Halloween

64 6 5
                                    

-Czy to aby nie za mało?
-Nic... Nic więcej nie mamy - skruszyła się Raven.
Wiedziała, że wchodzenie grupą Kentina w układy nie było najlepszym pomysłem, ale lepszego nie miała. Zależało jej na tej wstążce. Zależało jej też żeby nikt jej nie znalazł przed nimi, a szanse na to były coraz mniejsze.
-10 dolarów i 48 marnych centów? Chyba mnie przeceniacie sądząc, że za tak marną stawkę wykonamy zadanie tego pokroju. Zrozumcie, że szukanie jej będzie swego rodzaju ryzykiem dla nas. A co jeśli nas nakryją? Jeśli nas złapią?
-No to co mamy jeszcze zrobić, żebyś się zgodził?
Grace wyraźnie zaczynała się irytować. Denerwował ją sposób w jaki ten chłopak z nimi rozmawiał. Denerwował ją każdy jego ruch, gest i spojrzenie. Nienawidziła go z całego serca, a teraz była zmuszona z nim rozmawiać. Pomysł przyjaciółki wydawał jej się idiotyczny i mało przemyślany, ale z drugiej strony wiedziała, że na lepszy ich na razie nie stać. I to wywoływało u niej jeszcze większą niż poprzednio złość. Kentin tymczasem pochylił głowę i zaczął mówić.
-Hmm... No powiedzmy, że jest coś co mogłybyście dla mnie zrobić... Pytanie czy się tego podejmiecie?
W miare jak kończył to mówić, na jego twarzy zaczął pojawiać się coraz szerszy podstępny uśmiech. Nie podnosząc głowy spojrzał na dwie dziewczyny, a w jego błękitnych oczach zapaliły się iskierki. Ruchem głowy odgarnął opadającą na czoło grzywkę i zogniskował wzrok powoli na każdej z nich.
-Tak. Zrobimu cokolwiek o co poprosisz. Tylko znajdź tą wstążkę.-odparła już prawie błagając Raven.
Chłopak uśmiechnął się.
-A więc...

Nadszedł ten dzień. Halloween.
Święto upiorów, strachu i sztucznych kłów dodawanych do płatków śniadaniowych. Na każdym kroku, gdzie by się nie poszło, dosłownie roiło się od masek upiorów, pajęczyn i wydrążonych dyń. Halloweenowe przebrania były w tym dniu tematem nr 1 wśród podopiecznych. Wydawało się, że nic więcej nie było w stanie zaprzątnąć ich głowy...

-Zwariował. On. Zwariował.
-Błagam cię Grace. To nasza ostatnia szansa. Zróbmy o co prosił i miejmy to za sobą.

"-Zrobie to pod jednym warunkiem. Wy dwie załatwicie mi kilka żyletek. Ostatnio pozbawiono mnie ich, a wiadomo, po co mam sie narażać, skoro wy możecie mi je przynieść?
-Ale mogą nas złapać? A kara?
-Nie wiem. To wam na tym zależy, nie mnie. Jak sie cykacie, to spadajcie do kogoś innego, nie zamierzam tracić czasu na darmo.
-Nie! N...Nie. Załatwimy je, obiecuje.
-No. Tylko pamiętać. Jeżeli piśniecie na ten temat choćby jedno słowo, to z naszej umowy nici, a cały dom dowie sie o waszym sekrecie."

Wracały właśnie ze śniadania, po raz setny już od wczorajszego wieczora kłócąc się o sprawę Kentina i jego warunku. Nie było to życzenie zwykłego 17 latka... Właściwie nikogo normalnego. Już on sam dużo ryzykował, kiedy znaleziono u niego żyletki. Czemu teraz narażał i je? I co chciał osiągnąć? Żadna z nich tego nie rozumiała.
Jednak to nie zamierzało powstrzymać Raven. Musiała za wszelką cenę zdobyć tą wstążkę. Nie dbała o to w jaki sposób.

Parę godzin później cały dom tętnił życiem. Na podjeździe zaczęli pojawiać się pierwsi goście, których hucznie przywitały gromady wampirów, wilkołaków i duchów. Z kuchni dobiegał slodki zapach wypiekanych babeczek i ponczu dla starszych uczestników zabaw.
Do godziny 16 miało pojawić się około 100 zaproszonych osób. Dopiero wtedy około godziny 17, po przywitaniu i zapoznaniu wszystkich gości następowało uroczyste odsłonięcie dzieła rzeźbiarza z pobliskiego miasteczka - olbrzymiej, 6 metrowej wydrążonej dyni.
Co roku uroczystość różniła się od innych. Zmieniały się zarówno motyw przewodni zabawy, wizja artystyczna autora dyni oraz osoba odsłaniająca kurtynę. To ostatnie należało z resztą do pewnego rodzaju wyróżnienia w sierocińcu. Był to zaszczyt.

Była 14.00 3 godziny do rozpoczęcia.
Obecność na rozpoczęciu obowiązkowa, obejmuje to wszystkich podopiecznych domu. Tak, to był duży minus tego wszystkiego.
Najprosciej było włamać się do gabinetu Koszmaru, gdzie składowano wszystkie skonfiskowane rzeczy i wykraść stamtąd żyletki. W każdym razie było to na pewno lepsze od pieszej wedrówki w tą i z powrotem przez 10 kilometrów do miasta do sklepu i wrócenie zanim ktokolwiek sie zorientuje. Perfekcyjną okazją do tego jest odsłonięcie dyni. Ceremonie zapowiada i kończy pani Augsttraum, więc prawdopodobieństwo, że zjawi się w swoim gabinecie w tym czasie jest znikome. Pozostawała jedynie kwestia obowiązkowej obecności.
Podopiecznych nie było dużo, więc specjalnie dla nich przeznaczono pierwsze trzy rzędy miejsc siedzących. Koszmar już nie raz zaskakiwała stąd Raven była przekonana, że zauważy jej nieobecność. Pozostało jej więc zrobić to teraz.
Spokojnie, tak aby nie wzbudzić podejrzeń podeszła do drzwi gabinetu. Zapukała trzy razy, a po braku odpowiedzi z drugiej strony przekręciła klamkę. Zamknięte. "Szlak."
-Czy mogę wiedzieć co pani tu robi panno Raven?
-Ja... Yyy... - Raven zaniemówiła widząc nad sobą starszą opiekunkę patrząca nad nią podejrzliwie zza swoich opadających na nos okularów.-Ja szukałam pani! Tak... Ja chciałam panią zapytać, czy... Ta sukienka pasuje do koloru moich oczu?
Serce Raven biło jak oszalałe. W jej środku wrzało, choć starała się tego po sobie nie poznać. Uśmiechnęła się do nauczycielki i przybrała najniewinniejszą minę, na jaką było ją stać.
-Naprawdę dziecko, miej ty w życiu tylko takie problemy... Ale błagam nie zadręczaj mnie nimi dobrze? Mam na głowie duźo spraw. Idź pomóż może innym w przygotowaniach.
Ruchem ręki odsunęła ją, otworzyła drzwi i weszła do środka. Po chwili Raven usłyszała szczęk zamka i na korytarzu zapadła cisza. "No to kaplica" - pomyślała.
-Raven! Tu jesteś! Czemu tu siedzisz? Masz już "rzecz" dla Kentina?
Raven nie odpowiedziała. Powoli popatrzyła na przyjaciółkę i znowu opuściła głowę.
-Od dwóch godzin siedze tu i czekam aż wyjdzie z gabinetu.- zaczęła szeptem
Grace powoli usiadła i przysunęła się do Raven.
-A może ona tam umarła?
Dziewczyna spojrzała na siędzącą obok niej blondynkę. Miała twarz wykrzywioną w autentycznym strachu. Zaczęła się z niej śmiać.
-Hahaha błagam cię. To byłoby za piękne. Znajac ją, zamierza tu straszyć jeszcze kilkadziesiąt lat!
I obie zaczęły się śmiać. A czasu wciąż ubywało.

_____________________
Woho i kolejny rozdział! W pierwszym założeniu miał być dwa razy taki, ale stwierdziłam, że mało komu bedzie chciało się czytać taki długi wiec rozdzieliłam go na dwa. Druga część już jutro (sto razy ciekawsza niż to coś spokojnie) ;D
Wiec zapraszam jutro i z góry dziekuję, za wszelkie okazane mi wpsarcie ^-^

The ForgottenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz