Sen i rzeczywistość

24 4 2
                                    

-Raaveeen...

Czuła jak spadała.

-Raaveeen... - spokojny głos otulał ją niczym szal.

Nie istniało nic innego.
Głos wypełniał ją na wskroś.
Otworzyła oczy, ale jedyne co widziała to ciemność.
Nagle, zaczęły pojawiać się plamy bieli. Rozszerzały się i malały naprzemiennie, aż w środku ukazała się twarz.

-Wszystkich nie uratujesz...

Świat zawirował, a przed nią pojawiła się kolejna twarz

-Ja pamiętam.

Zamknęła oczy w nadzieji, że obrazy znikną.
Znowu wirowała.

-Raaveeen...

Ten sam głos. Obróciła się w kierunku głosu i otworzyła oczy.
Natychmiast zjawiła się kolejna twarz.

-Czy wiesz, co tak bardzo chcesz kupić?

Poczuła jakby coś zaciskało jej się na sercu. Jakby znała te osoby...
Kolejna twarz.

-A naszą coroczną uroczystość rozpocznie...

Zmiana.

-Gdzie są twoi przyjaciele?

Była przygotowana na kolejną twarz, jednak ostatnia nie zniknęła.

-Gdzie są twoi przyjaciele?

Serce podeszło jej pod gardło. Nie znała tego człowieka.

-Gdzie

Nadal powtarzał te same słowa.

-są

Poczuła jak zbliża się do obrazu.

-Twoi

Zaczęła ją otaczać biel. Była coraz bliżej...

-Przyjaciele?

Obudziło ją przenikliwie rażące światło. Zacisnęła otwartą powiekę
-Nic jej nie będzie - usłyszała głos.
Zamrugała. Źródło potwornego światła oddaliło się. Próbowała się podnieść, lecz to był błąd. Gwałtowna fala bólu przetoczyła się przez jej ciało. Skrzywiła się i opadła z powrotem na poduszkę. Pod palcami wyczuła znajome prześcieradło. Leżała w swoim łóżku. Tylko pytanie, jak ona się tu znalazła?
Nagle wszystko do niej powróciło. Ostrzeżenie na kartce, roztrzęsienie, prośba pani Augstraum i... właśnie.
Adopcja.
Wielokrotnie słyszała to słowo. Przetaczało się przez cały sierociniec, kiedy nagle zwalniało się miejsce, w którymś z pokoi. Kiedy nie miała jeszcze nawet 12 lat za każdym razem ogarniało ją przerażenie kiedy tylko do budynku wchodziła kolejna para uśmiechniętych przyszłych rodziców. Wyobrażała sobie, że adopcja równała się z więzieniem. Z czymś strasznym. Potem jednak dojrzała i osiągnęła ten wiek, w którym rzadko kto chciałby ją adoptować. Przestała się przejmować.
Teraz groza adopcji ponownie nad nią zawisła.
-Raven jak się czujesz? - zapytał miły męski głos
Źle. W brzuchu miała z tysiąc kamieni, a ciało bolało ją, jakby leżała na łóżku fakira.
-Nie najgorzej - miała zabrzmiać odpowiedź, ale z gardła wydostały się jedynie nieartykułowane dźwięki.
-Spokojnie - nakazał mężczyzna
Otworzyła oczy. Wlewające się przez okno światło kłuło ją małymi igiełkami w oczy, mimo, że na zewnątrz nie było specjalnie jasno.
Gdy lekko, na tyle na ile pozwoliła jej boląca głowa obróciła się i spojrzała na krępego lekarza w białym fartuchu, okularach i siwiejących włosach. Za nim stała wyraźnie przejęta pani Augsttraum. Nigdzie nie widziała Grace, ani trzeciej współlokatorki. Może miały wyjść by zapewnić jej spokój?
Zobaczyła, że mężczyzna podsuwa jej coś pod nos. Przechylił naczynie, a dziewczyna poczuła chłód wody na ustach. Łapczywie pociągnęła jeden łyk, wtedy jednak lekarz zabrał napój.
-Powoli.
Posłuchała go. Ledwo panując nad silnym pragnieniem wypiła spokojnymi łykami całą zawartość szklanki. Mężczyzna pokiwał z uznaniem i dolał wody do naczynia. Cały cykl powtarzał się dopóki Raven nie uznała, że nie jest już spragniona.
-Co się stało? - spytała już normalniejszym głosem.
-Zemdlałaś - wyjaśniła pani Augsttraum - upadając uderzyłaś głową o kant szafki. Zmartwiłam się i zadzwoniłam po pana White'a, który na szczęście szybko przyjechał - posłała uśmiech mężczyźnie, ktòry udając, że nic nie zauważył uzupełnił:
-Nic poważnego ci się nie stało. Zostanie siniak co prawda, ale to i tak znacznie lepsze niż wstrząśnienie mózgu - usmiechnął się krzepiąco - Radziłbym ci odpoczywać przez następne dni. Nie biegaj zbyt dużo i nie przemęczaj się. Nie powinno się pogorszyć, ale żeby mieć pewność wrócę tu za dwa dni na wizytę kontrolną.
-Co z moją adpocją? - spytała Raven
Pani Augsttraum przez chwilę zastanawiała się co odpowiedzieć zanim oświadczyła:
-Wszystko poczeka dopóki nie wydobrzejesz. Państwo Made bardzo się zmartwili, kiedy zemdlałaś. Na pewno zrozumieją zwłokę.
Dziewczyna kiwnęła głową i znowu skrzywiła się z bólu. Lekarz wyraźnie dostrzegł ten grymas.
-Połóż się lepiej. Masz odpoczywać, pamiętaj.
Po szczegółowym wyjaśnieniu czynności, których mogła i nie mogła wykonywać, oboje wyszli z pokoju, zostawiając Raven ze sobą samą i wszechpanującą ciszą.
Starała się nie myśleć co przyniosą najbliższe dni.
Zostanie adoptowana. Co sie z nią wtedy stanie? Czy ziszczą się jej koszmary z dzieciństwa? A może właśnie tam odnajdzie swój dom?
Co się wtedy stanie ze sprawą Maurycego? Kto jeszcze ma paść ofiarą mordercy? Czy ktokolwiek będzie w stanie temu zapobiec?
Była zmęczona. Powieki ciążyły jej coraz bardziej. Powoli....

The ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz