18. Prawda

4.3K 378 820
                                    

   Po dłuższym czasie zakończyliśmy naszą grę. Wszyscy byli zmęczeni, Karl z Nickiem zniknęli gdzieś za rogiem i bóg wiedział gdzie teraz byli oraz co robili.

Zdecydowaliśmy obejrzeć jakiś film. Na początku nie wiedzieliśmy jaki, jednak wypadło na jakiś romans.

Szczerze? Nie oglądałem tego nawet, bardziej interesowało mnie, co robił George, bo widziałem, że był zdenerwowany. Rozglądał się po bokach i unikał jakiegokolwiek kontaktu.

Chciałem go do siebie przytulić, bo spodziewałem się, że to mogła być moja wina, jednak zanim zdążyłem się do niego chociażby przysunąć, on nagle wstał bez słowa.

Zdziwiłem się trochę, ale nie przejąłem też tym zbytnio, bo uznałem, że może wyszedł do łazienki.

Większość spała, zważając na to, jak nudny był ten film. Tylko Bad od czasu do czasu przesuwał się, aby mu, jak i leżącego na nim Skeppy'emu, było wygodniej.

Usłyszałem jak drzwi się otwierają. Szybko wstałem nie chcąc tu już dłużej siedzieć.

Zdziwiłem się widząc George'a w drzwiach.

Gdy mnie zobaczył natychmiast odwrócił wzrok i wyszedł nawet nie zamykając drzwi.

Oczywiście pobiegłem za nim, bez większego zastanowienia.

— George, zaczekaj! — Próbowałem za nim krzyczeć, jednak nie spodziewałem się, że chłopak rzeczywiście się zatrzyma.

— Co chcesz? — zapytał widocznie zestresowany

— Czemu się tak dziwnie zachowujesz? Wyszedłeś bez słowa.

— Czemu cię to w ogóle obchodzi?

— Jesteś zły za to, że wtedy spojrzałem na Willa?

— Chciałbyś — prychnął, jednak widocznie niepewny swoich słów.

— George? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda?

Spojrzał na mnie obojętnie.

— Kocham cię — powiedziałem, próbując nawiązać z nim jakiś kontakt.

Nie odpowiedział. Wiedziałem, że był zły. Wiedziałem, że chodzi o Wilbura.

— Bawiłeś się mną, huh? — powiedział wreszcie, tym razem ze łzami w oczach. — To prawda? Lubisz go?

Nie wiedziałem co odpowiedzieć więc stałem tam tylko zszokowany.

— Teraz się nawet nie odezwiesz? Czyli tak? Wykorzystałeś mnie dla własnych potrzeb, a tak naprawdę podobał ci się ktoś inny? Robiłeś mi jebaną nadzieję?! Odpowiedz mi wreszcie! — Tym razem wybuchnął. Był pijany, to fakt, jednak widać było, że to było tym, o czym w tamtym momencie myślał.

— George.. — Przytuliłem go do siebie. On nie oddał tego, ani mnie nie odepchnął. Staliśmy tam po prostu, w świetle latarni w jakimś parku. — To nieprawda.. Kocham tylko ciebie. Zrobiłem to, żebyś był zazdrosny, żebyś poczuł to, co ja wtedy. Przepraszam cię, nie chciałem żebyś wziął to aż tak do siebie...

Odpowiedziała mi cisza. Chłopak płakał mi w ramię i przytulał się. Mi też poleciało kilka łez. Nie chciałem doprowadzić go do takiego stanu.

Staliśmy tak dopóki George nie przestał nagle płakać. Zdziwiłem się taką nagłą zmianą.

Dopiero po chwili zauważyłem, że leży praktycznie na mnie. On się nie ruszał.

— George..? — zapytałem w nadziei, że to tylko jakiś głupi żart, w ramach rekompensaty za tamto.

Odsunąłem go od siebie. Miał zamknięte oczy. Dotknąłem jego policzka - był cholernie zimny.

Szybko położyłem go na ławce obok i sprawdziłem czy oddycha.

Poczułem ledwo wyczuwalne powietrze w okolicy policzka, a do moich oczu nabierały się coraz to większe ilości łez.

Zacząłem panikować, jednak nadal starałem się myśleć trzeźwo.

— Kurwa! — krzyknąłem, gdy zauważyłem, że nie mam ze sobą telefonu.

Wiedziałem, że mieszkam niedaleko od szpitala i że albo go tam teraz zaniosę, albo ja sam tu zemdleje i obydwoje umrzemy na środku jebanego parku.

Podniosłem się, co było trudne zważając na to, że moje nogi były w tamtym momencie jak z waty, i wziąłem bruneta na ręce w stylu panny młodej.

W drodze wtulałem go w siebie, aby dać mu jak najwięcej ciepła, żeby wiedział, że tu jestem i że go nie zostawię, o ile w ogóle ma jeszcze świadomość.

Doszedłem do szpitala i jeśli mam być szczery, nie pamiętam co się dalej działo.

Krzyczący lekarze, pielęgniarki, nośnik. Zabrali go do sali - to jedyne co wiem.

Siedziałem po prostu przed salą nie ukrywając nawet łez. Nie miałem pojęcia co mu się stało ani dlaczego to się stało. Gdybym wiedział, nie dopuściłbym do tego nigdy.

Nie wiem nawet ile czasu tam siedziałem, ale dołączyła do mnie cała reszta z naszego wieczoru. Wypytywali mnie co się stało, ale ja nawet się nie odezwałem.

Wszyscy byliśmy zdenerwowani, gdy na korytarz wyszedł jeden z lekarzy. Natychmiast odwrócił się w naszą stronę, a jego mina nie wskazywała na pewno na nic dobrego...

•~•~•~•~•

701 słów

Lol nie wstawiałam nic przez dwa tygodnie 👁👄👁

Partners but Enemies | DNF ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz