmiechniętą opiekunkę. Nie była w stanie nawet zapytać o przyczynę. Słowa nie przechodziły jej przez gardło, jakby zacisnęła się na nich gigantyczna ręka. Ostatkiem sił wydusiła:
-T... tak jest, pani Augsttraum.
Najwidoczniej nie oczekiwała innej odpowiedzi, bo nie zwracając uwagi na widoczne rotrzęsienie podopiecznej pośpieszyła ją jeszcze i odeszła, zostawiając ją samą po środku stopni.

"Co ona może ode mnie chcieć? I czemu akurat teraz?!"
Stała oparta o umywalkę, patrząc w zniszczałe przez lata lustro. Miała zaczerwienioną twarz, lekko spuchnięte oczy. Czekała aż ślady łez staną się na tyle niewidoczne, że będzie mogła pokazać się wśród ludzi.
Czuła się źle. Ręce się jej trzęsły, nogi jak z waty odmawiały jej posłuszeństwa nawet przy najmniejszych krokach. Nie mogła się na niczym skupić, o czym by nie pomyślała, przed oczami stawała jej kartka z czerwonym "strzeż się" wypisanym w poprzek. Nie była zdolna do rozmowy, słowa więzły jej w gardle, tworząc bolesną gulę.
Bała się jak nigdy dotąd. Nie miała żadnych wątpliwości, że to było ostrzeżenie dla niej. Kto wie co się z nią stanie? Skończy jak Maurycy? Też zawiśnie na słupie z wyrwaną gałką oczną, czy też morderca przewidział dla niej specjalne i wyjątkowe widowisko?
Jak to ujął Kentin? "Wszystkich nie uratujesz". Czy morderca miał w planach więcej zabójstw? Czy i skąd właściwie chłopak o nich wiedział? Czy już wtedy dostała ostrzeżenie, ale tak jak wstążkę, zbagatelizowała je? Kto jeszcze widnieje na czarnej liście?
Wtedy przypomniała sobie o książce. Może to właśnie w niej kryją się odpowiedzi? Czy gdyby przeczytałaby ją, dowiedziałaby się kto jest mordercą?
Czuła nieodpartą pokusę, a z czasem zdała sobie sprawę, że to na razie najlepszy pomysł, na jaki wpadła. Z pewnością zaoszczędziłoby to dużo czasu i kłopotów...
"-Nie! Obiecałam sobie, że jej nie przeczytam!" I na zakończenie chlusnęła sobie zimną wodą w twarz. Niestety to było tylko chwilowe orzeźwienie.
Sięgnęła ręką po ręcznik i wytarła twarz. Podniosła głowę i jeszcze raz spojrzała w swe odbicie. "-Przyzwoicie" pomyślała i wyszła z łazienki.

Stanęła przed drewnianymi dzrwiami gabinetu, z ręką na klamce, gotowa aby wejść. Coś jednak nie pozwalało jej wykonać tego ruchu. Niewidzialna bariera. Czuła, że zaraz może wydarzyć się coś złego. Była tego niemal pewna. Przecież pani Augsttraum nie kazała jej zejść do gabinetu bez przyczyny. A co jeśli...
Nagle i bez ostrzeżenia dzrwi otworzyły się, a ona przestraszona odskoczyła. Wytrącona z równowagi nauczycielka stanęła w progu i skierowała pytające spojrzenie na podopieczną. Potem odzyskawszy opanowanie cofnęła się do wnętrza pokoju i gestem zaprosiła Raven do środka uśmiechając się zachęcająco. Ten uśmiech wydał się dziewczynie wyjątkowo dziwnie podejrzany.
Bez słowa weszła do pomieszczenia i stanęła na środku dywanu, tuż koło dwójki ludzi siedzących na kanapie. Mężczyzna i kobieta w średnim wieku uśmiechali się patrząc na nią z lekkim wyczekiwaniem. Nagle poczuła na ramieniu dłoń opiekunki.
-No, Raven. Poznaj panią i pana Made. Państwo chcieliby cię adoptować.
Potem pamiętała już tylko ciemność.

The ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz